25. Mikrokosmos

136 12 1
                                    

- Tae, nie chcę mieszkać sam. - jęczy przeciągle niezadowolony Yoongi.

Głaszczę go po nagich plecach, jeżdżąc palcami po bliznach, które ciągną się od karku do lędźwi. Strasznie boli mnie ich widok, ale równocześnie cieszy mnie to, że są to jedynie stare blizny, a nie świeże rany.
Yoongi od jakiegoś czasu opowiada mi o mieszkaniu, do którego już jutro się wprowadzi, ale ja koncentruję się głównie na jego pięknych oczach i rumianych policzkach. Nie wiem jak Yoonie nie widzi tego, jaki jest piękny.

- Znowu mnie nie słuchasz. - upomina się. - Ziemia do Tae.

- Odbiór z Saturna, niestety przede mną leży piękny, półnagi chłopak, więc nie mogę się skupić. - odpowiadam, a na twarzy Yoongiego widzę lekki uśmiech, wywołany rozczuleniem lub zażenowaniem.

- Masz ostatnio dobry humor, podoba mi się to.- stwierdza, patrząc na mnie dużymi oczyma, w których widzę teraz miliony małych iskierek. - Czyżbyś był w końcu szczęśliwy?

- Chyba jestem szczęśliwy. - mówię po chwili namysłu. - Gdzie wyjedziemy za rok, kiedy skończymy szkołę? Może do Seulu, spotkamy się tam z Hobim i Kookiem.

- Byłoby fajnie, ale może wybierzemy Paryż, mają tam muzea, które by Ci się spodobały. O, albo Waszyngton, jest tam największa biblioteka na świecie. Mógłbyś mi czytać na głos godzinami. - wymyśla coraz to nowe plany, opowiadając o tym jak żywo i pogodnie, że aż serce mi rośnie.

- Ty też jesteś szczęśliwy. - stwierdzam.

- Jestem cholernie szczęśliwy, Tae.

Uśmiecham się do niego, a potem obserwuję jak krople deszczu spływają po oknie mojego pokoju. Wszystko wydaje się być tak spokojne odkąd zostaliśmy z Yoongim parą, może wszechświata stwierdził, że wystarczy nam już złego? Mam głęboką nadzieję, że tak i rzeczywiście skończymy za rok w Paryżu, Seulu lub Waszyngtonie.

W te wakacje odwiedzamy często księgarnie, a nasz rekord książkowy wynosi trzydzieści osiem dla mnie i dwadzieścia sześć dla Yoongiego. Za wygrane dostałem od niego najlepszy obiad, jaki jadłem od dawna.
Chłopak zamieszkał sam w swoim małym mieszkaniu w centralnej części miasta, ale tak naprawdę spędzałem u niego co drugą noc. W między czasie odwiedzaliśmy razem moją mamę, której przynosiliśmy nowe węgle, kredki i ołówki, z których bardzo się cieszyła. Polubiła również Yoongiego, który nie mógł doczekać się kolejnej wizyty w domu opieki.
Moi opiekunowie w tym czasie bardzo o mnie dbali, starając się cały czas, abym stanął na nogi. Jestem im strasznie wdzięczny za to, że dawali mi ciepły dom i zapewniali rzeczy, o których ważności wcześniej nie miałem pojęcia. Na przykład kupili mi nowe książki na rok szkolny, starszy facet pozwalał mi uczyć się na jego aucie jeździć, chociaż za każdym razem maltretowałem silnik. Dodatkowo starsza kobieta nauczyła mnie robić Kimchi, abym zaimponował swojemu chłopakowi. Twierdzi, że mężczyźni są tak naprawdę bardzo prości i ich serce bije szybciej przez własnoręcznie zrobione kimchi.

Niestety szybko nastał moment, o którym sporo ostatnio myślałem, czyli wyjazd Jungkooka i Hobiego. Nie jestem gotowy sie z nimi żegnać, nadal chciałbym urządzać sobie z nimi pikniki pośrodku parku z fontanną.

- Taehyung. - zaczyna Jeon, mając łzy w oczach. - Będę za tobą tak cholernie tęsknić.

- Nie poznaj tam nikogo lepszego ode mnie. - uśmiecham się do niego, na co chłopak zaczyna płakać. - Nie rycz, będziemy widywać się w weekendy. Seul szybko cię pochłonie.

- Nadal będę tęsknić za naszym fortem, który zrobiliśmy za siódmym drzewem od ulicy, w trzeciej klasie, pamiętasz? - pyta, a ja kiwam głową. - Albo jak cali zmokliśmy, kiedy wracaliśmy na pieszo w porze deszczowej do domu?

Wymienia tak jeszcze długo, a ja postanawiam przytulić go z całych sił, bo nie wierzę, że Jungkooka nie będzie obok, bo zawsze był. Nie pamiętam dnia, w którym by mi go zabrakło, a teraz będzie na drugim końcu kraju. Tak bardzo łamie mi to serce.

- Nie zapomnij o mnie i dzwoń codziennie. - mówi przez łzy, pociągając do chwilę nosem. - Jeśli nie zadzwonisz, będę wydzwaniał do Yoongiego. Trzymaj się go, dobrze?

- Obiecuję, a ty uważaj na Hobiego, bo w koszuli wygląda o niebo lepiej. - śmieję się, zerkając na chłopaka, który stara się wyglądać od ostatniego czasu elegancko, aby pasować do swojej nowej pracy.

Żegnam się jeszcze z Hoseokiem, który mnie wyściskuje, a potem patrzę jak odjeżdżają żywotnym autem Hobiego.

- Chcesz popłakać czy to zniesiesz? - pyta Yoonie, chwytając mnie za dłoń.

- Dam radę. - odpowiadam, ale łzy zaczynają spływać mi po policzach.

- Oj Tae. - mówi rozczulony, obejmując mnie i klepiąc po plecach. - Jeszcze się zobaczycie i będzie cię jak zawsze denerwować.

Kiwam głową, płacząc mu w ramię. Nie wierzę, że ta dwójka opuściła naszą konstelację, ale tam będzie im lepiej.

My z Yoongim rozpoczynamy za to ostatnią klasę. Pewnego mroźnego poniedziałku, idę z nim za rękę w stronę szkoły, która nie wydaje się być już taka straszna jak kiedyś mi się wydawało. Zerkam na swojego chłopaka, który siorbie mocną kawę na śmietnie i cukrze, starając dobudzić się ze snu.
Mijamy kawiarnie, przy której parę miesięcy temu podjąłem decyzję rzutującą potem na naszą relacje. Nadal pachnie mu świeżym pieczywem, a na wystawie leżą czekoladowe bułeczki.

- Możemy iść osobno, jeśli chcesz. - oznajmia Yoongi. - To nie problem.

- Jestem tym razem gotów. - mówię, trzymając mocno jego dłoń w mojej, idąc dalej pewnym krokiem.

Tym razem nie są mi straszne spojrzenia innych ani szepty za nami. Yoongi również się nie boi, bo tym razem ma kogoś, kto mu bezwzględnie pomoże, tym bardziej wątpię, żeby ktokolwiek go teraz zaczepiał.
Idę dumnie korytarzem, trzymając pod ręką najważniejszą osobę mojego życia, która ostatnio zaczęła rozkwitać szczęściem na nowo.

FRAGILE; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz