10.v1

256 15 9
                                    

Nadszedł dzień rewolucji. Czy się stresuje? Tak. Czy zrezygnuję? Oczywiście że nie.

Zebraliśmy wszystkie swoje rzeczy i ubraliśmy się w nasze zbroje. Słońce dopiero co wzeszło a atak mamy zacząć jakoś za dwie godziny.

Wyszliśmy przed dom gdzie czekali już na nas wszyscy inni uczestnicy rewolucji. Byli tam między innymi Tubbo, Jack, Fundy, Niki, Eret i jeszcze kilka innych osób.

Przed spotkaniem Techno powiedział że ma kryjówkę w której nazbierał trochę broni, mikstur i innych rzeczy przydatnych do rewolucji.

Przywitaliśmy się wszyscy ze sobą nawzajem po czym ruszyliśmy za Techno.

Do szliśmy do jeziora przy którym spotkałam się z Phillem. Było ono nie daleko naszego domku. Techno wszedł do wody która sięgała mu prawie do kolan i otworzy wcześniej nie zauważoną przez nas klapę. Kazał nam wszystkim zejść po drabinie na dół po czym sam poszedł zaraz za nami.

Na dole zobaczyliśmy nie wielkie pomieszczenie z kilkoma skrzynkami i łóżkiem. Wszyscy zaczęli przeglądać jakie rzeczy się tutaj znajdują.

- To akurat nie są rzeczy przeznaczone do rewolucji a mój prywatny sprzęt - odezwał się Techno zamykając skrzynię z której Quackity miał właśnie wyciągnąć miecz.

Różowo włosy podszedł do ściany przy której nic się nie znajdywało po czym nacisnął przycisk a naszym oczą ukazało się kolejne zejście na dół. Tym razem Techno poszedł pierwszy a my za nim.

- Tu powinniście znaleźć wszystko co jest wam potrzebne do rewolucji - powiedział pokazując na pomjeszczenie pełne skrzynek.

Ściany były zrobione z niemal że czarnej cegły co nadawało klimatu całemu pomieszczeniu. Na samym końcu znajdywały się 4 stojaki na których były ułożone zbroje.

Podeszłam do jednej ze skrzyń i wzięłam miecz. Był czarny i lśniący.

- Tak myślałem że się za to złapiesz - odezwał się różowo włosy za mną.

- Mam swój miecz ale jest on dosyć stary. Nie chcę go marnować na jakieś pokraki broniące tego psełdo kraju - odpowiedziałam odwracając się w stronę chłopaka i uśmiechnęłam się.

- Wiem że dasz sobie radę, ale mimo wszystko uważaj na siebie ok? - powiedział mi do ucha przytulając mnie.

- Jasne, ty też uważaj proszę - odpowiedziałam wtulajac się w niego.

Gdy każdy wzioł to co uważa za potrzebne podczas rewolucji usiedliśmy jeszcze na chwilę i powtórzyliśmy plan.

Jest wcześnie rano więc nie spodziewamy się żeby było jakoś dużo straży. Jednak trzeba być gotowym na każde ewentualności.

Martwię się trochę o Wilbura. Chodzi cały czas sam i zostaje w tyle.

- Hej Will. Wszystko ok? - podeszłam pytając chłopaka.

- Jesteś pewna że chcesz wziąść udział w rewolucji? Wiesz nie widzieliśmy się przez parę lat. Nie wysyłaliśmy sobie nawet listów. Z kąd wiesz że możesz nam ufać? Z kąd wiesz że możesz MI ufać?

- Może i nie płynie w nas ta sama krew. Albo biologicznie nie jesteśmy że sobą połączeni czy inne takie bzdury. Jesteś moim bratem. Ty, Tommy, Phill i Techno zawsze będziecie dla mnie rodziną i kocham was ponad życie. Ufam Ci Will i to się nigdy nie zmieni - odpowiedziałam i przytuliłam chłopaka.

Byliśmy już w drodze do Menberg. Szliśmy torami które prowadziły prosto do wieży która oznaczała jedno. Jest to początek terenu JSchlatt'a i nie ma już odwrotu.

Zaczęliśmy szykować powoli łuki i kusze. Sprawdziłam jeszcze raz czy wszystko mam dobrze zamontowane do pasa i czy topur na plecach jest dobrze ułożony. Odszukałam wzrokiem Technoblade i uśmiechnęłam się do niego na co on odpowiedział tym samym.

Przed nami było już widać wieże z kamienia. Zobaczyliśmy też mieniące się dwa sety zbroi.

Karl i Punz już byli na górze. Normalnie nie było to miejsce którego pilnowały straże Schlatta. Czy mamy kreta w swojej drużynie? Patrzyłam się rozkojarzona na wieże. Wszyscy pobiegli do przodu aby bronić się i atakować przed armią broniącą wieże a ja wtedy coś zrozumiałam.

Will był dzisiaj strasznie odcięty od reszty a gdy z nim rozmawiałam spytał się mnie czy jestem pewna że mogę mu ufać. Spojrzałam z nie dowierzaniem na Will. Chłopak stał stylu jak przez cały ten czas. Nasze spojrzenia się spotkały. Brązowo włosy chłopak jedynie poruszył ustami mówiąc bezdźwięczne "przepraszam".

Nie wierzyłam w to że Wilbur. Ten którego uważam za rodzinę, zdradził swoją własną rewolucję.

Aby o tym nie myśleć i dla własnego bezpieczeństwa poszłam do reszty i sama zaczęłam strzelać do strażników stojących na szczycie wieży.

_________________________________

~694 słowa

A więc tak ta część nie jest jakaś mega długa ale jest podzielona na dwie części jak możecie zauważyć u góry.

Wiecie co oznacza rewolucja w tym opowiadniu? To że powoli zbliżamy się do końca.

Trochę szkoda no ale co poradzę. Być może napisze kolejną książkę ale tym razem z kimś innym niż z Techno.

Mam nadzieję że rozdział wam się podobał i jak zawsze ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA I ZOSTAWIANIA GWIAZDEK.

MIŁEGO DNIA/NOCY MISIE <33

WitherRose /// technoblade Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz