Część IIIa. 5.

113 4 23
                                    


Wciąż siedząc na kolanach Thomasa przypominała sobie, jak tego pamiętnego, wspólnego i ostatniego wieczoru to Newt dotykał jej w podobny sposób. Chociaż jego dotyk był zupełnie inny. Chyba właśnie to wybudziło ją z transu. Przerwała nagle, odskakując gwałtownie od chłopaka i oddychając głęboko poprawiła bluzkę, obciągając ją nieporadnie do dołu.

– Boże, Tom, co my robimy? – zapytała cicho drżącym głosem i przygładziła włosy, siadając pod łóżkiem. Podciągnęła nogi, opierając ręce o kolana i przysłoniła oczy, plując sobie w brodę za to, co właśnie zrobiła.

Wyrzuty sumienia dopadły ją i przygniotły, pogłębiając tylko uczucie smutku i tęsknoty. Co ona sobie myślała?! Poczuła, jak nagle wstrząsa nią porządny spazm, a łzy zaczynają lecieć jej po twarzy. Obok siebie zauważyła ruch, ale potrząsnęła stanowczo głową.

– Nie, Tom. Idź już. – Poprosiła go cicho, milknąc, gdyż kolejne słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Tak bardzo brakowało jej ukochanego, że próbowała znaleźć pocieszenie w ramionach innej osoby? Na dodatek przyjaciela! Jak nisko musiała upaść? Jak mogła do tego dopuścić?

Również targany wyrzutami sumienia brunet patrzył na nią zatroskanym wzrokiem i zastanawiał się, jak odkręcić całą tę sytuację. Sam nie wiedział, co go podkusiło. Hope od zawsze mu się podobała, chociaż zrezygnował z tego typu relacji między nimi już dawno temu. Sformułowanie „bratnie dusze" przemawiało do niego dużo bardziej. Zawsze traktował ją jak siostrę, dziewczynę najlepszego przyjaciela, a teraz dopuścił się czegoś, co między rodzeństwem nie powinno mieć miejsca. Całe szczęście Hope przerwała w odpowiednim momencie i nie pozwoliła im posunąć się dalej. Gdzie podział się jego zdrowy rozsądek?

Thomas zsunął się z łóżka i usiadł obok dziewczyny, nie wiedząc za bardzo od czego zacząć. W końcu dotknął jej ramienia, chcąc zwrócić na siebie uwagę.

– Nie obwiniaj się, Babeczko. Po prostu zapomnij, że ten incydent w ogóle miał miejsce. I przepraszam. Powinienem był zachować się inaczej. To moja wina.

– Obydwoje nawaliliśmy, Tom. – Odezwała się po jakimś czasie, ocierając mokre policzki i uspokajając oddech. Brunet wciąż tkwił przy jej boku, nie wiedząc, jak może pomóc. Ostatnimi czasy naprawdę nie wiedział, jak do niej podejść. Zachowywała się dziwnie, miała wciąż zmienne humorki. Tłumaczył to sobie utratą tylu ważnych osób i nieobecnością blondyna, dlatego za punkt honoru postawił sobie jego odbicie. Miał nadzieję, że to pomoże jej się podnieść z dołka, w jakim właśnie była i stanąć ponownie na nogi. Zacząć od początku, w nowym miejscu.

– Jak mogliśmy mu to zrobić... – Jęknęła w eter, przy czym zauważył nowe spływające łzy, których nie starała się już hamować.

– Hope... – Nie mogąc dłużej patrzeć na cierpiącą dziewczynę po prostu ją przytulił, czekając na odrzucenie, które jednak nie nastąpiło. Mimo że powinna była wstać i go wyprosić, nie potrafiła tego zrobić. Osoba, która wywołała jej obecne samopoczucie, właśnie próbowała je poprawić.

Chociaż tak właściwie nie powinna przerzucać winy na nikogo innego. I mimo że jej stan wywołany był nieobecnością Newta, jego także nie mogła obarczać odpowiedzialnością. W tym momencie potrzebowała po prostu wsparcia, a Tom był jedyną osobą, do której, poza blondynem, mogła się zawsze o nie zwrócić. Dlatego wtuliła się w niego, dalej płacząc i marząc o tym, żeby to inne ramiona w tym momencie ją obejmowały...

– Skończyłaś już rozmyślać, moja droga?

***********************************************************************************************

(data opublikowania: 01.08.2022)

Wygląda na to, że przyszłym tatą jednak nie będzie Thomas :p ktoś miał wątpliwości?

Oleanderka:)

Zawsze będę [Newt] 3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz