Część IIIa. 9.

110 4 3
                                    


Początkowa radość minęła szybciej, niż można się było tego spodziewać. Nadzieja na to, że właśnie znaleźli lek, została zduszona w zarodku. Ava Paige wpatrywała się w powykręcane i zakrwawione zwłoki jednego z pacjentów, któremu podano serum wypreparowane z krwi Hope. Kilka mililitrów błękitnej substancji, która zabiła go szybciej niż pożoga. Wystarczyły trzy minuty. Rudowłosy chłopak już po kilku sekundach od podania skręcał się w konwulsjach, nie mogąc oddychać.

Blondynka odetchnęła głęboko, zastanawiając się, co mogło pójść nie tak. Co sprawiło, że podanie serum u Newta poprawiło jego stan, a innego zakażonego zabiło. Rozważała różne opcje, wpatrując się beznamiętnym wzrokiem w przesiąkające czerwoną substancją prześcieradło. Potem przeniosła wzrok na prawo, na szybę, za którą znajdował się niczego nieświadomy blondwłosy chłopak, poddawany kolejnym testom.

W sali po lewo nawadniano i poprawiano właśnie stan organizmu Hope, tak by mogła oddać jak najwięcej krwi, nie szkodząc przy tym rozwijającej się ciąży.

To jest to!, pomyślała Paige, uśmiechając się pod nosem. Może właśnie ten płód byłby rozwiązaniem ich problemów? Albo przyczyniłby się do przybliżenia ich do rozwiązania? Po narodzinach będzie prawdziwym źródłem wiedzy.

Póki co prawdopodobnie zadziałał na Newta w związku z największą zgodnością grupową. Muszą więc po prostu poszerzyć badania i lepiej dopasować biorcę. Tak, to dobry plan. To właściwy plan.

– Cooper.

– Tak, Avo? – Zwróciła się do niej kobieta, odkładając dotychczasową pracę na bok.

– Zbadajcie szerzej zgodność dawcy i kolejnego biorcy. Przygotujcie na jutro kolejnego zakażonego. – Wydała polecenia zimnym tonem, zupełnie nie zważając na to, że wpatruje się w stół z trupem. Doktor Cooper zerknęła niepewnie na stół, potem na panią kanclerz i ponownie na zakryty stół, skrywający skutki ich działań. Czując w końcu poganiające spojrzenie przełknęła gulę, zaciskając niewidocznie pięść.

– Oczywiście.

***

Kolejne dni nie przyniosły niestety dobrych wieści, rozzłoszczając Avę do granic możliwości. Próby podania serum innym zakażonym kończyły się tak samo jak poprzednie. Trupów przybywało, a Ava coraz bardziej się niecierpliwiła. Cooper pracowała więc pod coraz większą presją.

U Newta z lekką obawą, nie informując o pobocznych okolicznościach, podała kolejną dawkę. U niego też nie działała tak, jakby tego pragnęli, ale przynajmniej nie odbierała mu życia i rzeczywiście spowalniała chorobę. Niestety po kilku dniach objawy wracały, przez co potrzebował następnej.

Serum wydobywane z krwi Hope nie było więc lekiem nawet dla Newta, choć pomagało mu lepiej niż to podawane od obcych dawców.

Cooper siedziała przy biurku w swoim gabinecie, wertując dokumenty i analizując wyniki badań. Rysowała wykresy, ciągi przyczynowo- skutkowe, ale żadne nowe rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy. Miała już tego wszystkiego serdecznie dosyć. Nie pozwoliła jednak tej myśli rozgościć się w głowie. Zgarnęła kolejny plik kartek, popijając ciepły płyn z białego kubka, gdy usłyszała pukanie.

– Wejść! – Niemal od razu otworzyły się drzwi, ukazując zamaskowanego strażnika prowadzącego dużo niższą od siebie osóbkę. Dziewczyna bez słowa wstępu położyła się na kozetce, czekając z rozebraniem się na wyjście strażnika.

– Dziękuję, możesz odejść. – Zwróciła się do mężczyzny, który skinął głową i wyszedł, zamykając za sobą przejście. Oczywiście nie odszedł daleko.

Zawsze będę [Newt] 3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz