Rozdział XXXV - Bros before hoes

199 15 14
                                    

~*~

Eren

Wstał o piątej, żeby doczytać podręcznik i notatki jakie wysłał mu Braun. Oczywiście jego kumpel bazgrał jak kura pazurem co utrudniało i jak fatalną sprawę. Miała być dzisiaj wejściówka, dla wszystkich i zostało to dość mocno zapowiedziane podczas jego nieobecności. Prawie przeoczył swój przystanek pod wydziałem, taki był zaczytany w ogromie pojęć. Przeczuwał ból i niepowodzenie, ale póki miał wolną chwilę chciał zwiększyć swoje szanse. Chodzenie na konsultacje i poprawki to jedna z ostatnich rzeczy, których teraz potrzebował. Zoe był surowa, wszyscy wykładowcy byli. Dlatego gdy projektor wyświetlił pytania miał ogromną gulę w gardle. Coś wiedział, kojarzył każde pytanie z jakąś odpowiedzią. Było źle, ale nie tragicznie. Od razu wziął się za pisanie, próbując skupić się na zadaniu, a nie zdenerwowaniu. Wczorajszy dzień był intensywny i cudowny, skupienie przychodziło mu przez to z trudem nawet teraz. Te kobaltowe tęczówki w jego głowie mogłyby mu dać na trochę spokój...

~~

- Ej, zdałeś? - zapytał go Braun na szlugu.

Wzruszył ramionami. Gdy skończył pisać bolała go ręka, ale dużo zawierzył swojemu marnemu szczęściu. Coś dzwoniło, wyraźniej lub mniej, ale dzwoniło. Oby w dobrym kościele. A co jeżeli jego odpowiedzi okażą się kompletnymi pierdołami? Czy Hanji pokazałaby Ackermannowi jego błędy? Chyba spaliłby się ze wstydu, gdyby on to przeczytał!

- Nie mam, kurwa, kompletnego pojęcia - odparł, wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. - Wczoraj byłem zajęty do wieczora. Jestem kompletnie styrany, brakuje mi doby - zaczął się żalić.

- Ja też uczelnia albo robota - mruknął, chowając twarz w dłoniach. - Niech coś jebnie w ten instytut, ile tych testów, dopiero październik. Gdy mam iść do biblioteki to mam mdłości.

Czemu wszystko musiało być tak cholernie trudne? Czemu nie mógł mieć normalnych starych? Czemu sam zdecydował, że będzie prowadzić życie w takim stylu? Imprezki, spotkania, litry alkoholu. Czy właśnie doszedł do tego, że to miało pełnić funkcję zapomnienia, odskoczni? Czy odkrywał siebie, wewnętrznego kujona, który wcale nie lubił imprez i chce prowadzić spokojnie życie, bez adrenaliny i w ogóle?

Nie, raczej z tym kujonem i spokojem nie...

- A jeszcze zbliża się fuksówka wydziałowa, a potem Halloween. Jutro jeszcze rave, nie? Przecież tu nie ma czasu siedzieć kurwa w tych podręcznikach! - warknął Reiner. - Co ja mam młodość sobie zmarnować na czytaniu starych dziadów?

NO WŁAŚNIE, TYLE RZECZY DO ROBOTY! Czemu kurwa świat wygląda tak, że żeby przeżyć i mieć co do gara włożyć to trzeba było wypruwać sobie flaki w robocie?! No może on nie wypruwał, ale jego robota była za to w skrajnie dziwnych godzinach! Z dnia na dzień robiło się coraz zimniej i ciemniej, przez co chciało mu się spać bardziej niż zwykle. Studia, praca, życie towarzyskie, raczkujące życie miłosne, a to wszystko w cieniu pojebanej rodziny. Miał dość tego dnia, a nie było jeszcze dwunastej!

Zabrzmiał mu dzwonek w telefonie.

- Oi, oi, oi, horrorshow, baw się dobrze albo zgiń. Walcz, Reiner, musisz iść naprzód - zaśpiewał wstęp do piosenki i rozwinął swą myśl, odbierając jednocześnie połączenie od Reiss. - Halo?

Braun prychnął pod nosem, łapiąc aluzję.

- Przeszedł do ciebie polecony, z policji - usłyszał na wstępie. - Powiedziałam listonoszowi, że jestem twoją żoną, bo chciał zostawić awizo. Podziękujesz później.

Rozszerzył oczy. Czyżby się doigrał za te cholerne zderzaki?! Jednak ten typ miał kamerkę?! I czemu od razu żoną, mogła powiedzieć, że siostrą!

Chłopak z sąsiedztwa [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz