11. Lost

187 16 7
                                    

Ulewny dzień w Busan, kiedy staram się pomagać Hobiemu, który stoi na drabinie, ja podaję mu biografie, aby ułożył je na samej górze regału. W tym czasie patrzę na Yoongiego, który pierwszy raz dzisiaj wyszedł z zaplecza na kasę. Obserwuję czy dobrze się czuje, jak sobie radzi i czy w pobliżu nie ma nigdzie Chana.

- Romeo, nie patrz się już na swoją Julie, wszystko z nim dobrze. - upomina mnie Hoseok, kiedy się na chwilę zawieszam w działaniu.

- To aż tak oczywiste, że mi się podoba?

- Ślepy by to zauważył, a Głuchy usłyszał. - puszcza mi oczko. - Nie widziałem cię nigdy takiego, a znamy się ponad trzy lata.

Podaję mu kolejne egzemplarze wyjątkowo cienkiej książki, ktoś musiał mieć bardzo krótkie, ale ważne życie.

- Co oznacza takiego?

- Zatroskanego, z energią i zupełnie odciętego od świata. Jedynym wytłumaczeniem jest miłość. - mówi jakby to było oczywiste. - A ty robisz do Yoongiego maślane oczy, więc wszystko składa się w całość.

- Myślisz, że on też lubi mnie w ten sposób? - pytam z nadzieją, bo jako osoba trzecia widzi naszą relacje bardziej obiektywnie.

- Myślę, że to możliwe, ale co z jego chłopakiem?

- To już nieaktualne.

Rozkładamy resztę książek, po czym mamy tak naprawdę wolne, bo przez deszcz ruch jest prawie zerowy. W tym czasie siedzę w czytelni i rozwiązuję zadania z matematyki, które zadał mi już jakiś czas temu Jeon. Podgryzam końcówkę długopisu, starając się coś wymyślić, ale mój mózg jest ostatnio zbyt wycieńczony.

- Musisz policzyć z tego całkę. - słyszę głos za sobą, przez co dostaję mały zawał serca.

Odchylam głowę do tyłu i widzę miętową czuprynę, na której widok uśmiecham się szeroko.

- Pomóc ci z tym? - pyta, dosiadając się do mnie.

- Dam radę, muszę tylko chwilę nad tym posiedzieć. - stwierdzam, patrząc na ciągi liczb i liter na mojej kartce.

- Mogę wrócić dzisiaj z tobą do domu?

Uśmiecham się jeszcze szerzej, słysząc to pytanie. Czuję jakby kilkutonowy ciężar, który zalegał na mnie przez kilka tygodni, właśnie spadł mi z ramion. Jestem uradowany tym, że Yoongi wreszcie podjął działanie.

- Jasne, to dobra decyzja. A skąd ta zmiana zdania?

Chłopak podnosi rękaw długiej koszulki, po czym widzę na jego opuchniętym łokciu kolory przechodzące z czerwieni, poprzez żółć aż do różowego i mocno fioletowego. Patrzę smutno na ten widok, bo wiem, że można było temu zapobiec, jednak z drugiej strony dzięki temu Yoongi otworzył oczy, więc może teraz będzie tylko lepiej?
Zabieram go na zaplecze, gdzie szukam apteczki między pustymi kartonami. Gdy wreszcie ją znajduję, smaruję jego łokieć maścią, a następnie owijam powoli bandażem.

- Wyglądasz jak zbity szczeniak. - stwierdza młodszy, gdy opatruję mu rany. - Zagoi się, lepiej opowiedz mi jakie mamy plany na wieczór.

- Randka przy świecach. - staram się tym wywołać jego uśmiech, co mi się udaje.

- Podrywasz mnie od jakiegoś czasu. - stwierdza, a ja czuję jak policzki zaczynają mnie piec.

- Nieprawda, przyjaźnimy się i się tobą opiekuję. - próbuję zaprzeczyć, ale rumieńce mnie zdradzają.

- Jasne. - mówi sarkastycznie, ale nie ciągnie tematu.

Wiąże bandaż, a kiedy kończę, opuszczam rękaw jego koszulki.

Hoseok pozwala nam tego dnia wcześniej wyjść, dlatego idziemy razem w deszczu, przechodząc w inne, bardziej ponure dzielnice Busan. Zerkam co jakiś czas na Yoongiego i widzę, że jest bardzo poddenerwowany tą sytuacją, więc łapię go są dłoń i prowadzę za rękę do końca naszej trasy. Kilkukrotnie zauważam u niego chęć zawrócenia, ale staram się go wtedy zagadać o czymkolwiek. Czuję się jakbym prowadził dziecko, które panicznie boi się igieł, na pobranie krwi.

- To tutaj. - oznajmiam, wskazując na swój dom i przy okazji pokazuję mu dom Jeona.

Kiedy byłem dzieckiem, bardzo bałem się zapraszać do siebie kolegów, z uwagi na swoje gorsze warunki mieszkalne. Miałem sytuację, gdzie dzieci z bardziej zamożnych i ważniejszych w świecie dużych korporacji rodzin, wyśmiewały mnie za to, że po szkole czekam na autobus, jadący w tę gorszą dzielnicę Busan. Jednak w tym wszystkim miałem Jungkooka, który jako nadpobudliwe dziecko często wdawał się w bójki, więc wyzwiska szybko zmieniły się w plotki i obgadywanie. Byliśmy wtedy dla siebie wszystkim.

- Wiem, że jest dość skromnie, ale na pewno bezpieczniej. - mówię, oprowadzając go. - Możesz mieszkać w pomieszczeniu, w którym spała moja mama, to teraz twój pokój.

- To na pewno dobry pomysł? - pyta, co chwila przecierając nerwowo dłonie o siebie.

- Tak, to była najbardziej odważna decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłeś i jestem z ciebie bardzo dumny. - dodaję mu trochę otuchy. - Narazie możesz zabierać moje ubrania, a potem coś z tym wymyślę. Możesz używać i pożyczać ode mnie wszystko, co tylko chcesz, bo teraz to też twój dom. - uśmiecham się lekko do niego.

Yoongi musi odpocząć i oswoić się z nowym miejscem, dlatego zostawiam go na chwilę samego w jego nowym pokoju, gdzie jeszcze jakiś czas temu mieszkała moja mama. Swoją drogą powinienem pójść ją odwiedzić i opowiedzieć jej ile ostatnio zmieniło się w moim życiu, na pewno by w to nie uwierzyła.

Wieczorem odwiedza nas Jungkook, który przynosi zupę od Pani Jeon. Chcąc nie chcąc opowiadam mu ogólnie o sytuacji Yoongiego, ponieważ jakoś muszę wyjaśnić jego obecność tutaj. Jeon mimo wszystko nie jest tak pozytywnie nastawiony do mojej wizji przyszłości z Yoongim, jak ja.

- Myślisz, że nikt się nie domyśli? Że będziecie mogli mieszkać tutaj tak długo jak będziecie chcieli? - pyta, pomagając mi pokroić warzywa. - To strasznie kruchy plan, Taehyung.

- Nikt się nie dowie, a Yoongi niedługo będzie pelnoletni, nie martw się.

- Tae, on potrzebuje psychologa albo psychiatry i kogoś dorosłego kto mu realnie pomoże. Doceniam twoje chęci, ale wykończysz się teraz jeszcze bardziej.

- Dam sobie ze wszystkim radę, pomogę mu jak będę umiał i z czasem poczuje się lepiej. - zapewniam.

- Zapytam cię o coś, ale odpowiedz zupełnie szczerze. Czy nie robisz tego głównie ze względu na swoje uczucia do niego?

- Słucham? - pytam, czując się strasznie zbluzgany. - Pomgam mu, bo tego potrzebuje, tak samo pomógłbym tobie, jeśli byłbyś w takiej sytuacji, Jeon.

- Mówię tylko, że emocje zasłoniły ci rzeczywisty obraz sytuacji. Nie pomożesz mu sam, Tae, słońce, musisz...

- Nie pouczaj mnie, najlepiej już wyjdź.

Jungkook patrzy po mnie chwilę, po czym okłada nóż na deskę i wychodzi bez słowa.
Czuję się zdenerwowany, bo jedyne co robię od kilku tygodni, to pomaganie Yoongiemu, a ten daje mi do zrozumienia, że to nie wystarczy. Przecież tak bardzo się staram, to musi wystarczyć, Yoonie poczuje się lepiej. Czuję się teraz strasznie wybity z równowagi i nie wiem czy to wszystko ma jednak sens. Widzę w słowach Jungkooka odrobinę prawdy, może powinienem pogadać o tym z kimś innym, kto doradziłby mi co robić.
Co jeśli Yoongi nie poczuje się za jakiś czas lepiej? Co jeśli nie damy rady się utrzymać? Co jeśli Chan zacznie nas prześladować?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

FRAGILE; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz