23. Kupiec

179 28 0
                                    

Póki nie dostaniemy audiencji u cesarza, ojciec nie mógł wyjechać. Wobec tego dalej mieszaliśmy w małej rezydencji, ale czekaliśmy z ekscytacją na to, co się ma wydarzyć. Powoli zaczęliśmy się przygotowywać do przeprowadzki i poszukiwać nowej służby. Rezydencja diuka w stolicy jest ogromna, więc tak nieliczna grupa miałaby problemy z posprzątaniem wszystkiego.

Przy okazji byłyśmy z Maltą zajęte dwoma remontowanymi budynkami. Wynajęci pracownicy nie stwarzali problemów, pracując tak szybko, jak mogli. W dodatku tłumaczyli nam cierpliwie co robią, jak i dlaczego, gdy tylko zostali o to zapytani. Z tego powodu prace szły całkiem dobrze bez komplikacji ani większych trudności. Dzięki temu budynki nabierały odpowiednich kształtów i rozmiarów, co cieszyło oczy.

Jedynie jeden widok nie cieszył.

- Panie Lewis.

- Panno Sliver – przywitał się z tym samym grymasem, jaki miałam ja. Zniknął on zaraz po tym, gdy pojawiła się przy nas Malta. Co do tego mogliśmy być zgodni. – Jak miło widzieć pannę...

- Po prostu Malta – zaprzeczyła przyjaciółka z uśmiechem. Nie mówiła, że po prostu nie lubiła swojego nazwiska.

- Więc miło cię widzieć, panno Malto.

- Pana również.

Zamrugałam ze skrępowaniem odwracając wzrok, kiedy ci wymieniali uśmiechy. Zdawali się przy tym całkiem o mnie zapomnieć, tworząc swój własny świat. Dzięki temu mogłam zrozumieć, dlatego Malta była tak zażenowana, gdy była ze mną i Lionelem sam na sam. W dodatku wielokrotnie mówiła, że ciężko było jej na nas patrzeć. Zwłaszcza wtedy, kiedy ze sobą rozmawialiśmy. Musiała widzieć te drobne znaki, których wcześniej nie dostrzegała, a świadczyły o naszej zażyłości. Było to zaskakujące, że musiałam tego doświadczyć, aby zrozumieć o co jej chodziło.

Niemniej...

Zerknęłam na groźnie wyglądającego mężczyznę.

...wolałabym, żeby Malta spotykała się z kimś o łagodniejszej naturze. Takim nie dającym wrażenia, że kontakt z nim może się skończyć bardzo źle. Jednak jak miałabym powiedzieć to przyjaciółce? Malta zdawała się zachwycona kupcem.

Ha.

To był pierwszy przejaw zainteresowania kimś innym od nas samych. Dlatego nie mogłam tego tak zrujnować. Przynajmniej dopóki nie składał dziwnych propozycji i zachowywał się przyzwoicie w stosunku do niej. To w jaki sposób traktował mnie samą, wcale mnie nie interesowało. Szczególnie, że odnosiliśmy się tak samo w swoim stosunku. Jakbyśmy byli o siebie zazdrośni.

- Przejdźmy do interesów – rzuciłam nie mogąc dłużej wytrzymać tej atmosfery.

Żółte oczy spojrzały na mnie z poirytowaniem, które zmieniło się w gniew. Stojący najbliżej pracownicy kupca, drgnęli rzucając przestraszone spojrzenia swojemu pracodawcy. Zdawali się przerażeni tym, co może później nastąpić i wcale ich nie uspokoił fakt, że sama podobnie patrzyłam na Alana.

- Możemy? W końcu czeka nas dużo roboty – powiedziałam wesoło, wcale nie przejęta.

- Mmm! – przytaknęła Malta, obejmując mnie w pasie. Błyszczącymi oczami zerknęła na mężczyznę, jakby nie widząc jego wcześniejszego spojrzenia. – To takie ekscytujące! Widziałam waszą gazetkę i spisałam z niej wszystko co mi się spodobało. Mamy też listę rzeczy potrzebnych do restauracji.

- W takim razie musimy brać się do roboty – przytaknął łagodnie Alan wracając do swojej łagodnej wersji. – Tylko tu będzie za głośno – dodał rozglądając się po przyszłym hotelu. – Po całym obchodzie budynków, proponuję udać się do restauracji i tam omówić całą sprawę. Co na to moje drogie panny?

Słodka zemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz