❝MEET THE FAMILY❞

405 12 229
                                    

OFICJALNIE rodzeństwo Hargreeves odniosło sukces. Udało im się powstrzymać koniec świata i w końcu po tylu niepowodzeniach, mieli idealną okazję do świętowania. Postanowili opić swój sukces, ale i także śmierć ich dwóch bohaterów: Aliny i Bena, ponieważ oni również bardzo pomagali im w walce z apokalipsą. Niestety, nie mieli tyle szczęścia, co oni.

Ich euforię przerwał głos zaniepokojonego Diego, który po tym jak wstąpił do salonu, wskazał na portret nad kominkiem. Jakież było jego zdziwienie, gdy jego oczom ukazał się portret ich zmarłego brata, a nie zaginionego sprzed laty Five'a.

—Czemu nad kominkiem wisi portret Bena?— zauważył Latynos, czym momentalnie wzbudził u pozostałych lekką panikę.

—Wiedziałem, że w końcu się zjawicie— nagle zza jednego z foteli przy kominku powstał ich... ojciec, który ustawił się kilka metrów przed nimi. Widok ich zmarłego taty kompletnie ich zdezorientował i dał do myślenia, że na pewno znowu coś spartaczyli.

—Tata?— spytał z niedowierzaniem Diego, podczas gdy pozostali patrzyli na starszego mężczyznę, marszcząc brwi.

—Ty żyjesz— palnął bez zastanowienia Luther, jak to zwykle miał w zwyczaju.

—To zaskakujące?— zmarszczył czoło po usłyszeniu tych nietypowych słów.

—Nie— uśmiechnął się niezręcznie, aby jakoś wybrnąć z tej sytuacji.— Masz rację. Ale cieszę się, że wróciliśmy do domu i... jesteśmy razem.

—Do domu? To nie jest wasz dom— powiedział niewzruszony, co wywołało u rodzeństwa panikę. Te słowa zmiotły ich z planszy, jednak nie przypuszczali, że ich najgorszy koszmar dopiero się zacznie.

—O czym ty mówisz?— odezwała się Allison.— To Akademia Umbrella.

—Znów źle— oznajmił, na co wszystkim dosłownie serca stanęły, a już zwłaszcza Five'owi. Właśnie zaczęło docierać do niego, że po raz kolejny bardzo poważnie zawalił. To wszystko zaczęło to przerastać, jednak podświadomie czuł, że najgorsze ma się za chwilę dopiero wydarzyć.— To Akademia Sparrow.

Nagle na górnym piętrze dało się usłyszeć kroki i zza bocznych ścian, wyłoniło się pięć szczupłych i wysportowanych sylwetek, jednak nie można było dostrzec twarzy postaci ze względu na oślepiające światło słoneczne, które padało zza szyby znajdującej się za nimi. Rodzina Hargreeves momentalnie zdębiała i przybrali pozycje gotowi do ewentualnej walki, gdy nagle zza filaru wyłonili się Ben i... Alina.

—Tato...— zaczęła słabym głosem dziewczyna, lustrując nowoprzybyłych wzrokiem swoich ciemnobrązowych oczu— kim są ci idioci?

Te słowa namieszały wszystkim w głowach. Każdy z rodzeństwa na widok dwójki swoich wybawców, ubranych w mundurki innej, „lepszej" Akademii ich ojca, poczuło ukłucie w sercu.

Mimo wszystko, nie da się ukryć, że te słowa najbardziej zabolały dalej oszołomionego Five'a, który dosłownie niecałe dwie godziny temu opłakiwał śmierć swojej przyjaciółki. Oprócz tego dalej pamięta jak ogromny ból odczuwał podczas pisania listu, dedykowanym dla niej, w którym zawarł wszystkie swoje przemyślenia, dotyczące ich relacji.

—Alina— śmiało wyminął zdezorientowanego Klausa i stanął dosyć blisko dziewczyny, tak że dzieliło ich dosłownie kilka kroków.

❝ALINA❞- THE UMBRELLA ACADEMYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz