26. Coffee

133 9 4
                                    

Siedzę zaryczany przed gabinetem psycholog, starając się uspokoić. Sesja skończyła się jakieś piętnaście minut temu, a ja nadal spoczywam na drewnianym krześle, czytając już setny raz plakaty motywacyjne na ścianie przede mną.

- Tae, słońce, co jest? - słyszę znajomy głos przy sobie. - Nie płacz, proszę.

Chłopak o białych włosach kuca przede mną i zmartwiony szuka chusteczek po kieszeniach. Prosiłem go, aby mnie dzisiaj odebrał, bo planowaliśmy z psycholog rozmawiać o rodzinie, co się stało. Czuję się po tym strasznie rozbity, nie spodziewałem się tylu sprzecznych emocji przy wywołaniu wspomnień z dzieciństwa. To jakby demony przeszłości w końcu mnie dopadły i chciały wciągnąć bezpowrotnie do komnaty ciemności, jednak drobny chłopak przede mną najpewniej okaże się moim wybawicielem. Sama jego obecność działa na mnie uspokajająco.

- Biedactwo, tak strasznie mi przykro, że musisz o tym mówić, ale potem poczujesz się lepiej. - stwierdza, wycierając mi buzię znalezioną na dnie kieszeni chusteczką.

Jestem mu bardzo wdzięczny, że wspiera mnie w tym procesie, bo wiem, że dla niego też nie jest to łatwe. Ostatnio często dostaje ataków paniki podobnych do tego, co doświadczyłem na dworcu oraz zdarzają mi się nieoczekiwane wybuchy płaczu, których nie umiem opanować. Yoonie zawsze jest wtedy przy mnie i stara się zachować spokój. Wiem, że będę mógł być dla niego takim samym wsparciem, kiedy zacznie swoją terapię, ale na to musimy jeszcze trochę poczekać, bo termin ma dopiero na za miesiąc. Mimo to radzi sobie bardzo dobrze, jestem z niego tak cholernie dumny.

- Chodź, idziemy stąd, zabiorę cię na Bulgogi. - chłopak bierze mnie pod ramię, po czym prowadzi do wyjścia, kiedy ja tylko pociągam co chwila nosem.

Siedzimy z Yoongim w uroczym ogródku jednej z restauracji, kończąc swoje warzywa. Obok nas siedzi jedynie inna para zatracona w sobie, a przy głównym wejściu matka z małym dzieckiem, które rysuje koślawe obrazki, czekając na jedzenie. Zimny wiatr mierzwi co chwila białe włosy Yoongiego, który zarzuca w końcu kaptur bluzy na głowę.

- O, słuchaj, "dziękuję każdej złej chwili, która pomogła mi docenić wszystkie dobre momenty mojego życia." - ekscytuje się, czytając mi kolejne dedykacje, które spisał ręcznie na szarym papierze. - Podoba Ci się?

- Piękna, chociaż wolę podziękowania do faktycznych osób, a nie wartości, uczuć itd. - stwierdzam, odstawiając na bok pustą miskę po jedzeniu. - Jestem pewny, że w tym swoim spisie masz coś takiego.

Obserwuję jak mój chłopak kartkuje strony swojego zeszytu, dobrze wiedząc czego szuka i gdzie konkretnie się to znajduje.
Yoongi zaczął zbierać dedykacje odkąd podarował mi album wypełniony nimi i od tego czasu prowadzi sumiennie zeszyt pełny wdzięczności autorów. Twierdzi, że gdy skończy, podaruje mi go, jako dowód swojej miłości. Zazwyczaj mówi to w żartach, jednak widzę, że stara się być romantyczny.

- Mam! - mówi w końcu, gdy znajduje dość długi napis, wokół którego narysowane są gwiazdki. - "Dla mojego brata, zawziętego idioty, który postanowił oddać za mnie życie. Nigdy ci tego nie wybaczę ani nie spłacę swojego długu wdzięczności. Spoczywaj w spokoju."

- Dość przygnębiające, czytałeś biografie autora? Ciekawe co się tam stało. - stwierdzam, patrząc na ten mały cud przede mną.

- Tak, brat tej kobiety uchronił ją w wypadku samochodym kosztem własnego życia. - wzdycha Yoongi, zamykając swój zeszyt. - Ty tak nigdy nie rób.

- Słucham? - pytam z niedowierzaniem. - Yoonie, nic się nam nie stanie. A jakby miało, to chroniłbym cię ze wszystkich sił.

- Ty i twój kompleks opiekowania się wszystkimi. - wywraca oczami, opierając głowę o blat stołu. - Nie chciałbym żyć bez ciebie, nie umiałbym.

- Aish, nigdzie się nie wybieram. Niedługo skończymy szkołę i wyjedziemy, a potem podbijemy razem świat. - stwierdzam, podsuwając mu swoją kawę.

Yoonie przekonał się ostatnio do mleka bez laktozy, więc nagminnie podkrada mi kawę. Nie przeszkadza mi to, bo specjalnie robię jej więcej dla nas dwojga, ale on o tym nie wie.

- Chciałbym już być w tym ostatnim etapie. - jęczy marudnie, po czym zaczyna siorbać kawę.

- Pomyśl o tym ile przed nami książek do przeczytania i muzeum do odwiedzenia. - stwierdzam, widząc w jego oczach nutke optymizmu. - Zabiorę cie kiedyś na bardzo drogą randkę w Seulu, albo nie, w Paryżu. Kupię najdroższe wino, jakie mają w kraju, a potem pocałuję cie przed wieża Eiffla.

- Przed wszystkimi? Przecież wstydzisz się trzymać mnie za rękę. - prycha niewdzięcznie.

- Nie wstydzę! - protestuję od razu. - Nie lubię publicznego okazywania uczuć.

Chłopak tylko uśmiecha się pod nosem, po czym pakuje zeszyt do mojego plecaka. Idziemy potem główną ulicą Busan, która usłana jest teraz czerownopomarańczowym dywanem liści, które jakiś czas temu pospadały z drzew. Mijają nas kobiety w wystawnych płaszczach i dzieci w jednokolorowych mundurkach. Wszystko ma teraz atmosferę piosenki typu indie z lat osiemdziesiątych, każdy skrawek jesiennego krajobrazu przed nami mógłby być jej okładką.
Patrzę na wesołego, choć zmęczonego chłopaka obok mnie, który stara się omijać każdą napotkaną kałuże przed nami, a ja wtedy myślę o tym, jak strasznie go kocham, a moje serce bije sto razy szybciej na każde jego urocze zachowanie tego typu
Docieramy w końcu do Black Swan, w którym zapanował ostatnio duży chaos. Pojawili się nowi pracownicy, studenci, którzy mają jeszcze w sobie energię, aby sprawić, że to miejsce będzie lepsze. Często widuję tu niską dziewczyne w okularach, która zwraca uwagę na to, żeby książki były ułożone równo przy sobie na półkach, jest też wysoki latynos, życzący wszystkim miłego dnia, posyłając przy tym każdemu swój szczery uśmiech. Czasami przechodzi się szybkim tempem po salonie pewien niebieskowłosy, który spędza sporo czasu przy kryminałach.
Zastanawiam się czasem czy jakaś dwójka z nich zostaje kiedykolwiek na nocnych zmianach, żeby tylko spędzić ze sobą czas i móc patrzeć sobie nawzajem w oczy w kompletnej ciszy, bez zgiełku miasta czy zmartwienia codziennymi sprawami.

- Czemu oni nie umieją ustawić dwóch tomów obok siebie. - narzeka Yoongi, patrząc po regałach z komiksami. - Ja robiłem to lepiej.

- Zdecydowanie, mogłeś zostać pracownikiem miesiąca. - stwierdzam, siadając na pufie w czytelni.

- Mieliśmy pracownika miesiąca? Czemu Hoseok nigdy mi o tym nie powiedział? - pyta bardziej zażenowany niż zszokowany.

- Bo co miesiąc ustanawiał nim siebie. - odpowiadam, a Yoonie śmieje się pod nosem.

Obserwuję jak miłość mojego życia przebiera w książkach, starając się przy tym nie zakochiwać się w nim od nowa co chwilę, ale nie umiem tego zrobić. Nigdy nie czułem do kogokolwiek czegoś tak czystego, zdrowego i mocnego, nasza relacja pomaga mi żyć i przetrwać wszystkie szkody po burzy. Dlatego dzisiaj bezwstydnie się na niego patrzę, czekając na naszą wspólną przyszłość.

FRAGILE; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz