Rozdział XXIV - Oi, jesteś masochistą? [+18]

580 18 14
                                    

~*~

Eren

Po nieoczekiwanym spotkaniu z Levim...  z przyjaciółmi pili jeszcze w samochodzie. Zasnął pomiędzy dziewczynami, zaliczając rasowy zgon i odcinę od rzeczywistości. Widząc w barze to żywe zainteresowanie w kobalcie, tę płynność i zaangażowanie w rozmowie,  po wyjściu upił i zjarał się totalnie na wesoło. Nie pamiętał jak dokładnie udało mu się wrócić do domu, ale obudził się w swoim łóżku, mając na sobie zmęczenie nocy. I buty, i kurtkę...

I znów robota...

Ruszył do łazienki, styrany jak diabli, chyba jeszcze nawalony, dlatego jako-tako się trzymał. Umył zęby, wziął cieplejszą niż zwykle kąpiel, paląc papierosa i bawiąc się gumową kaczuszką.  Wysoka temperatura w łazience działała niczym najprawdziwsza sauna. Po trudnych trzydziestu minutach poczuł się lepiej. Może jak nie nowo narodzony, ale miał przeczucie, że wyjdzie z domu bez większego problemu.

Sięgnął też po telefon, który zostawił na pralce. Oho, uśmiechnął się widząc wiadomość od sąsiada, wysłał ją dosłownie przed chwilą. Zdjęcie przedstawiało jakiś kamień górski, o intensywnie zielonej barwie, o białych, jasnych wtrąceniach.

- To jest chryzopraz.

Wyciągnąłem go z strumyka.

Pasuje do ciebie.

Levi na fotce trzymał go w dłoni, ubranej w lateksową rękawiczkę. Obok chyba leżała mikro-szlifierka, wszystko to na jakieś gumowej tacy. Musiał to obrabiać! Zrobiło mu się strasznie miło. Hyhym, ledwo "poranek", a Levi już o nim myślał... schlebiało mu to strasznie.

- Awww, miło mi <3

Jak poranek? Ja chyba umarłem, ale ciało nie zwróciło na to uwagi.

Długo nie musiał czekać na odpowiedź.

- Zmęczony, na szczęście zostało trochę urlopu.

A Twój?

Ustawił ładnie nogi, układając żółtą kaczuchę na kolanie. Cyknął ładne zdjęcie w pianie i od razu ją wysłał do mężczyzny. Chciał usłyszeć, że miał ładne kolano. 

- Jestem totalnie padnięty po wczoraj...

Ale dochodzę w pianie

*do siebie

Przymknął oko stwierdzając, że było kurewsko głupie, ale jakże zabawne.

- Oi, szczeniaku, tylko się nie utop. 

Wpadnij po pracy, jak nie dziś to jutro.

Uśmiechnął się pod nosem na tę propozycję. Chciał podjudzać i podjudził, ciekawe, czy Levi połknie haczyk.

- Przecież to będzie późno...

- To przyjdź na noc, skoro martwi Cię godzina. Nie gryzę.

"A mógłbyś" - pomyślał. Zagryzł wargę, widząc już oczami wyobraźni ich wspólną noc. Sięgnął po gigakaczkę, też gumową. Ją posadził sobie na mokrą głowę i zrobił sobie ładnego selfiaka, dbając o widoczność obojczyków i zaakcentowany, zarysowany profil. Oczywiście wysłał od razu. Miał dziką potrzebę spowodowania tego, żeby Levi czuł równie dziką potrzebę posiadania jego zdjęć na telefonie.

- A co będziemy robić?

Osobiście miał nadzieję, że będą się w końcu całować i pieprzyć, a potem mruczeć w swoich ramionach miłe rzeczy. Jak nigdy w życiu czuł się tak pewnie siebie, swoich dobrych stron, tego, że Levi go lubi, że lubi go bardziej. Że codziennymi czynnościami i swoim naturalnym urokiem, skruszył ten twardy mur obronny, jakim otaczał się kruczowłosy.

Chłopak z sąsiedztwa [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz