[ 10 - Demokracja i Voldemort ]

512 35 14
                                    

Ehh... straciłam dość ważną część tego rozdziału. Pisałam offline i niestety nie została zapisana bo nie wchodziłam na wattpada kiedy miałam już włączone Wi-Fi. Później przez przypadek stanelam kolanem na telefonie który był na materacu więc się wygial, ekran rozlany, szybka praktycznie cala polamana. .. teraz muszę się męczyć ze  Starym gratem ze zjebaną autokorektą. Błagam mówcie jakby jakieś słowo w tej części było kompletnie wyrwane z kontekstu...
Różdżki dla zniszczonego telefonu, długo mi służył i naprawę się do niego przywiazalam ...

/*

Zapraszam do czytania....

Ostatnią lekcją były eliksiry, na które udali się zaraz po Obronie Przed Czarną Magią. Znajdowały się na prawie najniższym piętrze w szkole. Pod nim były jeszcze nieużywane cele, które zostały stworzone przez Salazara Slytherina na początkach istnienia szkoły. Teraz nikt się tam nie zapuszczał. Może ze strachu przed duchami ludzi, którzy zostali tam zamordowani wieki temu? Harry był ich nawet ciekawy i zastanawiał się nad zapuszczeniem tam za jakiś czas. Wcześniej w pokoju wspólnym słyszał o plotkach, że każdy kto tam zaszedł nigdy nie wracał, ale to go nie odtrąciło. Zapewne prefekci straszyli młodszych uczniów w obawie, że ktoś kiedyś tam zabłądzi, a potem nie będzie mógł spać po nocach.

Profesor Snape również opowiadał mu tego typu historie kiedy był nieco młodszy. Skończyło się to zasikanym łóżkiem i bezsenną nocą dla ich obu. Dla Harry'ego ponieważ nie zamierzał spać sam kiedy wydawało mu się, że w rogu pokoju stoi czarna wysoka postać o nienaturalnie powyginanych kończynach, a dla Severusa dlatego, że jego mały skarb co chwilę zaczynał płakać w jego ramionach. Więcej nigdy nie powiedział my nic o podobnym klimacie.

Harry uśmiechnął się przypominając sobie tą nieco żenującą historię i stanął pod salą lekcyjną. Havier spojrzał na niego niezrozumiale, ale kiedy młodszy Snape machnął tylko ręką wzruszył ramionami i spoglądał raz lewo, raz w prawo w oczekiwaniu na profesora.

Nauczyciel otworzył drzwi równo z planowanym rozpoczęciem zajęć. Pierwsi do klasy wpakowali się Gryfoni zajmując miejsca po prawej stronie. Slizgoni natomiast z gracją i bez przepychanek usiedli przy lewej ścianie.

Klasa była wyjątkowo ciemna, ze względu na położenie w lochach i brak okien. Jedynym co ją oswietlalo były pochodnie płonące chłodnym, błękitnym, nieszkodliwym ogniem. Wszystkie ściany były z kamienia, a całe pomieszczenie wyglądało jakby zostało bezpośrednio wyryte w skale. Gołe, bez obrazów, plakatów  i innych podobnych bibelotów, które i tak zostały by zniszczone przez opary oraz możliwe wybuchy eliksirow.

W czterech rzędach równo zostały ustawione trzyosobowe ławki. Na każdej z nich ułożone byly kociołek, deska kuchenna, nóż do krojenia składników, moździerz i metalowa łyżka odporna na stopienie w żrących eliksirach oraz kilka innych z różnych rodzajów drewna. Oprócz tego uczniowie na swoich biurkach mieli miejsce na kałamarz i książki. Przed wszystkimi lawkami stała wysoka katedra dla nauczyciela, obok niej stala wysoka szafka wypełniona Książkami.

Snape senior  energicznym chodem dotarł do swojego miejsca. Spojrzał oceniajacym wzrokiem na uczniów. Większość gryfonów wzdrygnela się na nieprzychylne spojrzenie mistrza eliksirow. Slizgoni natomiast zostali jedynie obdarzeni chłodnym i opanowanym wzrokiem nauczyciela. Mężczyzna niezauważalne zatrzymał oczy na swoim synu, przez chwilę można było ujrzeć w nich jakąś miękkość, bardzo niepodobną dla gardzacego uczniami profesora. Szybko jednak wszystko wróciło do chłodnej normy i Severus zabrał głos.

- Na tych lekcjach nie będzie bezsensownego machania rozdzkami czy niepotrzebnych wyglupow. - zaczął. - Mam nadzieję że wezmiecie te zajęcia na poważnie i nie będę zmuszony karać was za niekomptenecje. Aby przyrządzić nawet najłatwiejszy eliksir jest potrzebna duża precyzja i opanowanie, choć jestem pewien, że większości z was brakuje obu tych cech - tu spojrzał wymownie na uczniów z domu lwa. - Eliksiry to szlachetna dziedzina znana już od początków czaridziejskiego świata. Bezpośrednio łączy się z zielartswem i Opieką nad magicznym zwierzetami, ten drugi przedniot zaczniecie w następnych latach nauki. Tak więc jeśli chcecie osiągnąć jakiś poziom w mojej klasie, polecam się przyłożyć do wcześniej wspomnianych zajęć. - wyjaśnił kontynuując monolog. Część uczniów słuchała natomiast zdecydowana wiekszosc nie przykladala uwagi do slow nauczyciela. - Ma moich lekcjach oczekuje od was braku ignorancji, który karać będę odejmowaniem punktów i szlabanami. Nie mam zamiaru wam pobłażać. Nie toleruję rozmów na lekcjach i zajmowania się innymi rzeczami niż dany temat omawiany na zajęciach. Zamierzam również co kilka lekcji sprawdzać wasze kompetencje przez testy, sprawdziany i kartkówki. - zaczął przechodzić się po klasie. - Mam nadzieję, że wszystko jasne. Wszyscy powinniście już mieć zakupione podręczniki, jeśli nie, proszę wybrać po jednym egzemplarzu z półki obok mojego biurka, teraz. - kilka uczniów wstalo i po wykonaniu żądanej czynności wróciło do swoich ławek.

× Kwiat Wisterii × ×tomarry fanfiction× [w trakcie] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz