- Do widzenia - wszedł do środka restauracji zostawiając nas samych.
- Mam ogromną nadzieje, że już nigdy więcej - syknęłam na, co Dante się zaśmiał - Co za cholerny dupek - złapałam się za głowę. Naprawdę cieszyłam się, że to już koniec.
- Zamawiamy coś do jedzenia? Umieram z głodu - Dante rozpiął marynarkę i pomasował się po brzuchu.
- Nie mam ochoty tu dłużej siedzieć, mogę cię odwieźć do domu - wyjęłam kluczyki z torebki.
- Jestem za - zapiął marynarkę i wstał od stołu - Czekaj, odwieźć? To ty nie jedziesz do domu? - zapytał zdezorientowany.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- Gdzie ty ciągle znikasz wieczorami? - spojrzał mi głęboko w oczy.
- Nigdzie - wzruszyłam ramionami - Po prostu mam coś do załatwienia.
- Ciekawe co jest tak ważnego, że wracasz po kilku godzinach - mruknął Dante. Co mu tak bardzo zależy? Nie spowiadaliśmy się sobie, nie miałam obowiązku mówienie mu wszystkiego.
- Nic - odpowiedziałam obojętnie. Jego natręctwo zaczynało mnie wkurzać.
- Ukrywasz coś przede mną? - zapytał nagle.
- Całe swoje życie, Dante - prychnęłam.
- Masz kogoś? - jego wzrok był tak przeszywający, że czułam wypalane we mnie dziury.
- Może - odpowiedziałam obojętnie. Williams gwałtownie ruszył przed siebie i skierował się do wyjścia. Nie rozumiałam jego reakcji, przecież nie byliśmy razem. O co mu do cholery chodziło? - A co ja będę tak sama siedzieć... - mruknęłam i ruszyłam za brunetem. Dante szedł szybko i zwinnie wymijał ludzi czy stoliki po drodze, co nie do końca wychodziło mi. Praktycznie biegnąc za chłopakiem wpadłam na tego samego kelnera co wcześniej prowadził mnie do stolika - Przepraszam - mruknęłam masując obolałą rękę.
- Też przepraszam, tak sobie myślałem i może chciałabyś się s... - nie dokończył swojego zdania.
- Jutro - odpowiedziałam bez zastanowienia - Przepraszam spieszy mi się bardzo - ruszyłam znowu przed siebie, wyszłam z restauracji z hukiem zamykając drzwi. Brunet palił papierosa obok śmietników za budynkiem. Gdy mnie zobaczył zgasił go butem i zaczął znowu iść przed siebie - Williams nie zachowuj się jak pieprzone dziecko! - krzyknęłam za chłopakiem. Zatrzymał się, ale nie odwrócił - Nie unoś się honorem i wsiadaj do tego pierdolonego auta! Wszyscy wiemy, że nie chce ci się iść godzinę na piechotę - jak on mnie cholernie irytował.
- Daj spokój, Adams - prychnął - Nie potrzebuje twojej łaski, dam sobie radę, a ty załatwiaj sobie swoje sprawy - wyjął ze spodni telefon i zaczął gdzieś dzwonić, jak mniemam po taksówkę. Jednak chłopak zabrał telefon od ucha i przeklnął pod nosem.
- Chyba nie masz zasięgu co? - zapytałam trochę złośliwie. Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie.
- Nienawidzę cię kurwa - Podszedł do auta, otworzył tylne drzwi i usiadł na środkowym siedzeniu.
- Jak dla mnie możesz nawet siedzieć w bagażniku Williams - syknęłam gdy wsiadałam od strony kierowcy - Pasy - mruknęłam. Czemu teraz to ja pełniłam jego rolę? To zawsze on się na mnie drze, a ja posłusznie wykonuje jego polecenia, to on każe zapinać mi pasy. Co się z nim dzieje do cholery?
- Martw się o siebie - ten człowiek ma gorsze humorki niż ja podczas okresu. Tak się bawić nie będziemy. Odpaliłam auto, przyspieszyłam do siedemdziesięciu na godzinę i nagle zahamowałam. Brunet w ostatniej chwili złapał się rękoma przednich siedzeń, ale mimo wszystko poleciał do przodu - Kurwa babo, chcesz mnie zabić? - zaczął głęboko oddychać.
CZYTASZ
Meeting with Eternal Life and Blood
VampireA co gdy mimo przeznaczenia są dla siebie zakazani? Co się stanie gdy między nimi pojawi się ktoś jeszcze? Kto okaże się jej jedynym zakazanym przeznaczeniem?