21. Blood Sweat & Tears

148 11 14
                                    

Nie dowierzam, że widzę przed sobą małego chłopaka o białych jak śnieg włosach, z brudnymi Martensami na nogach i ubranego w rzeczy, które bardzo dobrze kojarzę, bo są moje. Patrzy na mnie tymi pięknymi oczami, wyraźnie przestraszony, jednak nadal pewny siebie.
Po mnie tego nie widać, jestem całkowicie wytrącony z równowagi, zbiera się we mnie stres, żal i smutek, a dodatkowo nadal ściska mnie w żołądku, a przez to zginam się w pół i zaczynam wymiotować, na środku dworca, który pewnie niejeden taki wypadek widział.

- Nie liczyłem na ciepłe powitanie, ale nie myślałem, że na mój widok zwrócisz obiad. - stwierdza Yoongi, przytrzymując mi włosy. - Żyjesz?

- Odwal się. - mówię, czując się paradoksalnie lepiej po tym dosłownym uzewnętrznieniu.

- Mamy sobie dużo do powiedzenia, więc nie odejdę, dopóki ze mną nie pogadasz. - stwierdza, biorąc mnie pod ramię i prowadząc na najbliższą ławkę. - Zjadłeś coś z laktozą?

- Nie wymądrzaj się. - mówię ze złością, bo w tej sytuacji denerwuje mnie to, że tak dobrze mnie zna.

Siadam na ławce, bo rzeczywiście przyda mi się uspokoić swoje wnętrzności, ale obecność Yoongiego tutaj wcale mi nie pomaga. Nie rozumiem, przecież wyjechał, zostawił mnie, a teraz wrócił i chce ze mną rozmawiać? Zniszczył mi życie, a teraz jest obok, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak bardzo chcę go nienawidzić, ale to on przyprawia mnie o szybsze bicie serca, które tak bardzo chciałem poczuć tego dnia.

- Miałem nadzieję, że jest nadal wolne miejsce w pokoju twojej mamy. - mówi po chwili ciszy, wskazując na walizkę. - Chciałbym wrócić.

- Nie mieszkam już tam. Po tym jak uciekłeś, wszystko się zmieniło, zostałem sam w najgorszym momencie swojego bezsensownego życia. - prycham. - Opieka społeczna się na mnie uwzięła, mieszkam w rodzinie zastępczej, ciągle chodzę do psychologa lub sprawiam sobie wycieczki do sądu, nie zdałem klasy i nie dopuścili mnie do egzaminów, inspekcja pracy bada moje zatrudnienie, więc w sumie straciłem wszystko, co kochałem. - patrzę na niego z sztucznym uśmiechem.

- Przestałeś pić? - pyta po chwili, bawiąc się nerwowo rękawem od bluzy.

Ciężko wzdycham, bo nie chcę przypominać sobie tego faktu, tym bardziej, że w takich momentach jak ten, bardzo chciałbym się upić i po prostu zasnąć, aby nie zajmować myśli problemami i nadmiarem emocji. Ukojenie zranionych uczuć alkoholem, to najprostsza droga.

- Nie piję od dwóch tygodni, ale nie wiem czemu cię to obchodzi. Twój amerykański sen się nie spełnił? Rodzice nadal mieli cie gdzieś? - pytam, jednak zaraz żałuję swoich zbyt ostrych słów, ponieważ chłopak zerka na mnie smutnymi oczyma i przełyka ciężko ślinę, na co od razu czuję wyrzuty sumienia.

- Coś w tym stylu. Jednak zastanawiały mnie ciągle twoje słowa, mówiłeś, że poczuję ulgę, kiedy wyjadę lub osoba, która mnie skrzywdziła, umrze. Nie poczułem się ani trochę lepiej, nadal czułem jego obecność, ale było coś innego co mnie kompletnie załamało. - robi chwile przerwy, bo zastanawia się najpewniej jak najlepiej wyrazić swoje myśli. - Brak twojej obecności. Mam tezę, że można poczuć się lepiej przez obecność niektórych osób, a nie przez nieobecność tych złych.

Kiwam głową, po części zgadzając się z jego słowami, które w jakimś stopniu mają sens, nawet w moim przypadku.
Patrzę po podróżnych, którzy biegają nerwowo po dworcu i są zbyt zajęci, aby zwrócić uwagę na dwóch chłopaków, którzy rozmawiają pierwszy raz od dwóch miesięcy na ohydnej, brudnej ławce i nie wiadomo co stanie się z nimi dalej. Nie mam pojęcia co przyniesie ta rozmowa, ani po co chłopak wrócił do Busan.

- Nie rozumiesz? - pyta, ciężko wzdychając. - Nie chodzi o Chana, ani o to miasto, cały czas chodziło jedynie o ciebie, Tae.

- Długo zajęło Ci zrozumienie tego. - mówię pod nosem, odwracając od niego wzrok. - Jak mogłeś... Ja nie rozumiem... Tak bardzo cię kochałem, a ty...

FRAGILE; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz