Rozdział XXXVII - Daj mi już pyska

271 12 20
                                    

~*~

Jean

Wstał z tak ogromnym bólem dupy, że miał wrażenie, że naprawdę to ona go bolała, a nie jej psychiczny ekwiwalent. Był okropnie niewyspany! Łeb mu pulsował tępo, czuł się jakby coś go przeżuło i wypluło z ogromnym grymasem, dodając przy okazji jeszcze obrzydliwej flegmy, żeby za dobrze nie było. Marna kondycja psychiczna łokciami rozjebała się w jego fizyczności jakby często tu bywała i chciała tym ostentacyjnym gestem zaznaczyć całkowitą dominację nad resztą aspektów.

Masakra... 

Ten mały babsztyl darł się jakby coś ją opętało. Jaeger za nią latał po chacie niczym cień, próbując przemówić do pewnie równie małego rozumu. Wstał w nocy, zmęczony dniem na uczelni i ogólnie życiem, chcąc zareagować i rozpędzić wkurwiające go towarzystwo. Nic to nie dało, tylko usłyszał, że miał końską mordę. Na szczęście dla jego higieny snu Erenowi udało się poskromić tą domagającą się uwagi demonice, przez co mógł się jakoś dospać. Nie zmienia to faktu, że to nie było to, a lubił spać. Dużo, snem nieprzerwanym i spokojnym. Spanie było lepsze niż piwo u Hannesa, a to coś znaczyło. Obudził się w nocy jeszcze kilkakrotnie, przez podniecone piski i głośniejsze chichoty. Wiedział jedynie, że poszło o Ackermanna, tego cichego typa z naprzeciwka. Nie miał mu osobiście nic do zarzucenia, pomógł Jaegerowi wielokrotnie, migdalił się z nim i no... w ogóle, co oni tam sobie nie robili. Przyjebać się więc nie miał do czego, nikt go o to nie prosił, a on nie miał zamiaru szukać afery bez konkretów. Jak widać, one działy się samoistnie, z nim czy bez niego.

Zwlókł się z łóżka, drapiąc po brzuchu. Jak oni mają dzisiaj skakać do rana w darksynthwave'owym szale to strasznie marnie to widział. Rozciągnął się, przecierając zmęczoną twarz rękami. Wyszedł z pokoju, głęboko wzdychając i skierował swe kroki do łazienki, oczywiście ubrany jedynie w same gacie, bo był kurwa u siebie i wśród swoich. Spoglądając na wejście do pokoju Mikasy miał nadzieję, że czarnulka się wyspała. Tak, podbijał do niej, dość nieudolnie. Nie zmienia to faktu, że Ackermannówna siedziała w jego sercu bardzo mocno.

Eren to miał serio dobrze, wszyscy wokół niego skakali jak podniecone małpy na widok banana. Reiss była konkretnie dobrą dupą, nawet przez moment mu zazdrościł tego związku. W końcu kiedyś się nienawidzili, bardzo, jak tylko nastoletni gówniarze mogli. Ilość prostych w ryj i w inne części ciała jednak jakimś cudem ich do siebie zbliżyła. Normalnym było to, że Kirstein zamiatał Jaegerem podłogę, albo Jaeger zamiatał Kirsteinem. Żyli więc ze sobą jak kot z psem, jak dwie szmaty woźnego, każda na inny dzień - siwa szmata w dni nieparzyste, brązowa w parzyste.

Przełomem było to, że dojebały się do nich pewnego razu osoby trzecie, chcąc za pewnie przykozaczyć albo komuś się podlizać. Jakieś starszaki szarpnęły przy nim Erena, a jemu to się wydawało niezwykle nie na miejscu. Tak po ludzku. W końcu to on był od szarpania szatyna, to była jego pierdolona fucha i robota. Instynktownie stanął w jego obronie, a gdy sam dostał, to Jaeger stanął w jego. Zlali napastników więc wspólnie, ramię w ramię, zaczynając swoją raczkującą przyjaźń. Z rozwalonymi ryjami poszli na piwo, oczywiście zrywając się z ostatnich lekcji. On miał ogromną pizdę pod okiem, ledwo na nie widział, a Eren nie mógł do końca dnia zatamować krwawienia z nosa. Od słowa do słowa wyszło, że w sumie nie byli tacy źli jak sądzili. Oboje byli zbuntowanymi gnojkami z bananowych domów, ale ich rewolta objawiała się w innych aspektach. Sam utrzymał kontakt ze starymi, ale Jaeger to miał jazdę za jazdą i... rzeczywiste powody. Nie lubił Erena głównie za to, że jako naczelny chuligan brał go za rozemocjonowanego pozera. Wyszło po jakimś czasie, że to jemu było bliżej do tego miana. Eren miał tysiąc i jeden powodów więcej, żeby być takim jakim jest. Teraz rozumiał go już doskonale. Nie zakopali całkowicie topora wojennego, nadal jakaś krawędź wystawała. Obyli się ze sobą niesamowicie szybko, tak samo jak przyzwyczaili do bycia obok siebie. Dni mijały, a ich przyjaźń robiła się silniejsza.

Chłopak z sąsiedztwa [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz