[ 8 - Stary Pryk ]

530 44 8
                                    

Noc była spokojna, ale naturalnie każdy pierwszoroczny był podekscytowany swoim pierwszym rokiem w szkole pełnej magii, co spowodowało, że większość z nich nie spała pół nocy rozmawiając że współlokatorami o nadchodzącym dniu. Ba! Nawet pozostałe roczniki czuły podekscytowanie nowym rokiem pełnym czarów i zaklęć.

Havier uparł się, dlatego obaj z Harrym spali w jednym łóżku oddzieleni poduszkami. Białowłosy nie mógł się powstrzymać i przez co najmniej godzinę zalewał Harry'ego pytaniami, na które oczywiście avadooki nie mógł odpowiedzieć z wiadomego powodu.

Nastał poranek, wszyscy wstali z samego rana nie mogąc się doczekać pierwszych zajęć. Harry najbardziej wyczekiwał  na eliksiry, których uczył jego ojciec, mieli je mieć z uczniami Griffindoru.

Śniadanie niezwykle się dłużyło. Na sali usłyszeć można było zarówno ciche poszeptywania jak i również głośne rozmowy głównie pochodzące ze stołu gryfonów.

Harry nie miał ochoty nic jeść przez ekscytację narastającą w brzuchu. Zimne już jajka i dwie kromki chleba leżały nietknięte na ułożonym równie talerzu.

Zerknął na stół nauczycieli i zaskoczony stwierdził, że kilka par oczu było wpatrzonych w właśnie Harry'ego. Najbardziej przyciągnęły go czerwone jak rubiny oczy dyrektora. Zastanawiał się czy odwrócić wzrok, ale stwierdził, że to mogłoby być niegrzeczne. Uśmiechnął się lekko i przekrzywił lekko głowę opierając ją na dłoni. Ku jego zaskoczeniu dyrektor uśmiechnął się i przeniósł oczy na profesor McGonagall pogrążając się w rozmowie.

Havier tracił go ramieniem zwracając na siebie uwagę zielonookiego.

— Czy Sam Wiesz Kto właśnie się do ciebie uśmiechnął? – zadrżał zaskoczony. Harry skinął głową uważając, że to całkowicie normalne. — Zaraz mamy zajęcia. Chodźmy pod klasę. – powiedział niebieskooki zmieniając Temat.

Chłopcy wstali od stoku i ramię w ramię udali się pod salę Transmutacji.

Minęło kilka minut i rówieśnicy Siedzieli już na podłodze czekając na nauczyciela.

— Tak się zastanawiam — zaczął białowłosy — Jak będziesz wypowiadał zaklęcia jeśli nie możesz mówić? — spojrzał na towarzysza. Harry nagle zdał sobie sprawę, że nie wie, nie ma zielonego pojęcia. Havier jakby to zauważył i się zamyślił — Po zajęciach pójdziemy do biblioteki tam napewno coś znajdziemy, możemy wziąść Malfoya. Od razu zapiszemy się na te zajęcia z Migowego. Na razie się tym nie przejmuj. Zapewne zajęcia w tym tygodniu będą luźniejsze i zdążymy coś wymyślić. — uśmiechnął się pocieszająco i objął go ramieniem.

Harry uśmiechnął się i oparł o szafirookiego. To wydawało mu się dość sensowne. Spędzili w ciszy następne chwile. Lekcja miała zacząć się już niedługo i już cały skład slizgonów i gryfonów, z którymi mieli zajęcia, był zebrany pod salą.

Nagle drzwi się otworzyły, a z klasy wyjrzał wysoki mężczyzna wyglądający na dość starego. Miał długie włosy brązowe włosy przewijane pasami siwizny, związane były z tyłu luźnym kucykiem opadającym na proste plecy. Na czole, wokół oczu i w kącikach ust wyżłobione były łagodne zmarszczki dodając mu uroku kochanego dziadka. Jego oczy miały kolor bladego błękitu i można w nich było dostrzec radosne iskierki. Miał na sobie śmieszną tunikę do ziemi w barwie jasnego niebieskiego, a na głowie umiejscowiona była śmieszna płaska czapka przypominająca trochę beret w tym samym odcieniu co szata. Cała ta powłoką dopełniona była dobrotliwym uśmiechem. Mężczyzna rozszerzył bardziej drzwi gestem ręki zapraszając uczniów do środka. Najpierw weszli gryfoni witając nauczyciela.

Kiedy ostatnia osoba o czerwono-złotym krawiacie weszła do klasy, profesor puścił drzwi przez co stojący przed nimi Harry dostał w nos. Havier odrazu odciągnął go na bok sprawdzając czy kruczowlosemu nic się nie stało. Warknął zdenerwowany na nauczyciela. Reszta slizgonów również nie była zadowolona, ale po chwili sami weszli do sali z ponurymi minami, drzwi znowu się zamknęły i teraz na korytarzu zostali tylko Havier i Harry.

× Kwiat Wisterii × ×tomarry fanfiction× [w trakcie] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz