Rozdział 9

114 5 0
                                        

Spałam sobie w wygodnym łóżku, mijały minuty, godziny, może i dni, lecz do końca nie wiem, ile już tu jestem.
Powoli tracę wiarę na wyjście z skąd, że ktoś kiedykolwiek mnie uratuje. Nie widzę już sensu życia, jeżeli tutaj powoli się wyniszczam psychicznie i fizycznie.
Obudziłam się otwierając oczy, nie byłam przygotowana na kolejne minuty, godziny i dni tutaj. Usłyszałam głośny huk za drzwiami, przestraszyłam się podskakując na łóżku. Usłyszałam szarpanie klamki i wkładanie dużego metalowego klucza do zamku od drzwi. Leżałam sparaliżowana, nie wiedziałam co mam robić. Drzwi uchyliły się, byłam pewna, że zastanę tam Josha ale myślałam się. W drzwiach stali duzi, umięśnieni dwójka mężczyzn, patrzyli mi się złowrogo, posyłając mi złowrogie, perfidne uśmiechy, które wyglądały przerażająco. Widać było nawet w uzębieniu jednego mężczyzny złoty ząb. Obaj jednak byli ubrani dosłownie tak samo, oraz byli łysi. Podeszli do mojego łóżka powolnym krokiem, bez słowa chwycili mnie za ręce i pociągnęli ku górze, abym stanęła na równe nogi. Wywołało to u mnie potworny ból całego ciała, z moich ust wyłonił się głośny syk z bólu. Jednak nikt się tym nie przejmował, a dwaj goryle ciągnęli mnie dalej i dalej, zamykając dużym kluczem drzwi. Starałam się wykorzystać nie uwagę mężczyzn, i zapamiętywać jak najwięcej szczegółów, aby móc z skąd uciec jak najszybciej.
Wchodziliśmy przez dziwne korytarze, ogromne drzwi i kilka przejść, szliśmy już dość długo, po ciemnych uliczkach, gdy doszliśmy do czarnych jak smoła drzwi, zatrzymaliśmy się. Mężczyzna, który trzymał moją prawą dłoń popatrzył się głową w dół i uśmiechnąc się swoim perfidnym uśmiechem, dało się nawet zauważyć jego złoty błyszczący ząb, co spowodowało umie ciarki. Nim się obejrzałam czarne drzwi uchyliły się, pozwalając nam wejść do środka. Pomieszczenie było paskudne, szare zagrzybiałe ściany były po prostu wszędzie, pachniało tam wstrętem i wilgocią, ściany były pobrudzone zaschniętą krwią, niektóre krople krwi jeszcze spływały po niej. Domyślam się, że nie dawno musiał ktoś tu być, i musiał również mocno ucierpieć. Mam tylko nadzieję, że nie był to Emiliano.
Bardzo za nim tęskniłam, brakowało mi jego obecności, głosu, dotyku, po prostu całego jego. Ten czas gdzie nie jesteśmy przy sobie, zabija mnie od środka, czuje, że nie mam już po co tutaj być gdy nie ma jego obok. Musiałam chyba coś do niego poczuć... czuję, że nie jest mi obojętny. W końcu próbował mi pomóc pod tym klubem. Może serio zakochałam się, pierwszy raz w życiu, aż tak bardzo... Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, mam cichą nadzieję, że się z stąd wydostanie, że żyje, że gdy z stąd wyjdziemy, nadal będziemy mieli ze sobą kontakt. Czuję cały czas mentalnie jego obecność, choć wiem, że niestety nie ma go przy mnie, ale czuję, że Emiliano żyje, że ma szansę przetrwać, że nasze dotychczasowe pocałunki mogą się powtarzć. Serio chyba poczułam coś do tego mężczyzny, trochę mnie to przeraża, ale cieszę się, że miałam okazję go poznać, choć nie wiem ile go jeszcze będę znać, chcę to robić jak najdłużej, o ile wyjdziemy z tego cało i...
Moje myśli przerwało odwracający się skrzypiący fotel, który stał do nas tyłem, a teraz się obraca w naszą stronę, abyśmy mogli zobaczyć kto na nim siedzi...

*****
Trochę krótsze będą rozdziały.
Macie może pomysł, kto może na nim siedzieć?🤔

Genialny PlanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz