[ 2 - N i e M o g ę ]

855 53 20
                                    

Wtedy Harry się obudził.

§

Słońce leniwie unosiło się nad linią horyzontu. Jego łagodne, drobne promienie przeciskały się przez zasłony w pokoju Harry'ego, tworząc piękne, świetlne wzorki na ścianach i twarzy chłopca.

Słońce sprawiało że maleńkie drobinki kurzu mieniły się jasnymi kolorami wprowadzając baśniowy nastrój. Kiedy jeden z podobnych pyłków opadł na nos chłopca łaskocząc go, gdyż miał bardzo wyczulony dotyk, awadooki przebudził się ze snu szybkim ruchem wstając, aby po chwili walnąć się o kant szafki wiszącej nad jego łóżkiem. Jęknął z bólu, rozmasowując nieznośnie uporczywe stłuczenie.

Po chwili zebrał się w kupę i skierował się do toalety, aby ochlapać buzię zimną wodą na rozbudzenie oraz umyć zęby.

Po skończeniu tych czynności przyjrzał się sobie w lustrze krytykując każdy element swojej twarzy. Nienawidził każdego, nawet najmniejszego jej szczegółu. Jego opiekun często opowiadał mu o jego ojcu. Niestety nie było tam nic pozytywnego, a jako, że Harry miał bardzo podobne rysy twarzy do James'a to nie pałał radością do posiadania ich.

Nie rozmyślając dalej zszedł na śniadanie zjeżdżając po poręczy przy krętych schodach, co oczywiście nie spodobało się Severusowi, który zmierzył go groźnym spojrzeniem zza barku w kuchni. Harry tylko lekko się uśmiechnął i szybko podszedł do mężczyzny uwieszajac się na jego szyji.

- Dzień dobry, tato! - kiwnął głową na przywitanie i wyszczerzył się siadając na blacie.

- 'bry - mruknął i również się uśmiechnął. - Jak ci się spało? - uszczypnął go w policzek.

- W porządku. - uśmiechnął się krótko zeskakując z barku i kierując się do lodówki.

§

Po śniadaniu obaj Siedzieli ma kanapie w salonie. Snape czytał jakąś książkę, a Harry z "wielkim zainteresowaniem" wpatrywał się w sufit. Przez panującą w pokoju ciszę łatwo można było usłyszeć łagodne stukanie w okno. Obaj spojrzeli w tamtą stronę aby zauważyć niedużą, szaro-brązową sowę z listem w dziobie. Czarnowłosy z westchnieniem zamknął książkę, wcześniej zaznaczając stronę, na której skończył czytać, ruszył w stronę ptaka.

Otworzył okno wpuszczając stworzenie do środka. Mężczyzna odebrał jej korespondencję, na co zareagowała uszczypnieciem go w palec. Zignorował ją i spojrzał na kopertę.

Nie był zaskoczony kiedy zobaczył na niej imię i nazwisko swojego podopiecznego. Otworzył ją i podał kartkę Harry'emu wiedząc co jest w środku. Chłopiec zaczął czytać i po chwili spojrzał na opiekuna pytająco.

- Dostałeś się do szkoły magii. Możesz być z siebie dumny. - westchnął i kontynuował - Jest tam lista potrzebnych ci rzeczy. Szkoła zaczyna się w następnym miesiącu więc zapewne niedługo będziemy musieli udać się na Pokątną.

Chłopiec kiwnął głową na znak zrozumienia i wrócił do wpatrywania się w sufit.

- Miałem dzisiaj dziwny sen - poruszał niemo ustami rozpoczynając rozmowę.

- A jakiż to? - zapytał Severus.

- Śnił mi się jakiś mężczyzna, nie wiem czemu ale skądś go kojarzę. Ale nie wydaje mi się abym kiedykolwiek go gdzieś widział. - wytłumaczył gestykulując rękami.

- Jak wyglądał? - czarnowłosy domyślał się kogo widział szmaragdooki.

- Był wysoki, miał czarne włosy i czerwone oczy, i okulary - opisał niezbyt szczegółowo wymachując rękami.

- Cóż, czasami miewa się dziwne sny. I nie martw się tym - uśmiechnął się i wrócił do przerwanej lektury.

§

15 lipca 1991 rok.

Po ulcyi pokątnej przechadzało się mnóstwo ludzi. Głównie byli to rodzice z dziećmi podczas zakupów do szkoły. Tak samo było z Harry'm i Severusem.

Kruczowłosy chłopiec szedł obok swojego opiekuna jedną ręką trzymając jego rękę, a drugą kociołek wypełniony przyborami szkolnymi. Uśmiechał się lekko, spoglądając na tłumy czarodziejów na ulicy.

Był zachwycony i jednocześnie przytłoczony tak dużą ilością ludzi w jednym miejscu. Szczerze, to był to jego pierwszy raz w tak wielkim skupowisku czarodziei czy kogokolwiek innego. Całe swoje życie spędził w domu na kompletnym odludziu i jedynymi istotami jakie widział poza Snape'em były dzikie zwierzęta zamieszkujące okoliczne lasy.

Z głową w chmurach nawet nie zauważył, że jego opiekun gdzieś zniknął. Spanikowany rozglądał się na wsyztskie strony nie zwracając uwagi na gniew ludzi, których przypadkowo potrącał tylko lekko kiwając głową w niemych przeprosinach.

Chcąc odciąć się od tłumu wszedł do pierwszej lepszej uliczki przylegając do ściany i głęboko oddychając. Jednak nie podobało mu się przebywanie w dużym gronie ludzi. Jednak nie było to coś przyjemnego tak jak sobie wyobrażał.

Kiedy się uspokoił rozejrzał się. Był w ciemnej, ciasnej uliczce. Nie było tu wiele osób, dlatego mógł się im konkretnie przyjrzeć, co jednak spotkało się tylko z ich złowrogim wzrokiem przechodniów dlatego starał się im nie patrzeć w oczy spoglądając na swoje buty. Były całkiem  brudne. Okrywała je ciemna kleista substancja. Zapewne błoto, ale wolał nie sprawdzać.

Kręcąc się po alejce wpadł na kogoś. Odrazu wstał i zaczął przepraszać uklaniajac się i kiwając głową.

— Patrsz jak łazisz, niezdaro —usłyszał i zerknął na osobę, którą przewrócił.

Z ziemi Podniósł się dzieciak mniej więcej w jego wieku. Miał przylizane na żel blondwłosy i przenikliwe szare oczy.

— Co, głos ci odebrało? — warknął prześmiewczo spoglądając na avadookiego.

Harry szybko wyjął kartkę i długopis z torby nie chcąc marnować nowych pergaminów i pióra. Wysunął długopis z lekkim kliknięciem i szybko, koślawym pismem napisał.

"Nie mogę mówić"

× Kwiat Wisterii × ×tomarry fanfiction× [w trakcie] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz