12. Kwitnące róże

238 18 17
                                    

Przez chwilę patrzyłem na oddalających się brunetów pod czarną parasolką, po czym chwyciłem swoje rzeczy i wybiegłem z kawiarni. Podążałem za nimi starając się pozostać niezauważonym. Deszcz nie ułatwiał mi tego zadania, przemoknięty golf stawał się coraz cięższy, a włosy przyklejały się do twarzy.
Nie wiedziałem, czy warto było moknąć, jednak ciekawość dokąd zmierzają wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem.

Wyjąłem telefon, by skontaktować się z Hanem, ale ten nie odbierał. Przez wyłączone wcześniej powiadomienia dopiero wtedy zauważyłem kilka nieodebranych połączeń od Jeongina. Przyjaciel na pewno chciał, bym rozwinął wątek Felixa.
Deszcz utrudniał korzystanie z telefonu, więc nie byłem w stanie mu odpisać. Schowałem urządzenie do torby i spojrzałem w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowało się dwóch chłopaków.
No właśnie, znajdowało się, ponieważ teraz nie mogłem ich dostrzec, jak również czarnej parasolki. Rozejrzałem się, ale gdy ich nie odnalazłem, szybko udałem się w najbliższe miejsce chroniące od deszczu. Była to dość wąska uliczka między dwoma budynkami.
   Westchnąłem uderzając się otwartą dłonią w czoło.

   Nie dość, że zmokłeś, to jeszcze ich zgubiłeś, świetnie.

   W miejscu gdzie stałem utworzyła się już niewielka kałuża przez ociekające wodą ubrania. Przeszedł mnie dreszcz i na chwilę zamknąłem oczy opierając się o ścianę.

   - Tu się chowasz - usłyszałem nagle tuż obok.

   Nie zdążyłem zareagować, poczułem cios wymierzony w brzuch. Zgiąłem się sycząc z bólu, ale chłopak chwycił mnie za włosy i targnął do góry. Jego spojrzenie było zimne, lodowate wręcz.

   - Chciałeś nas śledzić, co? Myślałeś, że ci się uda - zaśmiał się brunet jednocześnie pchając mnie na ziemię.

   - Co mu zrobiliście? - wydusiłem próbując się podnieść.

Chłopak nie odpowiedział, lecz zbliżył się do mnie i postawił nogę na mojej klatce piersiowej przyciskając do podłoża tym samym uniemożliwiając ruch. Po chwili podszedł do nas Changbin. Chris westchnął poprawiając pierścionki na palcach.

- Odpowiedz! - krzyknąłem chwytając jego nogę i próbując ją zdjąć.

Brunet natomiast nacisnął mocniej pozbawiając mnie tchu.

- Jeszcze raz cię spotkam– nie wiem, czy ta twarzyczka będzie już taka ładna - powiedział, po czym machnął w stronę swojego towarzysza i odszedł.

Odetchnąłem, gdy ucisk zniknął, jednak niedługo dane mi było nacieszyć się tą chwilą, gdyż poczułem przeszywający ból najpierw na brzuchu, potem pod żebrami, aż w końcu nie wiedziałem już gdzie. Przewróciłem się na bok nie wiedząc czy to błąd, czy ulga.

- A może chcesz również skończyć jak Felix? Kiedy oboje nie będziecie siebie pamiętać... cóż, może to jednak zbyt łaskawe, zapomnij - usłyszałem w oddali.

Po chwili ciosy ustały, Changbin rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie i odszedł.

Ale się wpakowałeś, Hyunjin...

Odnalazłem torbę i wyjąłem z niej telefon, by ponownie spróbować skontaktować się z Hanem. Na marne. Wezwałem więc taksówkę.

***

   Kiedy tylko wszedłem do przedpokoju, opadłem bezsilnie na podłogę.

   - Han? - zawołałem, ale nikt nie odpowiedział.

Przemieściłem się do łazienki, by zrzucić z siebie przemoknięte ubrania. Zdjąłem golf i spojrzałem w odbicie w lustrze. Korektor zdążył już zejść i teraz w parze z tworzącymi się siniakami na ciele miałem ozdobę również na szyi. Ślady rozkwitały niczym róże wbijając boleśnie swoje ciernie.

Wziąłem szybki gorący prysznic i zarzuciłem szlafrok.
Na zewnątrz zrobiło się już ciemno, a Hana nadal nie było w pokoju. Nie odbierał również telefonu, co wywołało u mnie niepokój.
Zadzwoniłem do Jeongina, by opowiedzieć mu o wydarzeniach z tego dnia.

- Hej, przepraszam za te nieodebrane połączenia - powiedziałem, kiedy na ekranie telefonu pojawiła się znajoma twarz.

- Nie chcę cię niańczyć, ale– oho, widzę, że COŚ pogryzło cię w szyję - spojrzał z uśmiechem zabawnie poruszając brwiami. - W takim razie nie mam nic przeciwko tym nieodebranym połączeniom.

- Daj spokój, to nie tak - wywróciłem oczami.

- To Felix? - zapytał po chwili. - Stęskniliście się za sobą pewnie– ej, stary, nie płacz.

- Felix– Lix mnie nie pamięta - wydusiłem przecierając oczy.

Ciemnowłosy zamarł czekając na kontynuację.

   - To Chris... i Changbin - zacząłem. - Oni tu są, nie wiem, co mu zrobili, ale się dowiem.

   - Czekaj, czekaj, czyli chcesz mi powiedzieć, że oni tylko upozorowali śmierć Felixa? - zapytał zdezorientowany.

   - Chyba... chyba tak. Próbowałem ich śledzić, ale przyłapali mnie i–

   - Co zrobiłeś?! - krzyknął Yang. - Hyunjin, ty jesteś przy zdrowych zmysłach? Ciesz się, że jeszcze żyjesz.

   Jeongin miał rację, nie powinienem był tego robić. Przynajmniej nie sam.

   - Ale nic ci nie jest? - zapytał zaniepokojony przyjaciel.

- Nie, w porządku. Tylko trochę jestem obity - zaśmiałem się lekko.

- Trochę? - westchnął. - Niech ci będzie, ale naprawdę... uważaj na siebie.

- Tak~, wiem.

- Chcesz jeszcze coś powiedzieć?

Przez moment próbowałem zebrać myśli wpatrując się w odległy punkt. Jeongin czekał. Prawdopodobnie zajmował się teraz pracą domową, bo pisał coś w zeszycie.

- Felix... - wyszeptałem. - Był inny, jego spojrzenie–

   - Hyunjin! - krzyknął za mną Felix, gdy wybiegłem z sali po zakończeniu spotkania. - Zaczekaj! - dogonił mnie i złapał za rękę.

   Zmuszony byłem się zatrzymać. Odwróciłem się i spojrzałem mu w oczy.

   - Było kompletnie inne, puste, nie miało takiego blasku, jak pamiętam. Oni go skrzywdzili. Nie mam pojęcia co jest między nim a Chrisem, ale ten typ ma chorą obsesję.

   Zacisnąłem pięść na wspomnienia sprzed kilku lat. Tamten czas, kiedy byłem blisko z Felixem to najradośniejszy moment w moim życiu, jednak teraz myśl o nim sprawia największy ból. Żadne tabletki przeciwbólowe nie są w stanie go uśmierzyć. 

*****

Sunshine after winter | HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz