Trójka chłopców od ponad godziny była pochłonięta forsowaniem zasobów szkolnej biblioteki, ale mimo chęci o magii niewerbalnej nie dowiedzieli się nic poza kilkoma niezbyt znaczącymi wzmiankami w kilku księgach. Byli dość zawiedzeni kiedy okazało się, że w tym wielkim zbiorze tomów o magii nie znaleźli nic o sposobie nauczenia się tej dziedziny czarownictwa.
Rozeszli się kiedy miały rozpocząć się kolejne zajęcia. Draco szedł na wróżbiarstwo, a Harry i Havier na zielarstwo. Wychodząc z biblioteki umówili się aby przed kolacją wrócić do poszukiwań.Pierwszosroczni wyszli na błonia i ruszyli do szklarni, w której miała się odbyć ich lekcja. Ku niezadowoleniu wielu Ślizgonów tą lekcję również mieli z Gryfonami.
Drzwi zostały otwarte w geście zaproszenia i grupka uczniów wlała się do obszernego pokoju pełnego różnych kwiatów i ziół. Na środku stała niewysoka, pulchna kobieta. Jej siwe grube pukle były związane z tyłu w nieco niechlujny kok, z którego wystawały niesforne pasma siwych włosów. Oczy kobiety miały ciepły czekoladowy odcień brązowego. Jej ubrania składały się z prostej spódnicy w kolorze bladej zieleni i białej koszuli na co nałożony był czarny fartuch. Sprawiała wrażenie miłej osoby.
— Zapraszam, zapraszam! — krzyknęła wskazując na stanowiska dla uczniów. — No! Żwawiej! Nie zjem was przecież — zachichotała i uśmiechnęła się czule. — Do stołów!
Każdy zajął sobie miejsce. Harry i Havier stali obok siebie, dołączył do nich również jakiś wykluczony od grupy gryfonów chłopak. Wtem kobieta znowu zaczęła mówić.
— Witajcie Pierwszoroczni. Ja jestem Pomona Sprout i przez następne siedem lat będę uczyła was zielarstwa. — Znowu wysłała im szczerzy uśmiech i podeszła bliżej podopiecznych. — Opowiem wam na razie po krótce o tym co będziemy robić na tych zajęciach i postaram się sprawdzić wasze umiejętności w praktyce. — powiedziała i zaczęła wykład o pielęgnacji i doglądaniu magicznych roślin, który o dziwo niezbyt różnił się od mogolskich sposobów uprawy roślin. Wyjaśniła im zasady bezpiecznej pracy i omówiła zagadnienia, które poruszą w tym roku.
Wydawała się dość rozgarnięta i biło od niej ciepło co było mile widziane. Nie wydawała się mieć jakichś nieczystych uprzedzeń do któregokolwiek domu co również zyskało pozytywny odzew. Okazało się, że jest opiekunką domu Hufflepuf, a zielarstwo to jej ukochany przedmiot. Dostarcza ona również składniki do eliksirów dla profesora Snape'a. Szybko zyskała sobie sympatię uczniów.
— No! To zabierajmy się do pracy. Zacznijmy od przesadzania mandragor. Czy ktoś wie co to mandragora? — zapytała spoglądając na uczniów. Podniosła się jedna niepewna dłoń. — Proszę mówić — Chłopiec Nabazgrał coś na kartce i podał nauczycielce. — Bulwa wygląda trochę jak noworodek. Dorosłe osobniki swoim krzykiem mogą zabić, niedojrzałe sadzonki, tylko ogłuszyć. Jest stosowana w miksturach leczniczych, można z niej uważyć eliksir ożywiający i jest silnym środkiem pobudzającym. * — przeczytała i odłożyła papierek do kieszeni. — Brawo! Dziesięć punktów dla Slytherin za wyczerpującą odpowiedź, panie Snape. Poza tym może się Pan spokojnie posługiwać językiem migowym. — uśmiechnęła się. — No dobrze! Zacznijmy przesadzanie. Pamiętajcie, żeby dobrze założyć nauszniki, te mandragory, z którymi będziemy pracować są jeszcze niegroźne, ale ten krzyk nie należy do przyjemnych. Następnie mocno pociągnięcie za wystającą część rośliny razem z korzeniami. Potem musicie szybko włożyć sadzonkę do drugiej doniczki i przysypać ziemią. Uwaga! Nawet nie próbujcie ich drażnić, mogą ugryźć. — wyjaśniła — No dalej! Zaczynajcie. Za każdą poprawnie wykonaną pracę dostaniecie pięć punktów.
Uczniowie wcisnęli nauszniki na głowy i zabrali się do pracy. Harry złapał za liście wyrastające z ziemi i pociągnął. Jego oczom ukazała się gruba bulwa, miała oczy i usta, które po chwili otworzyły się w przytłumionym przez ochronne nauszniki krzyku. Havier również był na tym etapie pracy, szturchnął przyjaciela i pokazał mu swoją sadzonkę. Harry uśmiechnął się zakopał jego mandragorę po czym znów spojrzał na pracę białowłosego. Zrezygnowany zobaczył, że Havier drażni bulwę mimo wyraźnego zakazu nauczycielki. Śmiał się tak dopóki roślina nie zaczęła próbować odgryźć mu palec. Chłopiec krzyknął wymachując ręką próbując oderwać od siebie dzieciopodobną istotkę. Harry uśmiechnął się z pożałowaniem i pomógł Fawley'owi.
— Dzięki — powiedział i uniósł kciuk w górę. Zakopał swoją roślinkę i oparł się o przyjaciela.
Lekcja dobiegała końca. Slytherin zyskał czterdzieści punktów, a Gryffindore trzydzieści pięć. Uczniowie opuścili cieplarnię kierując się na następne zajęcia, w przypadku Slytherinu, Obrony Przed Czarną Magią.
* Opis i działanie mandragory zapożyczone ze strony: https://harrypotter.fandom.com/pl/wiki/Mandragora
Witam! :DD
Od jakiegoś czasu starałxm się stworzyć rysunki Havier i Harry'ego. Z Harrym poszło mi trochę lepiej bo najpierw narysowałam go na kartce, a potem przerysowałam w Ibispainta, ale z Havierem trochę mi zeszło. Dzisiaj dokończyłam oba. Mam nadzieję że się spodobają :]]Harry:
(Harry w rzeczywistości powinien mieć nieco ciemniejsze włosy, ale nie do końca pasowały do kolory outline'u)
Havier:
(Portet Haviera niezbyt mi się osoba ale ze wszystkich, które zrobiłam najbardziej pasował)
A tutaj również obrazek Haviera, ale w nieco innym stylu:
A takie odcienie na początku miał mieć Harry, ale nieco je zmieniłam:
CZYTASZ
× Kwiat Wisterii × ×tomarry fanfiction× [w trakcie]
FanfictionA co jeśli Harry od początku miał zostać horkruksem Voldemorta? W pamiętną noc w Kotlinie Godryka umiera Lily, James... i Harry Potter. A przynajmniej tak się wszystkim wydaje.. Treści erotyczne mogą się pojawić w późniejszych rozdziałach