Rozdział 10

3 0 0
                                    

Pierwszy raz w swoim życiu zakochałem się, tak "na zawsze" i na zabój, mając dokładnie 11 lat.

Ten szekspirowsko tragiczny, wielki romans od początku był skazany na same klęski i porażki. Ona była za wysoka, a przepięknie czerwone włosy otaczały jej bladą szyję i muskaly kąciki jej równie czerwonych szminką ust.
Była i do dziś jest moim ideałem kobiety. Jakkolwiek szczera i czysta, ta miłość nigdy nie miała szansy urodzić się i przetrwać, bo ona była ze dwa razy starsza ode mnie. Była moją Panią Doktor, ja byłem jej pacjentem. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie, nie była pedo. Zaznaczę to może od razu.

Codziennie szczęśliwy przychodziłem do jej gabinetu i codziennie, nałogowo wręcz, wgapiałem się w te oczy i usta i te włosy. Była moim bogiem i religią i każdym cudem świata. Modliłbym się do niej, gdyby się tylko dało.
Miałem 11 lat i byłem definicją słowa simp. I miało mi to zostać na długo bo największe kłopoty w mym życiu, zawsze zaczynały się i kończyły przez kolejne kobiety. Wpadałem jak dziwka w kompot.

Ta czasami chora i toksyczna Fasycynacja rudymi kobietami została mi po dziś dzień. I love rude.
Obie moje narzeczone miały taki kolor włosów i prawie wszystkie inne ex. I nawet jeśli, na początku znajomości, niektóre z nich były blondynkami lub brunetkami, to jednak z czasem szybko stawały się rude. Wiedziały że mnie to mocno kręci i że właśnie wtedy podobały mi się najbardziej.

A może po prostu mam słabość do wyraźnie wrednych, ostrych lasek.
Albo. Szukam celowo ludzi podobnych do mnie.

Tysiąc Pierwszych RandekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz