Rozdział XIV - Oi, jestem dumny

300 14 6
                                    

Levi

Właściciel zakomunikował mu niedługo po swoim wejściu, że w sumie to on już zamyka front zakładu i idzie spać, bo dla niego to już godziny na spoczynek. Pożegnał się z nim, a potem wrócił do kurwowania nad robotą. Przyjdzie do domu to zdecydowanie walnie coś mocniejszego na uspokojenie.

~~

Usłyszał szamotaninę z drzwiami frontowymi. Spojrzał na zegarek - za kwadrans dwudziesta pierwsza. Olał temat, światło powinno być zgaszone, numer był na drzwiach, a on tu tylko szykował zwłoki do pochówku.

~~

Dobra, usłyszał przekręcane zamki na tyłach kostnicy. To mogło świadczyć tylko o jednym - Jaeger przybył, i to wybitnie spóźniony. Spojrzał w tamtą stronę, automatyczne światło zapaliło się i od razu poznał go po sylwetce. I to mimo grubego, popękanego szkła, które zniekształcało praktycznie wszystko. 

Rozległo się pukanie.

- Wejść - rzucił.

Drzwi uchyliły się, a brązowa głowa, w sumie z całym ciałem weszła do kostnicy. Pierwsze co zobaczył to skrajnie zmęczone oczy i rozwiane włosy. Był cały, a to go cieszyło. Nie mógł jednak tego od tak okazać...

- Oi, jednak dotarłeś.

- Tak... przepraszam za spóźnienie, ale... ah... dużo by opowiadać.

Coś nie grało, było dokładnie tak jak myślał.

- Może wyjdźmy, będą ci się śniły koszmary - stwierdził.

Zdecydowanie Eren nie powinien oglądać takich rzeczy. Już pomijając gotyckość chłopaka i dość mroczny wizaż...

- Nie przeszkadza mi to, naprawdę. Jak będą mi się śniły to na pewno nie przez to, aż tak wrażliwy nie jestem.

- Oi, jasne - mruknął zupełnie nieprzekonany.

Obserwował go pilnie. Miał bardzo ładną obrożę wokół szyi i... odpowiednią do okazji bluzę. Mimo wszystko jego argumenty go nie przekonały. Odłożył narzędzia i zaczął ściągać uniform ochronny, uprzednio wypędzając sprzątacza z jego czterech ścian. 

~~

Poszli zapalić na dwór. Z przyjemnością usiadł na drewnianej ławce, a przed tym rozprostował zziębnięte kości. Na dworze w porównaniu do temperatury w chłodni było ciepło. Eren zaś wskoczył na barierkę. Łańcuchy przy jego pasku zabrzmiały dźwięcznie, a długie nogi zaczęły lekko ruszać się na boki.

- Tylko nie wyrżnij - rzucił ostrzegawczo. - Napis na bluzie tematyczny?

Szatyn skrzywił się lekko.

- Tak, wygrałeś - odparł z rezerwą. - Już więcej się z tobą o nic nie zakładam.

Teraz to nie było ważne.

- Oi, pisałem, żebyś się nie przejmował.

- Huh, naprawdę? Nie... nie sprawdzałem telefonu.

Przyjrzał mu się dokładniej, a w zasadzie jego twarzy. Dolna warga zdecydowanie była w gorszym stanie niż wczoraj. Poza tym, czy on płakał? Szczeniak wyciągnął telefon, a jasność wyświetlacza rozbłysnęła przez co dokładniej mógł przyjrzeć się obroży. I tak, ryczał, poznał po zaczerwienieniach i spuchnięciach.

- Eren, wszystko w porządku? - zapytał.

Powinien mu powiedzieć, że się martwi? Co do zasady odkąd zorientował się, że nie ma go w pracy myślał o tym, co mogło się wydarzyć. Na szczęście temat seryjnego mordercy został zamknięty, gdyż Floch gnił w areszcie, ale gdyby nie to, autentycznie poruszyłby niebo i ziemię żeby upewnić się, że szczeniakowi nic nie jest.

Chłopak z sąsiedztwa [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz