17. Spring Day

151 13 9
                                    

Następnego ranka wróciliśmy do domu, ponieważ zaczęło okropnie lać, a Jungkook coraz bardziej kaszlał po kąpaniu w jeziorze. Każdy z nas również tęsknił za ciepłym łóżkiem, dlatego po powrocie przespaliśmy z Yoongim cały dzień. Mimo braku jakiejkolwiek ryby z tego wyjazdu, każdy z nas uznał go jako udany, bo wróciliśmy bogatsi o niewypowiedziane wcześniej słowa.
Następnego ranka powitałem go kawą, bo oto nadszedł najtrudniejszy dla nas dzień, czyli spotkanie Yoongiego z jego rodzicami, a kofeina go w tym wzmocni.

- Jeśli zaraz nie usiądziesz, zrobisz nam dziury w dywanie. - zauważam, kiedy młodszy robi już pięćdziesiąte kółko po pokoju.

Widzę jak bardzo się stresuje, nawet po tabletkach na uspokojenie, co bardzo mnie martwi.

- Co jeśli mnie nie polubią? Albo każą wracać do Chana? A co jeśli nie będą chcieli mnie w ogóle widzieć? - zadaje milion pytań, oddychając przy tym szybko.

- Wszystko pójdzie według planu, skarbie. - stwierdzam, nachylając się nad nim, żeby spojrzeć mu w oczy. - Będzie dobrze, obiecuję.

Widzę jak jego kąciki ust się unoszą, co odbieram jako dobry znak, więc szykuję się z nim trochę spokojniej do wyjścia.
Przemierzamy ulice Busan, w których jeszcze nigdy nie byłem, bo są to te lepsze rejony miasta, skierowane dla bogatych turystów i wysoko postawionych kierowników ogromnych korporacji. Zawsze przerażała mnie obojętność wisząca w powietrzu w takich miejscach. Jestem pewny, że jakbym zemdlał na ulicy, nikt by się nie zainteresował, a wszyscy siedzieli by w swoich teoretycznie ważnych dokumentach, licząc pieniądze z jakiś ogromnych aukcji.
Wdycham powietrze, pachnące drogimi perfumami, kiedy stajemy przed najwyższym hotelem w mieście.

- To tutaj. - informuje mnie Yoongi, patrząc w górę na niekończący się budynek.

- Twoi rodzice muszą być strasznie nadziani. - stwierdzam, zwracając uwagę na drogie samochody na parkingu, które absolutnie nie przypominają auta Hoseoka.

- Nie mam pojęcia, ale na to wychodzi. - wzdycha ciężko, po czym mnie ściska. - Jakkolwiek potoczy się ta rozmowa, chciałbym żebyś wiedział, że za wszystko strasznie ci dziękuję.

- Będzie dobrze, zobaczysz. Tylko nie płacz. - psrykam go w czoło, po czym odprowadzam wzrokiem do szklanych drzwi.

Pokazuję mu kciuki w górę przed tym jak znika za drzwiami, a potem siadam na krawężniku i zdejmuję z siebie maskę spokoju, którą zachowałem dla Yoongiego i zaczynam naprawdę się stresować. Obstawiam różne scenariusze tej rozmowy, zastanawiam się też czy mały jest bardziej podobny do matki czy ojca. Myślę o tym gdzie byłby teraz, gdyby jego rodzice zajęli się rodzicielstwem, a nie karierą. Tyle pytań zajmuje mi głowę przez kolejne kwadranse, które swoją drogą strasznie wolno lecą. Widzę miliony pogardliwych spojrzeń od straszych kobiet i głupie uśmiechy mężczyzn, którzy oceniająco patrzą na moje stare trampki oraz ubrania z lumpeksu, kiedy oni prezentują na sobie firmowe żakiety i drogie, błyszczące buty. Zastanawia mnie czemu nie urodziłem się w takiej rodzinie, dlaczego akurat ja trafiłem na ojca alkohololika i chorą matkę. Jednak z drugiej strony Yoongi urodził się w zamożnym domu, a i tak nie ma prawdziwej rodziny, więc zaczynam wątpić w słuszność rodzicielstwa w tym świecie.
Rozmyślam tak o hierarchii społecznej, która w Korei jest bardzo widoczna, kiedy zauważam parę, przechodzącą z dumą środkiem chodnika. On z idealnie ułożonymi włosami, ona w eleganckiej sukni do kostek, idą z wysoko uniesionymi głowami, wiedząc, że rodzice mogą zagwarantować im wszystko. Nie winie ich za to, sam chciałbym być na ich miejscu, jednak jestem ciekaw czy są wdzięczni za to co mają. Dodatkowo nie zdają sobie sprawy z przywileju trzymania się publicznie za rękę, nie będąc cały czas gotów do obrony w razie zaczepek od obcych osób. Oni nie muszą martwić się tym, że w szkole będą ich prześladować przez pocałunek ani nie muszą odczekać chwili przy kawiarni, aby nie zostać powiązanym ze swoim przyjacielem gejem.
Mimo wszystko wiedząc, że Jungkook i Hobi mają się ku sobie, jest mi z tym wszystkim lżej, bo teraz wiem, że mnie bardziej rozumieją. Mamy siebie nawzajem, więc jakoś sobie poradzimy.
Z moich długich rozmyśleń wyrywa mnie osoba siadająca obok mnie na krawężniku. Gdy odwracam do niej głowę, czuję emanującą od niej  mieszankę uczuć. Strach, smutek, żal, szczęście, ekscytacja? Wszystko naraz.

- I jak? Co ci powiedzieli? - pytam, starając się wyczytać coś z jego oczu.

- Przepraszam Tae, tak cholernie cię przepraszam. - zaczyna, łapiąc mnie za dłonie.

Widzę, że jest roztrzęsiony, ale patrzy na mnie inaczej niż zazwyczaj. Widziałem już kiedyś ten wzrok, mój ojciec przepraszał mnie za picie, będąc w takim samym nerwowym stanie. Stąd wiem, że to co zamierza mi powiedzieć, najprawdopodobniej bardzo mnie zaraz skrzywdzi.

- Wyjadę z rodzicami do Stanów. Przepraszam, tłumaczyłem im naszą sytuację, ale ja tak strasznie boję się tu żyć. Mam dość strachu, muszę stąd wyjechać. - mówi trzęsącym się głosem. - Wrócę po ciebie. Wtedy razem wyjedziemy na drugi koniec świata, tak jak planowaliśmy, ale narazie to niemożliwe.

Uśmiecham się do niego lekko, czując ogromny ból w klatce piersiowej. Łzy gromadzą mi się w oczach, kiedy staram się mu odpowiedzieć, ale nie mam pojęcia co powiedzieć. W moich scenariuszach o tym dniu nigdy nie zakładałem, że zostaniemy rodzieleni, nawet w najgorszym zestawieniu mieliśmy być razem. Chciałem pomocy od jego rodziców, ale dla nas. Nie wiem co teraz konkretnie czuję, chyba mam wrażenie, że zostałem zdradzony.

- Zostawisz mnie w najgorszej dzielnicy Busan i wyjedziesz z dnia na dzień na inny kontynent? - pytam, cały czas się uśmiechając, bo nie umiem reagować na takie sytuacje. - Powiedziałem Ci przedwczoraj, że cię kocham, a ty mnie zostawiasz. Po co tym wszystko co dla ciebie...

Przerywam, bo głos mi się łamie. Czuję na sobie spojrzenia wszystkich tych porządnych ludzi, przechodzących się teraz do drogich sklepów i restauracji, którzy zastanawiają się, dlaczego ten dziwny chłopak jest na ich terytorium i dlaczego płacze pośrodku miasta. Jednak najważniejsze jest teraz dla mnie spojrzenie Yoongiego. Widzę, że czuje się źle ze swoją decyzją, ale tym razem nie będę go uspokajać.

- Wykorzystałeś mnie. Chciałeś być ze mną, kiedy było u ciebie źle, a kiedy masz lepsze perspektywy, to uciekasz. - czuję jak łzy mimowolnie spływają mi po policzkach.

- Tae, ja wrócę, obiecuję. Potrzebuję czasu. Gdziekolwiek nie pójdę, myślę o Chanie, boję się, że go spotkam, przypomina mi się jak się nade mną znęcał, nie pamiętam kiedy ostatnio spałem spokojnie. - zaczyna się tłumaczyć, chociaż wszystkie jego słowa brzmią teraz dla mnie śmiesznie. - Nie zostawiam cię, wrócę.

- Nie wierzę ci. - stwierdzam, patrząc na niego z ogromnym żalem. - Idź do swojego lepszego życia, bo przecież liczysz się tylko ty.

Zostawiam go na krawężniku naprzeciwko ogromnego hotelu i wracam tam, gdzie jest moje miejsce, bo Yoongi najwyraźniej należy do tej części miasta. Mam do niego żal, że postawił swoje dobro ponad nasze wspólne, bo ja przez ostatnie miesiące robiłem wszystko dla nas. Nie wiem czy powinienem od niego wymagać takiej samej postawy, ale czuję się tak strasznie wykorzystany. Dałem mu całe swoje serce, a on odszedł. Zostawił mnie, jak zrobili to moi rodzice. Znowu będę zataczać kółka między szkołą a pracą, zasypiając w pustej ciszy swojego małego domu we wschodniej części Busan.
Idę przed siebie, płacząc jak dziecko, bo nie mogę zaakceptować myśli o tym, że ukochana osoba znowu ode mnie odchodzi. Jest we mnie teraz tyle złości i smutku, który rozrywa moje serce tak mocno, że czuję w nim fizyczny ból.
Nie wiem co z sobą zrobić, cały mój świat zawalił się w ciągu kilku kwadransów i nie mam żadnych planów zapasowych. Nie mam pojęcia co przyniesie jutro i czy chce je w ogóle oglądać, dlatego wchodzę do sklepu spożywczego niedaleko mojego domu.
Jeśli schematy z mojego dzieciństwa mają się powtarzać, jeśli jestem skazany na pozostanie w tej okropnej dziurze, to nie będę się już stawiał i szukał szczęścia.

Poddaję się.

Przytłoczony rozdrapanymi ranami z przeszłości i złamanym sercem, kupuję pierwszy raz w swoim życiu alkohol, którego brzydziłem się, dokąd rozbił moją rodzinę. Tego dnia również pierwszy raz upijam się, idąc w ślady swojego ojca, który byłby ze mnie zapewne teraz bardzo dumny.

FRAGILE; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz