Rozdział XXVI - A zrobiłbyś?

272 18 12
                                    

~*~

Eren

Mruczał, całkowicie zadowolony z dalszego obrotu spraw. Po wycałowanym karku, bluza została mu podwinięta, a chętne do pieszczot usta trafiły między jego łopatki. Levi jeszcze dociskał mu głowę do posłania, przez co dostawał co chwilę systematycznych, przyjemnych dreszczy. Plecki mu zostały więc całe wycałowane, a mokre ślady po języku przyjemnie wchodziły w reakcję z chłodem w pokoju. To było niesamowicie przyjemne i rozluźniające, pieszczoty pierwsza klasa. Z nikim w swojej romansowej karierze nie czuł się tak blisko jak z nim. Tak jednocześnie bezpiecznie i z dreszczykiem adrenaliny.

- Jak Olou nam wami groził - zaczął mówić. - Przez moment nie pomyślałem, że podniesiesz na mnie rękę.

Przymknął oko, czując zęby na swoim boku.

- Mądrze - usłyszał odpowiedź. - Bo nie podniosę.

Odwrócił się do niego, wciąż z podwiniętą bluzą. Złapał kochanka na głowę, po czym zaczął ją masować stawiając na ugniatanie i koliste ruchy. Całowany i podgryzany miał teraz brzuszek, przez co czasami miał ochotę go od tej części ciała odciągnąć. Powstrzymał pierwotne zaniepokojenia i  podrapał go po karku, wbijając odrobinę mocniej palce. Usłyszał zadowolony pomruk.

A po dłużej chwili pieszczot cicho zaburczało mu w brzuchu.

- Oi, ktoś tu jest głodny - usłyszał z dołu.

- Mhm, i spragniony, i chce mi się palić - dodał, lekko zawstydzony.

- To czemu nie mówisz?

Levi podniósł głowę, sam zaś wzruszył ramionami. Nie były to dla niego teraz rzeczy pierwszej potrzeby.

- Bo tu mi dobrze - odparł cicho, przyciągając jego głowę do swojego podbrzusza. - Jeszcze troszkę...


~~

Stali w salonie, Levi ugniatał każdą możliwą poduszkę, ciągle nie mogąc się zdecydować. Nie rozumiał o co facetowi chodziło, po prostu poszedł za nim i stał obok niego, przyglądając się tej dziwnej procedurze.

- Ta będzie najlepsza - stwierdził w końcu, przykładając kwadratowy zmiękczacz do jego tyłka.

Wywrócił oczami, a więc o to chodziło.

- Levi, ja będę tylko siadać na krześle, nie zjeżdżać dupą po tarce...


~~

Herbata wciąż była ciepła, a gdy w końcu zapalił odetchnął głęboko, delektując się chłodnym mentolem, całkowicie zadowolony. Spojrzał na godzinę, była nawet późna. Gdy sobie pomyśli, że jego dzisiejszy sobotni wieczór miał standardowo spędzić z miotłą, robiło mu się gorzej. Tyle dzisiaj przeżył, widział i czuł! Ta sobota była genialna pod każdym względem, dawno nie przeżył takiego cudownego dnia, a ten się jeszcze nie skończył.

Spojrzał przez okno, idealnie z kuchni było widać jego pokój. Kotary miał odsłonięte, łóżko i kawałek wnętrza były bez problemu dostrzegalne, nawet w taką ulewę. No dobra, rzeczywiście będzie musiał umyć parapet. Huh, zebrało się to kilka miesięcy...

Zgasił peta, grzecznie siedząc na miękkiej poduszce, oglądając jak Levi krząta się po kuchni. Cokolwiek było w tym piekarniku, pachniało niesamowicie. No i teraz się już tak nie stresował jak ostatnio gdy tu siedział.

- Co piekłeś? - spytał.

- Krewetki z makaronem - mruknął zły. - Nigdy więcej, jebało tak, że myślałem, że nie wywietrzę.

Chłopak z sąsiedztwa [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz