Wystarczył mniej niż miesiąc, aby ludzie zwalali się do nas tłumnie i prosili o przeprowadzenie testów. Taka passa się utrzymywała, dzięki kolejnym osobom, które chciały co chwila sprawdzać wierność swoich partnerów. A byli to głównie zdradzający się małżonkowie, albo sekretni kochankowie, obawiający się mieć dziecko z kimś innym niż ich żona, czy mąż. Wobec czego już wiedziałam, że testy zostaną tak sławne, tak przez bardzo długi czas.
W dodatku przyjaciele Bartolomeo wpadli na wspaniały pomysł, jak przeprowadzanie takich testów bez udziału obu rodziców (przynajmniej po poprawieniu błędów), więc było dużo łatwiej. Wystarczyło coś takiego, jak włosy, paznokcie, skóra. Wobec czego dość szybko okazywało się, że zapotrzebowanie na coś takiego jest olbrzymie. Zwłaszcza, że teraz kochanka lub kochanek nie musieli przychodzić ze swoją drugą połówką.
Pomimo takiego popytu, testy dalej były dość kosztowne. Przynajmniej na razie. Później, gdy staną się bardziej dostępne, cena za pojedynczy test spadnie, więc korzystaliśmy jak się dało, byleby zarobić jak najwięcej.
W tym wszystkim nikt nie wiedział kim był sam pomysłodawca. Magowie jedynie pisali – raz po raz, nieustępliwie – że znów o mnie pytano lub też chciano się ze mną spotkać. Jednak – ku ich zawodzie – odmawiałam, ponieważ nie mogłam dopuścić, aby słowo się rozniosło. Nie teraz, kiedy ojciec dopiero zaciekawił się całym tym przedsięwzięciem. Na pewno już słyszał o wiadomości istnienia testów lub że niektórzy wykonywali je dla żartów (a należy powiedzieć, że wtedy wychodziło różnie, czasami nawet byli dość zaskoczeni wynikami). W tej grupie znajdowali się przyjaciele ojca, który proponowali również i jemu spróbować. Dodając, że to po to, by sprawdzić, czy jego żona pozostawała mu całkowicie wierna. I tu powinno aż wyraźnie zauważyć aluzję do mojej osoby.
Nie, nikt nie zauważyłby ani podtekstu, ani ich sekretnych spojrzeń w moją stronę. Zupełnie!
To dało mi pewien pomysł. Tym razem nie było to takie niszczycielskie, jak testy, które zwyczajnie były mi potrzebne do przeprowadzenia szybkiej ucieczki z domu. Ani tak twórcze, jak pomysły Malty. Chodziło bardziej o tworzenie przedmiotów codziennego użytku. Jednak tu wchodziła również magia (przynajmniej początkowo), wobec czego należało się najpierw skonsultować z Bartolomeo. Chociaż przypuszczałam, że będzie zachwycony, jak też większość jego przyjaciół (słyszałam nawet, że robię się popularna w miejscu, w którym się uczą).
Byłoby to coś na zasadzie...
- Elmira! – ktoś krzyknął na korytarzu.
Drgnęłam zerkając w stronę drzwi do mojego pokoju, jednak zatrzymałam się na środku i obróciłam. Wiedziałam, że myślenie idąc ku swojej przestrzeni było złym wyjściem. W takich właśnie sytuacjach najczęściej łapali mnie ludzie, przez których nie chciałam być łapana. Szczególnie, że tym razem padło na ojca. Mężczyzna niemal biegł w moją stronę, śledzony przez głównego kamerdynera (chyba nie muszę dodawać, że ten konkretny uwielbiał resztę mojego rodzeństwa, więc za mną nie przepadał). Obaj pruli w moim kierunku tak szybko, jak mogli, zaś ja stałam spokojnie, czekając na nich i zastanawiając się, czy też chodzi o to o czym myślę.
- Mam ich odgonić, moja pani? – spytał Lionel ze znużeniem.
Wydawał się powoli zmęczony atakami mojej rodziny na mnie oraz tym, jak musiałam się przed nimi – momentami – ukrywać. Czasami miał ten pytający wyraz twarzy, jakby zastanawiał się w jaki sposób udało mi się przetrwać tyle czasu z tą moją rodziną. Nawet nie potrafiłabym odpowiedzieć na to, bo sama dziwiłam się, że udało mi się przeżyć tyle lat.
- Chcesz podpaść panu? – syknęła Sabaa. – Jeśli tak to w to nie włączaj nas. Bo kara za coś takiego może być bardzo sroga.
- Sabaa, chyba przesadzasz. On jest za mało pomysłowy, żeby wpaść na coś zaskakującego i meczącego – parsknęłam przyglądając się ojcu. – Dzięki za propozycję Lionela, ale tu może chodzić o coś innego, dlatego posłucham czego to ode mnie chce mój wspaniały ojciec.
CZYTASZ
Słodka zemsta
RomanceElmira od lat jest praktycznie sama w domu pełnym rodzeństwa. Z tym, że nikt jej tam nie kocha, bo jako jedyna ma rude włosy, a więc została uznana za bękarta własnej matki. Z tym, że ona wie, że sprawa wygląda dużo inaczej, chociaż wcale nie zamier...