Rozdział 1.

30 1 3
                                    

Wyglądała jak twój największy błąd w życiu. I to taki, który z całych sił chcesz popełnić i przeżyć.

Oczywiście, wskoczyłem w to jak do głębokiego basenu. Tyle że był on pusty, a ten romans prawie skręcił mi kark.
Plus ja nawet nie potrafię pływać.

Ale to znaczyło wtedy nic. Albo jeszcze mniej. Radośnie wbiegłem w to z rozpędu, jak w betonową ścianę, pełną kolców i wątpliwości. A miała na imię Gabi.

Niska blondynka, o bardzo niebieskich oczach. Uśmiechnęła się do mnie lekko i nieśmiało i już wiedziałem. Przepadłem. To już. Jestem twój. Jestem zakochany i wiem że jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Muszę się z nią umówić. Muszę spojrzeć w te niebieskie oczy z odległości pocałunku. Chcę śnić o nich i obok nich się budzić. Wiem to, choć znałem ją jakieś dwa mrugnięcia i o jedno bicie serca za mocno.

No i umówiliśmy się. Raz. Potem drugi raz. Potem kolejne. Szybko przeskoczyliśmy w coś więcej niż tylko Spotykanie Się. To był najlepszy i najgorszy związek w moim życiu. Trzy długie lata, o których wolałbym zapomnieć i które jednocześnie, bardzo chciałbym przeżyć ponownie. Tak. Bolało. Ale ja chyba lubię jak boli. A miłość boli zawsze, im silniejsza, tym mocniej się potem wykrwawiasz. Tym mocniej upadasz, tym trudniej pozbierać się z połamanych fragmentów które pozostaną, gdy ta Druga, lepsza połowa, nagle oderwie się od ciebie i zniknie raz na zawsze, ostatecznie, kurtyna zapadnie i komedia romantyczna którą było wasze życie, nagle zamieni się w smutną koreańską dramę.

Poznaliśmy się z nią całkowicie przypadkiem. W pracy, w której sobie wtedy tylko dorabiałem. Tylko, choć lekko się tam zasiedziałem i te szybkie "tylko kilka dniówek", jakimś cudem zamieniło się w pełne dwa lata. Życie ma dziwne poczucie humoru, co nie?
Ale to było mocno potem. Skoczmy trochę do tyłu, ok?

Od zawsze wiem jedno.

Moja żona będzie ruda. To pewne.
Zobaczę ją kiedyś w tramwaju, pociągu, na przystanku. Lub zakocham się zanim zrobi trzy kroki i dwa oddechy, nieświadoma przechodząc obok mnie. I podejdę i ją poznam. A poznam ją po włosach.
Bo w tych włosach jest ogień a w jej oczach jest burza. I w moich oczach też jest burza i grzmoty i pioruny. Więc dojdzie, albo do globalnej katastrofy, albo do romansu którego nie wymyśliłby sam Bukowski.

I poznam ją po włosach. Po uśmiechu, po ustach. I po oczach. I odwołam wszystkie plany, wyłączę telefon, zapomnę własne imię, zagubię się w tych włosach i oczach i uśmiechu.

I już nigdy nie wrócę. I nie będę chciał wracać. Miłość to droga tylko w jednym kierunku, choć czasami kończy się nagle, ślepą uliczką i znakiem STOP. Ale tym razem będzie inaczej. Tym razem. Powtarzam sobie to za każdym razem. I patrzę na włosy mijanych kobiet. I na oczy i na usta i na te trzy kroki i o jeden za dużo.

Ciemność zamienia się w mrok, a potem w niezmierzonej głębi nicości rodzi się światło. Obudziłeś się wreszcie?
Z trudem otwierasz zaspane oczy, a powieki powoli skrzypią rozsuwając się i wtedy go widzisz, jasny poranek, który bez litości wdziera ci się do głowy. Ten poranek pachnie jak martwe niemowlaki, jak koniec miłości, tak jakby ktoś poderżnął gardło twoim marzeniom.

Coś głośno hałasuje za oknem, sprawiając że twoje ciało boli pierwotnym bólem, jakby życie gasiło na tobie papierosy albo zjadały cię wszystkie nowotwory świata. Przypominasz sobie że masz kaca. Głowa pęka ci w szwach, a mózg syczy i zaraz wybuchnie. Każdy szelest jest jak zgrzyt, każdy dźwięk jest bólem. Powoli, bardzo powoli wstajesz i podnosisz nogę. Potem drugą. Powoli. Oddychasz powoli, jakbyś miał robić to po raz ostatni w życiu. Wdech wydech wdech. Dasz radę. Rozglądasz się i nie wiesz gdzie jesteś. Nie wiesz kim jesteś. Ani nawet kiedy.

Tysiąc Pierwszych RandekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz