❝WORLD'S BIGGEST BALL OF TWINE❞

283 11 327
                                    

NASTAŁ kolejny, nowy dzień, w nowej osi czasu. W barze, przy recepcji przesiadywali Klaus, Diego oraz Five, którzy plotkowali o potomku Latynosa, o którym on sam dowiedział się wczoraj, gdyż jego kochanka jeszcze za czasów przygody w Dallas, postanowiła mu go podrzucić. Niejaki Stanley był bardzo rozwydrzonym i pyskatym dzieckiem, co powoli wykańczało początkującego w tej dziedzinie ojca, a nawet nie spędził z nim doby. Niski chłopak właśnie przetrzepywał wszystkie przekąski wyłożone na szwedzkim stole, w poszukiwaniu czegoś dobrego do jedzenia.

—Co za nora— burknął pod nosem zrezygnowany i zaczął nabierać sobie jeszcze więcej jedzenia na swój już bardzo pokaźny talerz. Oczywiście, jego nieprzychylną uwagę usłyszał sam właściciel hotelu, który stał za blatem i wnikliwie przyglądał się jego ruchom, gdyż nastolatek wydawał mu się nieco podejrzany. Staruszek wolał mieć na niego oko, gdyż niejeden raz zdarzyło mu się, aby osoby o postawie podobnej do Stana zwędzili coś z bufetu, co było oczywiście wbrew regułom.

—Ten mały delikwent to twój syn?— spytał Klaus z uśmiechem na ustach, który jak zwykle, niezależnie od pory dnia popijał drinka.

—Rzekomo— mruknął ciemnooki poirytowany brakiem kultury swojego syna. Bowiem chłopak, który siedział kilka stolików dalej, łapczywie pochłaniał wszystko co nałożył sobie na talerz kompletnie zapominając o sztućcach.

—Ale zabawne!— Numer Cztery wybuchnął gromkim śmiechem. Bardzo bawiła go sytuacja, w której znalazł się jego brat, gdyż po raz kolejny wyszedł na jaw jego brak rozgarnięcia oraz nieumiejętność dopilnowania najoczywistszych rzeczy.

—A kto jest matką?— niespodziewanie podszedł do nich Five z drinkiem w ręce, który odstawił na blat okrągłego stolika, przy którym siedzieli jego bracia. Nastolatek oparł się łokciem o stół i nieprzychylnym okiem przyglądał się Stanleyowi.

—Lila— odparł krótko, co spotkało się ze zdziwieniem braci.

—Słucham?— Klaus momentalnie spoważniał.

—Lila tu jest?— spytał zdziwiony zielonooki nastolatek. Jeśli to prawda, mógłby spróbować porozmawiać z nią o tym całym zamieszaniu z osią czasu. Może jedna z jego najbardziej znienawidzonych osób ma jakiekolwiek pojęcie o tym jak mogło do tego wszystkiego dojść.

—Była. Podrzuciła go i prysnęła— odpowiedział zobojętniałym głosem.

—Nie przepadam za nią— wyraził swoją opinię długowłosy.

—Przestań. W zasadzie to rodzina— stwierdził Five. Faktycznie, po tym jak ciemnoskóra kobieta udowodniła, że ma moce, można uznać ją za równie niezwykłą jak reszta rodzeństwa.

—Wczoraj próbowała nas zamordować— oburzył się jasnooki.

—Jak mówiłem. Rodzina— odstawił kieliszek z kolorowym drinkiem na drewniany blat stołu.— Diego, czy ona wróci?— spytał, odwracając się w przeciwną stronę do braci, aby sięgnąć po barowe krzesło, które dostawił dla siebie.

—Mam nadzieję— zaczął i wbił wzrok swoich ciemnobrązowych oczu we swojego potomka, który zaczął go niewyobrażalnie denerwować— bo mamy w tej chwili ważniejsze sprawy na głowie!— wykrzyczał, aby nastolatek dobrze go usłyszał, co poskutkowało, gdyż uniósł głowę znad talerza.

—Uspokój się!— zwrócił mu uwagę niski brunet, który zajął miejsce na krześle.

—Gdzie Luther?— niespodziewanie w pomieszczeniu pojawiła się Vanya, w której zmieniła się pewna rzecz. Mianowicie jej włosy były teraz ścięte na krótką fryzurę, bardziej dla mężczyzny, jednak trzeba przyznać, że jej nowy wygląd bardzo jej pasował.

❝ALINA❞- THE UMBRELLA ACADEMYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz