24. Decyzja

186 31 7
                                    

Następnego dnia chodziłam podenerwowana, ponieważ był to dzień, w którym miałam spotkać się z Bartolomeo. Chciałam mu wyjaśnić sytuację i powiedzieć, dlaczego podejmuję taką a nie inną decyzję. Bardzo pragnęłam pokazać mu, również wszystkie za i przeciw każdy z możliwych odpowiedzi, choć nie sądziłam, żeby było to coś, co by go interesowało, bo chciał znać moje zdanie. Niemniej... sama tego potrzebowałam. Tego głośnego wyjaśnienia sprawy i własnej decyzji.

Zastukałam w biurko, zerkając krótko na czekającego na moją odpowiedź kupca. Alan Lewis miał dawno wyjechać, ale z pewnych przyczyn nie mógł tego zrobić wcześniej niż popołudniu. W dodatku nie wiedzieć czemu wybrał przybycie do mnie a nie do Malty. To z kolei całkiem mnie zaskoczyło, bo dotąd sądziłam, że tylko z nią wolałby się kontaktować. Zresztą naprawdę musiał wybrać dzisiejszy dzień? Nie mógł przyjść wieczorem wczorajszego dnia?

Skrzywiłam się z niechęcią, skupiając uwagę na ciemnowłosym mężczyźnie. Jego złote oczy wbite były we mnie z taką nieustępliwością, że zaczynałam go podziwiać. Prawdopodobnie, gdyby mógł, wypaliłby mi dziurę w czole.

- Powtórz to absurdalne pytanie – burknęłam, pocierając ramiona. Z jakichś niewyjaśnionych powodów zrobiło mi się zimno, choć w kominku buchał ogień. – Muszę usłyszeć je ponownie.

- Panno Sliver prosisz o to już trzeci raz – zdenerwował się zaciskając palce na swoich umięśnionych ramionach skrzyżowanych ze sobą na brzuchu.

- Bo jest absurdalne, tak jak już mówiłam. Wie pan o co prosi?

- Tak wiem – przytaknął bezczelnie. W tym momencie przypominał Lionela. – Proszę, żeby panna pilnowała panny Malty do mojego powrotu.

- Wie pan ile lat przyjaźnię się z Maltą? Albo inaczej – pokręciłam głową, unosząc w górę rękę, aby powstrzymać mężczyznę przed mówieniem. – Kim pan jest dla Malty, żeby prosić o coś takiego? Czy nie tylko kupcem pracującym dla niej? Podczas, gdy ja jestem jej rodziną, z którą mieszka. Na której polega i, która podniesie ją tak wysoko, jak będzie mogła, żeby żyło się jej lepiej. Bo tak funkcjonuje porządna rodzina. A pan prosi, żebym pilnowała Maltę do pana powrotu? Kupca, który dla nas pracuje?

- Jak panna to ujęła w ten sposób to rzeczywiście nie wygląda to najlepiej – parsknął z poirytowaniem. Zmrużył oczy, klikając językiem. – Jednak moje intencje są czyste. Chcę, żeby...

- Czy pan słyszał co przed chwilą powiedziałam? – zapytałam podnosząc głos. – Malta to moja rodzina! Oczywiście, że ze mną będzie bezpieczna i zadbam o to, żeby tak pozostało.

- Czy na pewno?

Zapadła cisza, podczas której nic nie mogłam powiedzieć, bo też miał rację pytając mnie o to w ten konkretny sposób. Zwłaszcza w tym, że chciał się ze mną widzieć, a nie z Maltą, ponieważ to właśnie ja mogłam być dla niej największym zagrożeniem. Przynajmniej dopóki oficjalnie nie zostanę ogłoszona głową rodziny Sliver. W tym należałoby też pozbyć się mojego rodzeństwa, które dalej pozostawało w tym kraju.

- Otoczyłam ją dziesięcioma rycerzami, najlepszymi jakich posiadam na ten moment – powiedziałam z frustracją. – Jeśli to nie wystarczy to nie wiem, co jeszcze mogłabym zrobić.

- Są dobrze wytrenowani?

- Panie Lewis – podniosłam na niego pełne gniewu spojrzenie. – Malta ma lepszą ochronę ode mnie, która może zostać zamordowana w każdej chwili. Proszę o wybaczenie, ale Malta jest rozwódką, jakby na to nie patrzeć, wobec czego nigdy nie będzie osobą szczególnie zagrożoną. Zwłaszcza przy takiej ochronie, ponieważ nawet jeśli potępia się rozwódki to jednak ich się za to nie zabija.

Słodka zemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz