59

42 2 4
                                    

^???^

Wraz ze znajomymi wracamy właśnie z jeziora.

- Ej wbijamy do kawiarni? Ponoć mają dobre naleśniki, a bym sobie teraz takie pare opierdolił.

- No jak chcesz to możemy, napiłbym się w sumie kawy mrożonej.

- Martin mówisz o tej kawiarni przy kwiaciarni?

- Taaa... Słyszałem że szukają kogoś do pracy, ciekawe czy znaleźli.

Szczerze to tak niezbyt słuchałem co gadają chłopacy. Byłem zapatrzony w telefon. Przeglądałem w sumie portale społecznościowe.

- Te żyjesz? - szturchnął mnie ramieniem Alex.

- Eee..  Co? Co jest?

- Jesteśmy na miejscu ziom. Wysiadaj.

- Co już?

- Taak...? Tak to jest jak patrzysz na te laski na tych portalach. Ogar trochę może co?

- Coś ty... Wydaje Ci się. Pozatym nie szukam miłości tylko jak już jakaś przygoda na jedną noc.

- Ehh.. Stary... Kiedyś znajdziesz tą jedyną i będziesz się uganiał za nią jak potulny piesek. Wtedy właśnie powiesz "Tak Alex miałeś racje".

- Nie wymyślaj.

- Wspomnisz moje słowa.

- Ej idziecie!

- Taak! - odpowiedzieliśmy razem.

Weszliśmy wszyscy do budynku, robiąc przy tym duży hałas jak zwykle. Usiedliśmy w rogu pomieszczenia, gdzie zazwyczaj siadaliśmy w takich miejscach.

Włączyłem telefon i zacząłem się bawić nim, po momencie przyszła kelnerka.

- Co podać?

- Najlepiej to Twój numer telefonu Skarbie. - powiedział Martin.

- Znowu się zaczyna... - powiedział pod nosem Alex.

- Co proszę?

- Twój. Numer. Telefonu. Kochana.

- Ah rozumiem osiem dużych ekspresso, do tego cały czekoladowy tort, plus dla każdego pana duży deser z owocami i lodem. Aaa no tak! I jeszcze dla każdego po herbacie mrożonej oraz po trzy kawałki szarlotki. Czy coś pominęłam?

- E... Umm... Co? E... Nie? - powiedział jąkając się Martin.

- Świetnie! Dziękuję za zamówienie. - powiedziała po czym odeszła.

- O chuj! Ale Ci pojechała! - powiedział Joe.

- Ktoś Ci pysk w końcu zatkał. Hahaha..  - zacząłem się śmiać.

- Ha ha ale śmieszne. - powiedział naburmuszony chłopak.

- Co racja to racja, śmiesznie było Martin. Nie wiem czy widzieliście ale miała plakietke że się dopiero uczy. Czyżby zatrudnili kogoś?

- Prawdopodobnie. Często tu przychodzę i nie widziałem jej. - odpowiedział Martin.

Po parunastu minutach dziewczyna zaczęła przynosić do nas zamówienie, które w sumie sama złożyła. Robiła to z dużym uśmiechem na twarzy. Na koniec przyniosła tort z zapalonymi świeczkami, podając go bliżej Martina.

- Żebyś się zakrztusił jak będziesz to wszystko jadł, żebyś się wyjebał jak będziesz stąd wychodził, żeby Ci ptak nasrał na Twoje blond włosy, żeby Ci się przebiła opona w samochodzie i żebyś zatrzasnął kluczyki w nim, żebyś zbił lustro, żeby przeszedł Ci czarny kot. Wszystkiego najlepszego Ci życzę drogi kolego. Ahhh... No i chyba nie musze wspominać że nie wyjdziecie stąd jak wszystko nie zniknie z tych talerzy. - powiedziała dalej się szeroko uśmiechając.

Duch / creepypasta (Kapkę zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz