Prolog

12 1 0
                                    

Był deszczowy dzień. MB wstał z łóżka i złapał się za głowę.
- Kurwa mój łeb - zaczął narzekać - mogłem tyle nie pić. Ja pierdole.
Po tym podszedł do swojej szafy i zaczął się ubierać. Kiedy miał już dosięgnąć ręką do jednej z półek, nagle ją zatrzymał. Była to półka, na której zawsze leżał jego sierp, broń którą strzaskał mu Belial.
- Ehh zapomniałem - westchnął, po czym odsunął rękę - ten skurwiel zniszczył mi moją broń.
Po tym wyszedł z pokoju i ruszył w stronę dziedzińca, na którym ostatnio uwielbiał przesiadywać. Minął kilka sal i wyszedł na zewnątrz. Nagle zauważył kilku żołnierzy przy brakie ubranych w kolczugi z szyszkami na głowach. Na piersi mieli dobrze znany herb krwiście-czerwonego smoka na białym tle. Podszedł do nich.
- Znowu zaproszenie na imprezę? - spytał się ich - Chyba będę musiał odmówić, bo dzisiaj mam takiego kaca że...
- Nie - przerwał mu jeden z żołnierzy - tym razem to jest prośba o pomoc - po tym wyjął list i przekazał Saibotowi.
Ten otworzył go, po czym zaczął czytać zawartość. Po przeczytaniu spojrzał się nieco strachliwym wzrokiem.
- To jest na serio? - ponownie się spytał, patrząc na zawartość kartki.
- Tak - oznajmił żołnierz, który wręczył mu list - BD prosi pana o to co jest tutaj napisane.
- Dobra - rzekł odkładając list na kamiennym murku - dajcie mi tylko się przygotować i ruszamy.
Po tym ruszył w stronę drzwi do fortecy. Kiedy szedł napotkał wojownika ubranego w żółty strój ninjy
- Coś od ciebie chcieli? - spytał się wojownik.
- Ta Jaca - odpowiedział - chcą abym im pomógł w odnalezieniu niejakiego Krwawego Barona.
Ruszył dalej w stronę drzwi. Samo przygotowanie zajęło mu pół godziny. Ze sobą zabrał kilka noży do rzucania, oraz stalową katanę, którą otrzymał po tym jak utracił swoją pierwotną broń. Za ten czas kilku żołnierzy NTM przygotowało mu konia, na którego wszedł.
Po tym wyruszył wraz z żołnierzami w stronę stolicy BD, Twierdzy Bastionu.
Podczas podróży mijali kotliny i wyżyny NTM i przedzierali się przez lasy i puszcze graniczące z terenami NN. Po kilku dniach nareszcie dotarli przed szczyty gór.
- Jesteśmy coraz bliżej - rzekł MB jadąc na koniu - dawno mnie nie było w tych stronach.
- 2 tygodnie to dawno? - spytał się jeden z żołnierzy BD.
- Tak - odpowiedział - w kurwę dawno.
Po tym ruszyli dalej. Sama droga nie była łatwa, bo góry i inne pomniejsze pagórki były zdradliwe.
W połowie drogi do stolicy rozbili obóz. Kiedy zbliżał się zmrok jeden z wędrowców zaczął opowiadać o miejscowej faunie, oraz o legendarnych stworzeniach. Reszta z powodu nudów słuchała go.
- Więc ten stwór się pojawia jak jakiś chłop się podpije? - przerwał mu MB pijąc z kubłaka i leżąc na ziemii.
- Eee... Tak, tak działa licho - odpowiedział mu - a co żeś myślał? Że bestia głupia?
- Nie, po prostu po pijaku to ja codziennie widzę znacznie bardziej straszne licha, szczególnie w nocy kiedy spojrzę w lustro.
- Heh - westchnął nieco oburzony żołdak - jak tam chcesz.
Po tym poszedł spać.
- Niech się pan nie przejmuje - powiedział nagle drugi żołdak, który ostrzył topór - on tak ma. Wierzy we wszystko co mu się powie.
Następnego ranka ruszyli dalej w trasę. Po kilku kolejnych dniach przeprawy doszli w końcu do Twierdzy Bastionu. Było to ogromne, kamienne miasto, wokół którego były postawione masywne mury. Po środku miasta znajdywała się na wzniesieniu ogromna wieża, która była otoczona wysokimi murami.
Kiedy przekroczyli bramę, jechali przez główną drogę, u której obok co chwila były posadzone albo drzewa, albo krzewy. Po jakimś czasie znaleźli się przed wieżą na dziedzińcu, który to porastała krótko przystrzyżona trawa i kilka drzew. Wtedy MB zsiadł z konia i poszedł w stronę drzwi. Po ich przekroczeniu wszedł do głównej sali, w której było posiedzenie. Znajdywali się tam wszyscy generałowie BD, żołnierze pilnujący przejść, oraz rosły wojownik, ubrany w fioletowy płytowy pancerz i samurajski hełm, który był przykuty łańcuchami. Wśród generałów znajdywali m.in wojownik ubrany w czerwono-krwisty płaszcz, który nosił bladą maskę, rewolwerowiec ubrany w czerwoną kurtkę oraz demonicznie wyglądający blady wojownik, który miał skrzyżowane ręce.
Po chwili wojownik w czerwono-krwistym płaszczu zauważył MB.
- No nareszcie jesteś - podszedł do niego.
- No jestem Rejzor - podał mu rękę aby się przywitać - co się tu dzieje? I czemu Gordon jest skuty łańcuchami?
- Ehh - westchnął, po czym opuścił głowę - Gordon jest skuty łańcuchami bo dopuścił się zdrady. Jak widzisz nie ma z nami Shoguna, bo z Krwawym Baronem zaplanował zasadzkę.
- CO KURWA? - krzyknął po czym na chwilę wszyscy spojrzeli się na złocistego Saibota.
- Ciszej - rzekł Rejzor - zaraz będzie rozprawa.
- Kto ją będzie prowadził?
- Ostatnio zniknął kamień duszy Beliala, no i Twórcy wzięli z nami tymczasowy sojusz - odpowiedział krzyżując ręce.
- Czyli rozprawę będzie prowadził...
- Tak on - przerwał mu.
Po tym nagle cała sala pociemniała i kiedy się rozświetliło wszyscy generałowie znaleźli się na szorstkiej kamiennej podłodze. Przed nimi stał skuty łańcuchami Gordon, a naprzeciwko niemu był ogromny, czerwony byt, któremu z 6 oczu świecił żółty blask.
Żołnierze którzy stali obok Kahna, ukłuli go w nogi, aby on ukląkł przed Twórcą. Po tym byt nachylił się nad Gordonem.
- Dopuściłeś się straszliwego czynu wyzwalając Onagę z okowów - rzekł donośnym basem Twórca - twoim wyrokiem będzie śmierć, jeśli masz coś na swoją obronę to radzę to tobie powiedzieć teraz, zanim będzie za późno.
- Zrobiłem to tylko po to Arishemie, aby uratować mojego syna - odpowiedział Kahn patrząc się w świetliste ślepia Twórcy - gdyby było inne wyjście, to bym tego nigdy nie zrobił.
Po tym zaczęły się szepty, które były coraz bardziej donośne. Arishem nagle podniósł głowę i spojrzał na generałów.
- CISZA - krzyknął, po czym znów schylił głowę nad Kahnem - Więc ryzykowałeś bezpieczeństwo całego twojego świata aby uratować swoje dziecko?
- Tak - odpowiedział - zrobię teraz wszystko aby schwytać tego podłego oszusta, wtedy zróbcie ze mną co chcecie. Na niczym innym mi teraz nie zależy niż tylko na zemście. Przez niego zmarnowałem czas, zamiast być z synem zanim on umarł - po tym spojrzał na zebranych ludzi - zdradziłem swój klan, i lud który mi ufał - po tym spowrotem spojrzał w twarz Twórcy - daj mi zemstę, potem zrób ze mną co zapragniesz.
Wtedy oczy Arishema pojaśniały i łańcuchy, które skuwały Kahna pękły.
- Niech tak będzie - powiedział Arishem, po czym przywołał kryształowy młot Gordona przed nim i swoją mocą go rozbił. Wtedy kawałki młota wbiły się w pierś Kahna, a ten opadł jeszcze bardziej na ziemię. Po tym znów Arishem zaczął mówić - te drzazgi do końca twych dni będą przypominać tobie o tym co zrobiłeś i nie dadzą tobie nigdy spokoju. Będą do końca twych dni sprawiać ci niewyobrażalny ból - po czym spojrzał się na generałów - to jest mój ostateczny osąd.
Po tym oczy Twórcy jeszcze bardziej zaczęły świecić i przez to wszystkich na moment oślepił. Kiedy wszyscy odzyskali wzrok znaleźli się spowrotem na sali. Po czym po chwili zaczęły się kłótnie pomiędzy generałami. W tym momencie do sali weszła szczupła kobieta, o białych włosach. Miała na sobie czarny ubiór, który przylegał do jej ciała. Mimo faktu że była urodziwa, z jej brązowych oczu płynęła wściekłość.
- CISZA - krzyknęła.
Wtedy kłótnia ustała.
Kobieta podeszła wtedy do Rejzora i MB.
- Widzę że go oszczędził - spojrzała się na leżącego Kahna, który trzymał się za pierś, z której wystawały fioletowe, kryształowe odłamki.
- Tak - odpowiedział Rejzor - ale nie dokońca. Skazał go na wieczne cierpienie - patrzył się z politowaniem na Gordona.
- I tobie jest go szkoda? - spytała się krzyżując ręce.
- Tak - odpowiedział Rejzor - Mysti ja rozumiem że on nas zdradził, ale zrobił to tylko dlatego bo chciał uratować swoje dziecko. Ty też byś to zrobiła gdybyś też mia... - nagle przerwał.
- Nie jestem jak wy - powiedziała oburzona - jestem Twórcą, nie mogę mieć dziecka. Nawet jakbym tego chciała.
- Tak wiem - rzekł - i przepraszam, ale wiesz o co mi chodzi. Zauważ że nie zrobił tego z powodu ewentualnych zysków, władzy czy czegokolwiek innego.
- Mhm - parsknęła i patrzyła się na niego jakby miała go zabić.
- Ehhh - westchnął - zrozum że on się nawet nie bronił. Teraz w szczególności go potrzebujemy jak chcemy dowiedzieć się gdzie jest Shogun. Wtedy zrobisz z Gordonem co chcesz.
- Niech ci będzie - rzuciła, po czym wyszła z sali.
- Mam pytanie - nagle rzekł milczący MB.
- Mhm?
- Dlaczego nie napisaliście do mnie wszystkiego w liście?
- Bo chciałem ci to na spokojnie wyjaśnić - odpowiedział - poza tym nie było czasu na długie listy. W szczególności że potrzebujemy twojej pomocy. Bo jak wiesz...
- Tak, tak - przerwał mu - wifiarze, Belial, Onaga, ten nowy typek no i porwali wam typa dzięki któremu rozbiliśmy armię wifiarzy jak była wojna. Rozumiem wszystko.
- No, to chodź - wskazał mu ręką jedne z drzwi - na spokojnie wszystko wyjaśnię.
Po tym Rejzor wskazał żołnierzom, aby zabrali Gordona i wraz z MB ruszył w stronę wcześniej wskazanych drzwi.

Ciąg dalszy nastąpi...

MB kontra Wifiarze II: Starcie światów vol.1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz