J. poznałem, oczywiście jak zawsze, przez przypadek. Pracowałem wtedy akurat we wrocławskim Sky Towerze, jako ochroniarz, w garniturze i pod krawatem i nadal jeszcze mieszkałem z Gabi. Na miejscu była tam mini galeria i pewna drobna księgarnia. Tam właśnie, ściśnięty pomiędzy kartkami urodzinowymi, planszówkami i stosami nowych książek, poznałem J.
Oboje wyraźnie na siebie lecieliśmy, choć nie mieliśmy jeszcze ani miejsc ani biletów na ten konkretny lot. Nie teraz. Jeszcze nie teraz. Ponieważ jeszcze wtedy, ona miała faceta, ja miałem narzeczoną. Więc nie, nie zrobiliśmy nic głupiego. Łapy trzymałem mocno zaciśnięte i przy sobie. Tylko i wyłącznie dużo rozmawialiśmy, mając wiele wspólnych tematów i podobając się sobie na tyle, że oboje z góry wiedzieliśmy o tym fakcie. To było jak coś oczywistego. Widać to było w naszych lekkich uśmiechach pod nosem i w iskrzących oczach.
Często zatrzymywaliśmy się w bladym, zimnym korytarzu, prowadzącym do łazienki pracowniczej i przegadywaliśmy schowani tam dobre pół godziny. Wiedząc że jutro znowu spotkam ją w Skyu, przyjemniej wstawało mi się na te 16h pracy.
Po latach J. przyznała, że czasami miała ochotę, w tych konkretnych momentach, zaciągnąć mnie do kibla i wyruchać, tak na już, gwałtownie i na szybko. Ja też miałem taką samą chęć i tak samo brudne myśli w głowie, ale coś nas jednak wtedy powstrzymywało. Może po prostu lojalność wobec naszych ówczesnych +1.
Jednak wszystko ma swoje miejsce i swój czas. Na pewne rzeczy po prostu warto poczekać aż odpowiednio dojrzeją.Minęło kilka lat. Nagle dostaję smsa, od numeru którego wcale nie kojarzę.
"Mam do ciebie sprawę". Hm. Nie mam zielonego pojęcia od kogo i o co chodzi. Zaciekawił mnie ten es. Lekko zdziwiony odpisałem.
"A kim jesteś?"Odpisała mi i szybko skojarzyłem imię z dawną niewidzianą twarzą.
Klik. Klik. Kilka esów później. Umówiliśmy się na niedzielny spacer, do parku, bo okazało się że oboje mieszkamy bardzo blisko siebie, mocny rzut beretem i już.Prawie jej nie poznałem na żywo. Znacznie wyszczuplała, zmieniła kolor włosów na jasny róż. Wyglądała sexy w tej swojej ramonesce i rockowej koszulce. To dla takich lasek wymyślono Rock'n Rolla.
Nadal jednak miała ten figlarny uśmieszek pod nosem i te cudowne oczy. Oczy które wyzywająco sięgały ci poniżej pasa. Uwielbiałem ten jej dziki wzrok.
Długo rozmawialiśmy, po czym trochę na około ale skutecznie, wprosiłem się do niej na herbatę.
Miała wynajęty pokój w okolicy parku, więc niedługo potem byliśmy już na miejscu. Zamówiliśmy jakiś obiad z dowozem i bardzo szybko seans serialu, który odpaliliśmy chyba już tylko w ramach pretekstu, zamienił się w żarliwe całowanie z J.
Była bardzo ognista i namiętna i głośna. Jęczała i piszczała tak, jakby już dochodziła, a byliśmy dopiero na etapie pocałunku i dotykania.
Nie wiem, czy udawała to, czy realnie lubiła być aż tak głośno. Wiem jednak że mocno mnie to nakręcało i sprawiało że bardzo bardzo chciałem się z nią przespać. Co oczywiście zrobiliśmy. Po czym powtarzaliśmy aż do skutku przez kilka intensywnych miesięcy.
