Mijałam pełno nieznajomych mi drzwi, każde prowadziły do innego pomieszczenia.Miałam wrażenie iż mijałam ich tysiące, a końca ich nie widać.Znajdowałam się dokładnie w piwnicy, szłam z moim porywaczem przez ciemne, kręte, stare korytarze.Bałam się tak strasznie się bałam, ale cóż mogłam zrobić?
Jednie czekać na jakikolwiek ratunek.
Stanęliśmy przed metalowymi szarymi drzwiami, nim się obejrzałam byłam już w środku pomieszczenia.Na środku niego stało drewniane krzesło natomiast gdzieś w jego kącie stał mały stoliczek, na którym stała dość czrna duża torba materiałowa.A jeszcze w ninym rogu stał stary wyniszczony, brudny matetac.Wszystko jak tutaj przystało wyglądało na stare i budziło we mnie grozę.Josh mocno pchnął mnie na krzesło, przez co cicho pisnęłam.-Zostaw mnie!-Krzyczałam.
-Cicho bądź smarkulo!Co ty sobie wyobrażasz?!-Mówił i przypinał mnie w tym samym czasie psami do drewnianego krzesła, próbowałam wyrwać się z ich objęć lecz, nic to nie dało jedynie zdarte,piekące, czerwone nadgarstki.Ten ból sprawiał mnie na początek płaczu i bezradności.
-Ojj nie płacz maleńka-Schylił się do mojego poziomu widzenia.Ja od razu obruciłam głowę w inną stronę, Josha musiało to mocno zdenerwować, impulsywnie złapał mnie mocno za podbródek przekręcając moją głowę w jego stronę.-Już ryczysz a nic ci nie zrobiłem, czy to nie przesada?-Spytał się mnie sarkastycznie śmiejąc się do mnie w twarz.Nie wiem dlaczego ale nie stawiłam mu oporu,jeżeli mam skończyć tak, i w tym miejscu swój żywot to to zrobię.Josh podszedł do stolika, na którym stała tajemnicza torba sportowa, najwidoczniej czegoś szukał, i chyba nie za bardzo korzystnego dla mnie.Kilka sekund później podszedł do mnie z nożem w ręku, mocno przestraszyłam się.Serce przyspieszyło i biegło maraton, ogromną gula w gardle stała z oparciem jej przełknięcia,moje oczy zaczęły sie pocić.Nigdy w najgorszym koszmarze nie śniło mi się takie coś.Nie życzę tego najgorszemu i największemu wrogowi.
Josh zaśmiał się w niebo głosy, to, że się jego bałam sprawiało mu wielką satysfakcję i radość.To jest chore...on jest chory.-I co?-Podszedł do mnie i przyłożył mi ostrze do szyji.Próbowałam jak najdalej znajdować się od ostrego przedmiotu, czułam jak moje ciało wrzynało się w drewniane siedzisko.
-Proo...szę nie rób mi nic-cedziłam przestraszona.
-Mam nadzieję, że się dogadamy, tylko musisz powiedzieć mi wszystko co wiesz.Hmm może tak na rozgrzewkę powiesz mi coś o przewozie koki?
-Ja...ja...nic nie wiem przysięgam.
-No to chyba się nie dogadamy.-Przybliżył jeszcze bardziej niż do mojej krtani.
-Ale ja naprawdę nic nie wiem!
-Coś mi się nie chce wierzyć, że jedyna córka nie wie czym jej ojciec się zajmuje.
-Wiem... tylko, że ojciec nie informuje mnie o takich rzeczach.
-A myślisz, że kto jest jego spadkobiercą?Ja?!Bo mi się nie wydaje!
-Ale...
-Nie ma żadnych ale!Masz mi wszystko wyśpiewać!To może na inne tematy będziesz bardziej tematy będziesz rozmowna.To w takim razie masz mi opowiedzieć z szczegółami plan waszego domu.To chyba księżniczka wie prawda?-Ostatnie zdanie powiedział bardziej sarkastycznie niż poprzednie.
Milczałam, nie chciałam wydawać własnego ojca, po prostu nie mogłam, mogę ponieść najwyższą karę ale nie doniosę na własnego ojca.Tylko on mi tutaj został, moja matka została zabita przez inną mafię, z którą mój ojciec miał zatargi.-Plan domu!-Krzyknął mi prosto w twarz oddalając mnie od myśli.Wciaż nie odzywałam się, bardzo go to denerwowało, widać było iż puszczają mu już nerwy.Czułam, że przez to wszystko zaraz coś się stanie.-Daję ci ostatnią szansę-powiedział ostro i stanowczo.A ja wciąż nie powiedziałam niczego na moją niekorzyść.-Myślisz, że będę się z tobą cackał-odszedł z nożem w ręku i nerwowo chodził do pokoju.Niespodziewnie poluzował moje pasy i kazał mi wstać co uczyniłam.Wskazał nożem na ścianę, mówiąc do mnie przy tym abym do niej podeszłam, i tak zrobiłam.Josh zdenerwowany szukał czegoś w swojej torbie.Co jak co, ale nie przeczuwałam, że wyjmie z niej słodkie cukierki.Kilka sekund później poczułam ostry ból na swoich plecach, gdyż stałam tyłem do mojego oprawcy.Do moich oczu zaczęły napływać łzy.Potem kolejny raz krzyknęłam na całe gardło z bólu, z którego aż się przewróciłam i z bólem uderzyłam o zimne podłoże.Podniosłam głowę i spojrzałam się na chwilę od czego pochodzi mój ból.W rękach Josha zobaczyłam skurzany bicz.Czy on naprawdę mnie biczuje?Za jakie grzechy?
-To co porozmawiasz ze mną czy nie?-Zapytał się nawet dość spokojnie.
Milczałam.
Pożałowałam tego gdy dostałam jeszcze dwa razy w plecy z bicza.Krzyczałam i płakałam z bólu.Nie mogłam już wytrzymać potwornego bólu, którego mi sprawił.Runełam na zimną posadzkę.
Ciężko otworzyłam oczy, leżałam w potwornej kałuży swojej krwi.-Sama wybierasz, widzę, że na dziś masz koniec.Miło było ale się skończyło.-Powiedział i wyszedł, zamykając i przekręcając klucz w zamku.
Leżałam na lewym boku i płakałam z bezradności i z ogromnego bólu zadanego mi dziś.Nawet do cholery nie wiem, gdzie jestem, jaki jest dzień tygodnia i jaka jest godzina.To wszystko mnie już przytłaczało.Pytałam się w duchu dlaczego Josh mnie dziś nie zabił?Dlaczego nie robi to od razu.Jestem w tym wszystkim bezsilna, zostałam sama w ciemnym już pomieszczeniu.Jedyne moje oświetlenie, które składało się z jednej żarówki wiszącej z sufitu na drobnych kabelkach-zgasło.Nawet nie wiem kiedy moje ciężkie powieki opadły i odpłynąłam w krainę Morfeusza.
CZYTASZ
Genialny Plan
RomanceOboje żyją w tym samym świecie. Oboje są niby tacy sami, lecz jednak inni. Jeden z nich jest oczkiem w głowie swojego ojca, lecz oczko w głowie tatusia musi się w końcu zgubić i radzić sobie zupełnie same. Drugi zaś to bezwzględny mafista, który z z...