Po godzinie dziesiątej wszyscy zaczęli wstawać, ja już nie mogłam zasnąć więc spędziłam te cztery godziny na oglądaniu telewizji, zrobieniu treningu, ogarnięciu się i zjedzeniu śniadania. Obecnie wszyscy oprócz Oliviera siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy o jakichś pierdołach.
- Tak sobie myślałam, może pojechalibyśmy do naszego domku nad morzem - powiedziałam, popijając herbatę z płatków hibiskusa.
- Dzisiaj? - zapytał Alan. To cud, że przeżył.
- Gniecie cię? - sarknęłam - W sobotę z samego rana, tylko nie możemy jutro przesadzić z piciem, żeby dać radę wstać i prowadzić auto. I wtedy posiedzielibyśmy do niedzieli - miałam ogromną ochotę pojechać do naszego domku nad fiordami, poobserwować wodę, połowić ryby, albo przejść się na spacer po skałach.
- Jestem za - powiedział Kai. Trochę dziwnie czułam się w jego towarzystwie przez to co stało się w nocy. Ale stwierdziłam, że to może tylko moje insynuacje i uśmiechnęłam się do bruneta.
- Ja też, czemu mamy kisić się w domu podczas gdy oni szaleją sobie po Honolulu - kto by się spodziewał, że Dantemu Williamsowi ten pomysł przypadnie do gustu.
- Macie racje, to nie fair - przyznał Alan - Pozostaje kwestia czym jedziemy i kto prowadzi? To jest siedem godzin drogi, Amdis. Mamy do przejechania całą Norwegię - jakbym tego nie wiedziała.
- Możemy się wymieniać - powiedziałam - Nie oczekuje, że jedna osoba będzie siedem godzin za kółkiem, to jest naprawdę dużo, Alan. Może po prostu zaczniemy od osoby, która będzie w najlepszym stanie, czyli napewno nie ty - prychnęłam pod nosem - Mogę ja zacząć, nie mam zamiaru pić za dużo, chce pamiętać coś ze swoich osiemnastych urodzin.
- Nie! - Dante krzyknął jak poparzony - Nigdzie nie jadę jeśli ona kieruje, ostatnio prawie mnie zabiła - zaczął machać rękoma na wszystkie strony.
- To nie moja wina, że nie umiesz zapinać pasów - pokazałam na niego palcem - Nie machaj tak tymi gałązkami, bo nikt nawet nie każe ci jechać - złożyłam ręce na piersi.
- A żebyś wiedziała, że nikt - prychnął.
- To nie jedź - spojrzałam na bruneta, który znowu się rzucał o byle co. Może on naprawdę cierpi na dwubiegunowość?
- No i masz to jak w banku, nigdzie nie jadę! - krzyknął i wstał z sofy.
- Cisza! - Alan uderzył pięścią o stół - Ty - pokazał na mnie - Się uspokój. A ty - pokazał na Dantego - Się nie wydurniaj, jedziesz z nami - Zachowujecie się jak dzieci! - krzyknął znowu.
- Ty też zachowałeś się wczoraj jak pieprzony bachor - syknęłam w stronę Alana - Nikt normalny nie pije mając pod opieką dziecko - nadal miałam o to problem, to było nieodpowiedzialne.
- Nawet nie wiesz czemu to zrobiłem - powiedział z głosem pełnym jadu.
- Masz racje - przyznałam - Ale nawet mnie to nie obchodzi - powiedziałam obojętnie.
- Ciebie nigdy nic nie obchodzi! - wstałam z sofy i weszłam po schodach na górę - Tak masz racje Amdis, uciekaj przed problemami. Zawsze to robisz! - teraz to już mnie wkurwił.
- Ja przynajmniej nie uciekam do alkoholu! - to była nasza pierwsza aż tak burzliwa kłótnia z Alanem.
- Wracaj tu! - oparł się o barierkę schodów ze złożonymi rękoma.
- Teraz to ty poczekasz, ja czekałam na ciebie prawie dwa lata! - krzyknęłam i ruszyłam do swojego pokoju. Trzasnęłam z całej siły drzwiami i zamknęłam je na klucz. Nie mam zamiaru rozmawiać z tymi idiotami. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam wpatrywać się w biały sufit.
CZYTASZ
Meeting with Eternal Life and Blood
VampireA co gdy mimo przeznaczenia są dla siebie zakazani? Co się stanie gdy między nimi pojawi się ktoś jeszcze? Kto okaże się jej jedynym zakazanym przeznaczeniem?