Podobno najlepszy seks faceci mają z niestabilnymi emocjonalnie kobietami.
Może dlatego podświadomie szukałem dokładnie takie laski. Kobiety z problemami i zaburzeniami. Najbardziej szalone, najlepsze w łóżku.
To stety i niestety była prawda.
Bo choć seks był zawsze mocny i głośny i przypominał sport wyczynowy, jazdę autem wyścigowym i maraton, to jednak w życiu prywatnym J. nie radziła sobie wcale. O czym dowiedziałem się bardzo szybko po jej pierwszym ataku.J. cierpiała od kilku lat na zdiagnozowany klinicznie borderline, raz w tygodniu chodziła na terapię, regularnie brała mocne leki. Często dostawała silnych ataków paniki. I bywało że musiałem ją rozebrać, zanieść pod prysznic, wykąpać i delikatnie zanieść do łóżka.
Przez cały czas naszej relacji opiekowałem się nią i starałem wspierać. Ale ogień który ją palił, wypalał ją aż do dna. Często rozrywała sobie twarz pazurami. Krzyczała w poduszkę. Biła się zaciśniętymi pięśćmi. Patrzenie na to i powstrzymywanie jej przed raniem samej siebie, bywało strasznie bolesne dla mnie, jako jej faceta. Kochałem ją a bezradne patrzenie jak twoja ukochana cierpi, to najgorsze co cię może spotkać.
Często, od razu po mocnym seksie, zaczynała płakać i dostawała nagłego ataku. A im silniejsze były emocje w trakcie i ostrzejszy sam seks, tym bardziej reagowała na to wszystko po.
Była piękna i kobieca, choć tak delikatna, że bałem się ją połamać i zranić. Jednocześnie sama preferowała tylko ostry i mocny seks.
Chyba chciała poczuć że jeszcze żyje.
Co niestety sam też dobrze rozumiałem. Sam robiłem od zawsze to samo. Jak bardzo możesz się zeszmacić, żeby w końcu coś poczuć.J. lubiła być skrajnie zdominowana, zgnieciona, związana, duszona, gryziona. Lubiła czuć się zależna i całkowicie bierna, uległa i posłuszna.
Lubiła bardzo dużo skrajnych rzeczy i miała całe szuflady zabawek erotycznych.W łóżku bywała zwykle dzika i szalona.
Seks z nią był przygodą i sportem i wydarzeniem. Obok K. chyba z nikim nigdy nie przeżyłem aż tak dobrego i skrajnie namiętnego pieprzenia się na olimpijskim poziomie. Oboje to kochaliśmy i staraliśmy chyba zedrzeć seksem wszystko to, czym byliśmy, uciec przed światem w orgazm i zwierzęcą cielesność.
To było jak nałóg.Mało osób o tym wie, ale seksoholizm to strasznie smutna i wyniszczająca choroba. Bo kiedy już uzależnisz się od ciała drugiej osoby, przepadłeś i musisz dostawać codzienne, duże dawki tego narkotyku, tego zastrzyku z dopaminy i endorfiny. Oboje wyraźnie byliśmy uzależnieni od dobrego seksu. Do takich rzeczy człowiek nawyka najszybciej.
Więc nawet gdy już zerwaliśmy i miłość się skończyła, nadal spotykaliśmy się z J. Czysto dla sportu, dla orgazmów i by nasze nagie, spocone ciała zatańczyły znowu razem.Czasami mijam ją, widzę zza szyby jak pracuje, w sklepie odzieżowym blisko mojego domu. Za blisko.
Zawsze, za każdym razem serce trochę kłuje mnie i czuję chęć by podejść i przywitać się, zapytać co u niej.
Zawsze, za każdym razem, zduszam te myśli i idę dalej.Czasami trochę za nią tęsknię.
Za tym uśmiechem i tym, jak na mnie zawsze patrzyła.