Rozdział 5 A ty to kto?!

191 10 2
                                    

Z perspektywy Axela

Wieczorem Julia opowiadała mi z wielką radością o treningu z Markiem. Jego słowa i mi zostały w głowie, ale... Eh. Nie umiem odmówić rozkazu trenera.
Siedząc na łóżku patrzyłem w ekran laptopa przeglądając informacje o Marku Evansie. Jedyne co znalazłem to wiadomości o jego dziadku Davidzie Evansie. Wielki bramkarz i trener. Odszedł na emeryturę. Eh. Może o niego chodziło... Nie. Dark się wysłowił dość jasno. Mark Evans. Nie znalazłem żadnych informacji, że jest on niebezpieczny czy coś. Westchnąłem i wyłączyłem laptop odkładając go na ziemię, a sam położyłem się na plecach dając ręce na kark. Czemu Dark chce się go pozbyć?

* Skip time*

Z perspektywy Marka

Następnego dnia szedłem obudził mnie piękny zapach naleśników. Zaraz naleśników?! Mama nie robi naleśników na śniadanie. Od razu usiadłem. Jeśli nie mama to robi...oznacza tylko jedno...
- Dzia... AAA! -krzyknąłem spadając z łóżka. Kołdra mi się owinęła wokół nóg. Ehh. Leżałem na plecach głową do drzwi. Wtedy one się otworzyły. Zobaczyłem znajomą postać
- Cześć Mark - Liliana uśmiechnęła się do mnie miło

****************
To ona

****************- Liliana?! Co ty tu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

****************
- Liliana?! Co ty tu.... Myślałem, że...
- Że nie przyjadę? To się myliłeś. Z moim tatą przyjechałam. Twoich rodziców nie ma. Dziadek mi otworzył
- A no tak - udało mi się uwolnić z kołdry i wstać na równe nogi - To dlatego pachnie tu naleśnikami - na długo zjechałaś?
- Tylko na tydzień. Ciocia zgodziła się na to żebym mogła u ciebie mieszkać przez ten czas
- To super. Zaraz ile godzin?!
- Teraz jest 7.46...- zaczęła, a ja przebiegłem obok niej jak wicher biorąc tylko mundurek, torbę , ręcznik i bieliznę. Wpadłem do łazienki i wykonałem rutynę myjąc przy tym zęby. Zacząłem biec po schodach przy okazji przepadając przez ostani z nich. Wpadłem do kuchni. Na stole leżało pudełeczko z kanapką. Sięgnąłem po nie i dostałem w rękę
- Auła! Dziadku za co? - Jęknąłem
- To mój lunch. Śniadanie takie domowe masz, ale do szkoły jeszcze ci nie zrobiłem... Mark? - dziadek tłumaczył, ale po mnie tylko został obłok dymku. Wybiegłem z domu jak torpeda. Trudno. Jakoś inaczej zdobędę jedzenie. Teraz najważniejsze żeby zdążyć na lekcje.

Z perspektywy Liliany

Westchnęłam siadając w kuchni
- Mark to istny żywioł - powiedziałam biorąc talerz z naleśnikiem
- Tak racja. Też kiedyś taki byłem - powiedział dziadek trzymając widelec w ręce - Oj tak. Tylko, że ja na początku bawiłem się w rycerza. A masz zły smoku! - krzyknął wystawiając widelec przed siebie. Zaśmiał się - a potem poprostu pokochałem piłkę nożną - usiadł i nabił cały rulon naleśnika na ostrza widelca. Usiadł biorąc gryza
- To już wiem po kim mój kuzyn ma bzika na punkcie tego  sportu - powiedziałam krojąc swoje śniadanie
- No tak. Każdy to mówi. Każdy w rodzinie ma talent do piłki nożnej, ale o tu - pokazał na swoje serce. Zagryzłam wargę ze śmiechu. - to takie śmieszne młoda Panno?
- nie, ale....trochę się ubrudziłeś
On spojrzał. Z naleśnika wylewał się drzem borówkowy z jednej strony i to z tej, którą dotknął się w miejsce gdzie serce.
- Ajaj! Niech to kaczka na grillu! - wstał szybko odkładając widelec - moja ulubiona koszula! No nieeeee - jęknął - Idę się przebrać. Tylko nie zjedz mojego dżemu - powiedział i poszedł.
Westchnęłam. Zostałam sama w kuchni. Niedługo powrót do internatu. Lubię grać w piłkę nożną, ale moim sportem jest pływanie.

Radość z gry czy wygrana?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz