Rozdział 8

131 7 0
                                        

Pov Clara:

Obudziłam się już w nowym pomieszczeniu niż zazwyczaj się znajdowałam. Zorientowałam się, że leżę na wygodnym, dwuosobowym , dużym łóżku. Próbowałam wstać, lecz gdy tylko próbowałam to zrobić spotykałam się z ogromnym bólem całego ciała. Po kilku próbach i ich niepowodzeniach, poddałam się i zajęłam się oglądaniem pomieszczenia w którym się znajdowałam. Wszytko tutaj było inne, ściany było pomalowane na granatowy kolor, tylko jedna ze ścian miała kolor biały.Na środku pomieszczenia znajdowało się łóżko, na którym właśnie leżę, natomiast naprzeciw mnie znajdowała się zabudowa z szaf i tajemnicze zamknięte drzwi. Podejrzewałam, że mogą być to drzwi prowadzące do łazienki, która pewnie też jest zachowana w tej samej kolorystyce co ten pokój. Czułam się tu dziwne, nie było tu Emiliano, nie było tu złych warunków, czułam się tu trochę jak w jakimś pokoju hotelowym, z którego mogę w każdym momencie wyjść.Tylko to wcale nie są wakacje, nie żaden hotel, nie mogę tak po prostu wstać i wyjść...Teraz gdy jestem tu całkowicie sama, nawet nie mam się do kogo odezwać, mogę tylko gadać sama ze sobą.Jeżeli na prawdę będę tu tak długo, to zwariuję do końca, lub umrę z głodu.

Nie wiem ile się tu znajduje, cały czas leżę w łóżku i nie ruszam się od jakiś kilkunastu minut. Leżę patrząc w biały sufit niczym w śnieg. Zastanawiając się co właśnie robi Emiliano, jak się czuje, czy żyje. Mam nadzieję, że naprawdę mu nic nie jest, tak bardzo się o niego martwię, przecież chciał mi uratować życie, chciał dla mnie dobrze. Jestem pewna że prędzej czy później z stąd ucieknie, na mnie już nie ma co liczyć, teraz tylko mogę czekać na nadchodzącą śmierć, bo mój porywacz raczej nie będzie zadowolony z mojej ucieczki a tym bardziej nie pozwolił by mi na to. Ale dla mojego porwanego towarzysza jest jeszcze czas, dałby sobie świetnie radę bez ze mnie mam nadzieję, że naprawdę uda mu się uciec i nie będzie na mnie wcale czekać, czy ratować.Moje przemyślenia przerwał mi gwałtowne szarpnięcie za klamkę od drzwi. Czułam jak mój żołądek, zrobił fikołka bałam się, boje się każdego dnia którego tu jestem. Zanim zdarzyłam cokolwiek zrobić, w zamku przekręcał się klucz.
Za drzwi wyłoniła się duża, męska, solidna i umięśniona postura, byłam prawie pewna, że jest to mój najgorszy koszmar, mój znienawidzony wróg. To on, to był Josh, mój największy koszmar. Od razu gdy tylko wszedł do pomieszczenia, zrobiło się sztywno, na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Wchodził coraz głębiej do pomieszczenia, na jego twarzy widniał, uśmiech, z każdą sekundą, robił się coraz większy i większy, a z jego ust wybrzmiewał podły śmiech.

-Witaj kochanie.- Podszedł do mojego łóżka dotykając mnie po policzku.
Nie ruszyłam się, nie protestowałam, bo się bałam konsekwencji tego.- Dawno się nie widzieliśmy, czyż nie? Stęskniłem się za tobą.- Kolejny raz z jego ust, wybrzmiał jego podły i zły śmiech, z każdą sekundą widziałam to, jak się mną bawił, i jak dobrze mu z tym było.
Całą tę sytuację przerwało nam zapylanie do drzwi.

-Proszę.- Wprosił kogoś do pomieszczenia, miałam wrażenie, że nie jest to niespodziewany gość. Widziałam po moim porywaczu, że nie bał się wejścia kogoś z zewnątrz, miałam wrażenie, że był pewny do kogoś wejścia.

Drzwi uchylając się ukazały mi wysokiego mężczyznę w białym kitlu, na pierwszy rzut oka, widać było iż jest to lekarz. Przywitał się surowo z Joshem uściskiem dłoni nawzajem, skierował twarz, ku mnie i uśmiechnął się do mnie ciepło. Widać było po tym zachowaniu, że Josha traktuje bardziej surowo, mogę nawet, że może być przez niego zastraszany.

- Panienka pozwoli, że panią zbadam.- Odezwał się do mnie z kulturą. Odsłoniłam swoje ciało pościelą i pozwoliłam sobie na zbadanie rany na brzuchu.

- Widać, że nasze leki jak i opatrunki działają- Nie miałam pojęcia o co chodzi, spojrzałam się z zdziwieniem na mężczyznę, gdy tylko to zauważył zaczął mi wszytko tłumaczyć:
- Ma pani dość spore rany na brzuchu, wdarło się tam zaskarżenie, przez co panienka źle się czuła. Teraz zastosowaliśmy odpowiednie leki i widzę u pani poprawę.

- Dziękuję bardzo.- Odezwałam się cichym głosem.

- Taka moja praca.- Odezwał się, pożegnał się gestem dłoni z moim oprawcą i wyszedł skiwając głową.

*****
Rozdział trochę krótki, powoli zamierzamy do końca. Jak myślicie co się może jeszcze stać?🤔
Dziękuję, że tu jesteś !😘

Genialny PlanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz