Chapter VI: Klerycy

4 0 0
                                    

Znajdował się w zupełnie mrocznym miejscu. Naokoło siebie nie widział nic poza mrokiem i podłożem, które było niczym ciemny piasek. Kiedy się podniósł odczuł jak bardzo grawitacja ciągnie go w dół, wtedy też ujrzał postać. Była to dziewczyna w zielonkawym stroju z białymi włosami spiętymi w kok. Była niska i szczupła. Kiedy próbował się do niej zbliżyć czuł ból w klatce piersiowej.
"A więc przybyłeś" rozleciał się echem żeński głos. Im znajdował się bliżej dziewczyny, tym bardziej ta sama w kółko powtarzana kwestia stawała się coraz głośniejsza, aż nagle gdy znalazł się 2 metry od niej nastała cisza. Wtedy też zamiast niej pojawiła się postać odziana w czerwony płaszcz i czarną maskę. W czarnej rękawicy trzymała coś co wyglądało na mniejszą wersję karabinu rewolwerowców, który to był wymierzony w jego stronę. "MB, w imieniu Krainy Smoków, za popełnione czyny skazuje ciebie..." i wtedy Saibot się obudził.
Był cały w pocie i dyszał, po chwili spojrzał się na swoje ciało.
- O nie - podniósł ręce - moja moc. Ona...
- Zniknęła MB - dokończył za niego Mnichu, który siedział na krześle tuż obok jego łóżka.
Widać został przydzielony do czuwania, bo na jego twarzy widać było znużenie.
- A gdzie reszta? - spytał się MB.
- Po lekarstwa dla ciebie - odpowiedział - tak zostałeś poturbowany, że praktycznie wszyscy spisywali ciebie na straty.
- Praktycznie wszyscy? - spytał się zszokowany Saibot.
- No tak - rzekł po czym wstał - ledwo co oddychałeś. Praktycznie twój puls ustał i tak dalej. Byłeś prawie martwy.
- Ale teraz jestem... - próbował wstać, jednak poczuł niedowład w ciele bo zaraz upadł - Co się kurwa. Dzieje?
- Cho cho cho - podszedł do Saibota i pomógł mu usiąść - ledwo co przeżyłeś transfuzję swojej mocy, a teraz chcesz wstawać?
- Transfuzję? Oni mi ją ukradli. A Iris... Iris zapłaci mi za to - rzekł pełen wkurwienia - wyrwę jej pizdę i nogi i wsadzę w dupę, poczuje się tak jak ja teraz.
- Więc mówisz że masz pizdę? - spytał się prześmiewczo.
- Nie - odpowiedział chłodno i spojrzał się w oczy Spawna - kiedykolwiek widziałeś nagą kobietę? Ona nie ma chuja między nogami.
- Ehh, no żartuje sobie - odpowiedział - poza tym leż i odpoczywaj i nie marudź. Dorwać to dorwiemy tych zasrańców.
- Ciekawe - rzekł chwytając się za podbródek - od kiedy wifiarz tak chętnie mi pomaga?
Wtedy pojawiło się wyraźnie poirytowanie na twarzy Mnicha.
- Po pierwsze nie jestem wifiarzem, po drugie robię to tylko dlatego aby odpłacić się BD za to że nie wtrącili mnie do celi, tylko dali wybór - rzekł, po czym skierował się w stronę drewnianych drzwi.
- A ty gdzie? - spytał się go.
- Przewietrzyć się - odpowiedział, po czym spojrzał się na Saibota - szczególnie że cuchniesz gorzej niż menelisko - po tym odwrócił głowę i wyszedł przez drzwi.
Wtedy MB się powąchał.
- Faktycznie śmierdzę gorzej niż menelisko - stwierdził, po czym się położył na plecach.
Zauważył że znajduje się w jakiejś prostej chacie, która oprócz spryczy na której leżał, posiadała kilka beczek i jeden stół, na który stał zapalony świecznik.
Nagle zza drzwi słychać było odgłosy i się otworzyły. Weszła do środka Mystake, która trzymała w rękach jakiś dzban. Podeszła do MB i postawiła go tuż obok jego łóżka.
- Możesz już chodzić? - spytała się.
Jej głos brzmiał jakby był wyprany całkowicie z jakichkolwiek emocji.
- Eee, nie - odpowiedział - ledwo co mogę siadać.
- Mhm, dobra tak czy inaczej w tym dzbanie jest napar od miejscowej zielarki. Wypij to wszystko, powinno to ciebie postawić na nogi.
Po tym jakby nic wyszła. Saibot wtedy też podniósł dzban, w nim znajdował się ciemnoszary płyn.
- No to zium - przyłożył sobie naczynie do ust i zaczął pić.
Nagle się skrzywił. Płyn był ohydny w smaku i jak tylko go powąchał to czuł odór.
- Co to kurwa jest? - spytał się samego siebie - No faktycznie mnie to postawi na nogi.
Koniec końców wypił i po kilku minutach znów ponownie poczuł że na władze nad swoim ciałem, więc wstał z pryczy i wyszedł na zewnątrz.
- No więc nasz panicz wstał - rzekł Mnichu, który siedział na drewnianej ławie.
- Ta - odpowiedział, po czym spojrzał się naokoło. Dalej znajdywali się w Gammel Haug. Kiedy już przestał wzrokiem notować okolice slumsów spojrzał się na Twórczynie, która stała w milczeniu podpierając się na niskim murku. Po tym zwrócił wzrok z stronę Spawna - Hm, gdzie jest Gordon i Rejzor?
- Pojechali do Pandemonium ostrzec cesarską rodzinę że ich córka jest Krwawym Baronem, no i że przywołała do życia Beliala - odpowiedział.
- Mhm, a czemu wy zostaliście?
- W zasadzie najpierw to ja miałem tylko zostać, ale - wskazał na Mystake - koniec końców dla jej dobra Rejzor nakazał jej zostać.
- Mogę domyślać się czemu - rzekł patrząc z politowaniem na dziewczynę, po czym zwrócił ponownie wzrok w stronę Spawna - Właściwie to mam pytanie, gdzie jest moja maska?
- A, maska mówisz? - wtedy zaczął grzebać w swoich sakwach, aż wyciągnął maskę Saibota. Po czym rzucił w stronę MB - Trzymaj.
Wtedy on założył ją.
- Od razu lepiej.
- Mam w zasadzie pytanie - rzekł Mnichu.
MB kiwnął głową zachęcając go do pytania.
- Te maski poza zakrywaniem waszego szpetnego ryja mają jakieś inne funkcje?
MB się tylko zaśmiał.
- Tak - odpowiedział - nasza skóra jest cholernie wrażliwa na słońce. Temu noszę maskę, aby nie mieć potem ewentualnie w najgorszym przypadku strupów na swoim łbie.
- Przejebane - stwierdził, po czym wstał - dobra, my tu gadu gadu, a nie ma nic do jedzenia, a jestem głodny jak wilk od tego pilnowania.
- Ile w zasadzie tutaj jesteśmy? - spytał się MB.
- Z tydzień - odpowiedział - wczoraj Rejzor wraz z Gordonem pojechali.
- I powinni mnie ze sobą zabrać - nagle wtrąciła się Mystake.
- Oho, zaczyna się - rzekł Mnichu.
- Co zaczyna się? - spytała się z lekkim podkurwieniem.
- Twoje dąsy - odpowiedział - poza tym nie jesteś teraz w stanie logicznie myśleć. To byłoby dla ciebie samobójstwo.
- Jedynie co to czuję wkurwienie - spojrzała się na niego nienawistym spojrzeniem.
- Rozumiem ciebie, ale...
- Przypominam że to ty zniszczyłeś siedem pieczęci wiążących Beliala - wygarnęła mu - gdybyś tego nie zrobił, byśmy tutaj nigdy nie byli.
- I gdybym tego nie zrobił, nigdy byś nie trafiła do Ebijatyk i nigdy byś nie spotkała Shoguna, a co za tym idzie nie użalałabyś się teraz i bym miał święty spokój. Więc jeśli o to chodzi, to tak żałuję, bo bym nie musiał się użerać w pilnowaniu MB, który ledwo co ozdrowiał i w pilnowaniu ciebie, przy tym słuchając twoich żałosnych pojękiwań - zripostował ją.
Po tym zszedł na dół.
- No cóż, chłop ma wyjątkowo rację - dodał MB, po czym poszedł za Spawnem zostawiając Mystake samą.
- Ej zaczekaj! - krzyknął w stronę Mnicha.
- Sam pójdę po jakieś żarcie - odpowiedział - ty pilnuj tej sieroty.
- No spoko - rzekł, po czym się wrócił.
Kiedy był przed domem nagle poczuł suchotę w gardle i po chwili zobaczył jak Mystake pije jakiś płyn.
- Ej może dałabyś mi trochę? - spytał się jej.
- Heh - westchnęła - pić się chce?
MB kiwnął głową.
- Dobra, bierz - rzuciła w jego stronę kubłak.
- Mam nadzieję że to nie jest to samo gówno co mi wcześniej podałaś - rzekł, po czym zaczął zachłannie pić.
- Nie, to akurat zwykła woda - oznajmiła.
- Hmm - przestał pić i spojrzał się w stronę Twórczyni
- Co? - spytała się go.
- Zastanawia mnie jeden fakt, a w zasadzie dwa - rzekł - ale najpierw pierwszy. Dlaczego ten cholerny wszechświat, to tylko jedna planeta ze słońcem?
- Dawno temu istniała jedynie Pustka, z której zrodziło się 5 firnamentów. Jednym z nich był nasz wszechświat. Twórcy jak i Smoki to były pierwsze stworzenia, a co za tym idzie uosobiały Kreację i Destrukcję. Oczywiście wybuchła między nimi wojna, nie wiadomo kto zaczął, ale wiadomo że Smoki przegrały i Twórcy na czele z Belialem i Arishemem za pomocą Ostrza Immory odkroili w czasoprzestrzeni ostatni bastion Smoków, czyli niewielki układ planetarny, który był na skraju wszechświata. Oczywiście zapieczętowali to sześcioma Kamidogu, więc zerwanie ich nie tylko spowoduje że układ planetarny zostanie spowrotem przyłączony, ale też i spowoduje koniunkcję z resztą firnamentów - odpowiedziała po czym spojrzała się z ciekawością na Saibota - a ten drugi fakt to co?
- Jak się poznaliście? W sensie ty i Shogun.
- To opowieść na inny czas - odpowiedziała.
- No ok - rzekł, po czym przysiadł się na ławie - definitywnie za gorąco.
- Ta.
- A co do Shoguna to na pewno go znajdziemy i wpieprzymy mu trybiki na dobry tor. To jest pewne.
- Stał się maszyną, tylko to ci przypomnę.
- Ale dalej to jest ten sam Kahn - rozłożył się i zamknął oczy - poza tym skurwysyn tyle przeżył że wątpienie w to jest bezsensowne.
Po tym Mystake przytuliła się do Saibota, jednak po chwili się odsunęła i wstała.
- Dobra, wypierdalaj się umyć bo samym smrodem ściągniesz na nas wszystkich uwagę - stwierdziła.
- No tylko gdzie? - spytał się jej.
Wskazała mu na fontannę.
- Ej ej ej - rzekł - co jak co, ale przed kobietą jednego z moich kumpli nie będę się rozbierał.
Wtedy Twórczyni parsknęła śmiechem.
- Dobra, ja znajdę tego pseudowifiarza a ty się myj.
Po tym poszła w stronę rynku.
- No dobra, miejmy już to z głowy - rzekł po czym zaczął się rozbierać.
Kiedy to zrobił, wskoczył do fontanny i moczył się w niej przez kilka minut.
Sama fontanna była dość duża, więc mógł się w niej rozłożyć. Po tym wyszedł z niej i spowrotem się ubrał w swój pancerz.
Wtedy też zobaczył na ławkę.
Tam siedział wojownik ubrany w złoty płytowy pancerz. Miał na nim przewieszone błękitne szale i na głowie nosił biały kaptur. Na twarzy miał natomiast maskę.
MB się do niego powoli zbliżył.
- Nie bój się mnie Saibocie - rzekł nieznajomy - nie przyszedłem tutaj aby ciebie zabić - stwierdził.
- To po co tu jesteś? I kim jesteś? - spytał się, ewentualnie sporadycznie rozglądając się czy więcej takich jak on nie ma - cesarz ciebie przysłał? Krwawy Baron? Belial?
Wtedy nieznajomy się zaśmiał.
- Nie - odpowiedział po czym wstał - Annathar, przywódca ruchu oporu, zwanego Klerykami. Pochodzę z rasy Antyra, rodzimego gatunku tej planety okupowanej przez Smoki. Przybyłem tutaj, aby zaprowadzić ciebie przed oblicze Annathara, prosi on was pogromców wifiarzy o pomoc. Szczególnie że rodzina cesarska została zabita, a Pandemonium leży w gruzach.
- O nie, Rejzor, Gordon, oni tam...
- Spotkaliśmy ich i czekają u nas w obozie - przerwał mu - żyją nadal.
- A Mystake, Mnichu? Trzeba ich powiadomić w takim wypadku.
- Moi ludzie już pewnie z nimi zmierzają w stronę naszej bazy głównej - rzekł, po czym wskazał na Cyber-Ninja, którzy patrolowali Gammel Haug - jeśli się nie pospieszymy to nie zdołamy im umknąć.
- Skąd mam wiedzieć czy nie kłamiesz? - spytał się to Saibot.
Po tym nieznajomy wyjął strzelbę i rzucił w stronę Saibota.
- Jak uznasz że kłamie, strzel we mnie - oznajmił - a teraz musimy się ruszyć, zanim ludzie Krwawego Barona nas znajdą.
Saibot kiwnął głową, po czym obydwaj ruszyli w drogę. Po minięciu slumsów, nieznajomy otworzył klapę, która prowadziła do ścieków.
- Chyba sobie żartujesz - rzekł MB.
- Bram pilnują Cyber-Ninja - powiedział - masz inny pomysł?
Saibot kiwnął przecząco głową, po czym obaj weszli do ścieków. Po przejściu korytarza trafili na grupkę osób. Wśród nich byli żołnierze, ubrani w pełne hełmy i płytowe srebrne zbroje oraz Mystake i Mnichu.
- Więc udało wam się uciec - stwierdził Spawn - to dokąd teraz Klerycy? - spytał się ich.
- Do Blodig Hornu - rzekł nieznajomy - tam mamy naszą główną bazę.
- To szmat drogi, zdołają zdobyć wszystkie Kamidogu za ten czas - rzekła Mystake.
- Nie zdołają - odpowiedział przecząco wojownik - bo już jedno my znaleźliśmy.
- Dobra, to w drogę - rzekł MB - a właśnie, nieznajomy jak mam do ciebie mówić?
- Nazywam się Tyrant - odpowiedział wojownik.

Ciąg dalszy nastąpi...

MB kontra Wifiarze II: Starcie światów vol.1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz