Rozdział 6

141 9 0
                                        

Obudziły mnie czyjeś głosy, należały one do Emiliano, który delikatnie trzymał mnie w swoich umięśnionych objęciach i opuszkami swoich palców poprawiając mi kosmyki moich blond włosów.Gdy tylko rozejrzałam się po pomieszczeniu niczym nie różnił się od tego w którym się znajdowałam.Wydawało mi się, że nie ma tu innych pomieszczeń niż tych, w których się już znajdowałam.Wszędzie były takie same warunki, wilgoć, brud, wszędzie było okropnie zimno aż cała drżałam zamarzając.Myślac i patrząc na piękne tęczówki Emiliano, przypomniałam sobie sen, który mi się śnił, na jego myśli od razu zaczęłam płakać, zamknełam oczy, aby jak najmniej ich wydostało się ze mnie.

-Nie płacz proszę-Doszedł do mnie cichy szept.Po nich otworzyłam oczy, krople spływały po moich policzkach w dół.
Dopiero wtedy zorientowałam się jak blisko znajdowałam się mężczyzny, czułam jego odech na swojej twarzy, jedno zapach, jego obecność...

-Ja już nie chcę tu być.Boje się...-Udało mi się coś z sobie wydusić.

-Spokojne-powiedział i kciukami delikatnie starł moje łzy.-Wyciągnę ciebie z stąd, razem z stąd wyjdziemy, bez ciebie się nawet z stąd nie ruszę.

Uśmiechnęłam się do niego, po czym odwzajemnił mi tym samym gestem.Położyłam się w jego objęciach i zamknęłam oczy.Niestety nie trwałam tak długo, gdyż Emiliano wstał i podsumał mi jakiś chleb i wodę.

-Proszę zjedz, musisz mieć siły żeby stąd uciec.

Pokiwałam tylko głową jednoznacznie"nie".

-Proszę..-W jego głosie można było wyczuć smutek i błaganie.A w jego tęczówkach odbijała się troska.

-A ty?A ty coś jadłeś?

-Proszę zjedz.

-Jadłeś?- Ponówiłam pytanie.

-Nie...ale chcę żebyś ty wszytko zjadła, ja sobie jakoś poradzę.Najważniejsza jesteś ty.

-To nie prawda...proszę zjedz ze mną.Nie zjem nic dopóki ty niczego nie zjesz.-Powiedziałam z smutkiem.-Proszę weź.-Dodałam błagając.Emiliano zrobił tak jak kazałam i wziął jeden kawałek starego chleba.

Nastała dość niezręczna cisza, każdy delektował się i cieszył się tym co jadł, dawno niczego nie jadłam, od kilku dni żołądek mnie ściska.

-Gdybś tutaj nie był, to co by było?

-Nie poznał bym ciebie, i żył bym jak zawsze w głupiej monotonii i pewnie teraz siedziałbym przed biurkiem i podpisywał jakieś papierki.A ty?

-Nie mam dość ciekawego życie, pewnie czytałabym książkę przy jakiejś pysznej herbacie i może rozmawiała bym z moim najlepszym przyjacielem.

-Kto ma taką przyjemność nim być?-Zapytał mnie.

-Mój ochroniarz ten, który był wtedy i bronił mnie przed tym całym porwaniem.A ty masz jakiegoś najlepszego przyjaciela?

-Tak mam, jest to mój wspólnik moja prawa ręka Max, zawsze mi pomaga, na pewno teraz też to zrobi i mam też brata.-Oznajmił.

-Fajnie że masz rodzeństwo zawsze chciałam je mieć i wted...-Nie dokonczyłam ponieważ usłyszeliśmy głośne kroki zmierzające w naszą stronę, bardzo się przestraszyłam.Jeszce bardziej przybliżyłam się do mojego towarzysza w pokoju i przykleiłam się jeszcze bardziej do zimnej ściany.
Kroki wydawały się coraz głośniejsze, mój oddech stał się szybszy i głośniejszy, tak okropnie się bałam.Nikt do tej pory nie przechodził obok naszego pomieszczenia, było tu całkiem cicho.

-Ciii-Uciszał mnie Emiliano.-Spokojnie, nie bój się jestem tu razem z tobą-Szeptał.-Będzie dobrze, nie martw się...-Ewidentnie Emiliano nie zdarzył dokończyć swojej wypowiedzi, złapał mnie za rękę i przestał mówić ponieważ, usłyszeliśmy wkładanie i przekręcanie klucza w zamku od drzwi.

-Przyszedłem sprawdzić jak się czuje Clara.-Kamień spadł mi z serca.Zamiast zobaczyć najgorszego człowieka, którego dotąd widziałam, w drzwiach stanął blond chłopak.

-To ty, już myślałem że to Josh.

-On wyjechał na razie go tu nie ma, możecie być na razie spokojni.-Nie wiem ale wydawało mi się, że ten chłopak pracuje dla niego, nie powinien nam mówić takich rzeczy.-Przepraszam nie przedstawiłem się, mam na imię Fin.
Nie mam pojęcia dlaczego ten chłopak nam to wszytko mówi, skoro jesteśmy jego więźniami, nie powinien być dla nas taki miły.

-Spojrze na te rany-powidział i przybliżył się do mnie, lecz ja tylko jeszcze bardziej przesunęłam do Emiliano i przytuliłam się do jego boku.Tylko mu tutaj ufałam, nikomu więcej, nawet do tego miłego Fina nie miałam za grosz zaufania.

-Nie bój się proszę, on tylko chce zobaczyć twoja ranę, też mu nie ufam, ale jestem tutaj, jeżeli tylko coś tobie zrobi to odpowie za to.-Szepnął mi do ucha, tak aby z naszej konwersacji nie usłyszał Fin.Po tych słowach dopiero wtedy poczułam się trochę pewniej, dzięki temu że jest tu Emiliano czułam, że nic nie może mi się tu stać.
Powoli przysunał się do mnie Fin, obruciłam się do niego tyłem i podwinęłam swoją górna garderobę lekko do góry pokazując moje rany po biczowaniu.Poczułam jego dotyk na mojej skórze, zacisnęłam mocno szczękę jak i ręce w garść z bólu.Emiliano by dodać mi otuchy złapał mnie za rękę i kciukiem rysował prze różne rzeczy.

-Rany są dość szerokie i dość głębokie, co on ci robił?

-Bicz...-Tylko tyle udało mi się wydusić z sobie, nie wytrzymałam i już po chwili znalazłam się przytulona do Emiliano płacząc.

-Obawiam się że mogą pozostać tam blizny, prawie niewidoczne ale wciąż mogą pozostać, na razie jest wszytko opatrzone.Dobrze, że w miarę szybko ciebie opatrzyłem, bo mogło wkraść się zaskarżenie.

-Dziękuję ci Fin.Wiesz może kiedy przyjedzie Josh? Pomożesz może nam z stąd uciec?

-Josh powinien przyjechać jakoś jutro popołudniu.Myślę, że na mnie już czas, pójdę już zanim się ktoś zorintuje,że tu jestem, nie powinno mnie tu być.Postaram się przyjść jeszcze jutro rano, z jakimś lepszym jedzeniem.

-Ale czekaj..!-Krzyknął Emiliano, lecz Fin szybko wyszedł, nie zważając na jego wołanie.

Genialny PlanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz