Rozdział czterdziesty drugi

2.8K 83 8
                                    

POV. Nicoli

Wczoraj malutka zasnęła wtulona we mnie kiedy zacząłem coś oglądać. Zaniosłem ją do jej łóżka i wróciłem do siebie. Zostałbym u niej ale nie mam tam już czystych rzeczy. Jeszcze tylko około półtorej miesiąca będziemy spać w innych mieszkaniach bo potem są święta. Chociaż I tak każdy wie, że będzie inaczej.

W grudniu raczej będziemy przewozić ubrania malutkiej więc pewnie będzie spała wtedy u mnie. Moja kuchnia będzie wtedy w pełni wyposażona. Mieszkałem sam więc nie potrzebne jest mi dużo naczyń. Opi w Warszawie zostawiła bardzo dużo jeszcze tego ale wzięła prawie cały karton talerzy misek kubków i sztućców. W osobnym miała garnki i patelnie. To samo będzie z książkami. Olimpia ma ich strasznie dużo. A i tak wzięła swoje ulubione. W innym kartonie miała same płyty. A w innym dodatki z preorderów które kupiła.

Rano wstałem po czym ogarnąłem się i czekałem aż będę mógł pojechać na trening. Malutka pisała mi że zaraz się zacznie ogarniać.

Po treningu pojechałem do niej zobaczyć jak się czuje. Na parkingu stał jej samochód więc wiedziałem że już jest. Wszedłem do mieszkania a malutka leżała rozwalona.

-Aż tak mają tu ciężko?

-To mój pierwszy trening od zgrupowania oraz tam na hali jest strasznie gorąco plus dają trochę popalić. Na szczęście że jest tylko jeden taki dziennie. A u ciebie jak poszło?

-Dobrze zmienili nam i teraz mamy tylko rano trening, ponieważ widzą że jesteśmy w formie - pożyłem się koło niej i nie musiałem sie stąd ruszać do końca życia mając ją. Mając Olipmię.

○○○

Wyszedłem traskajac drzwiami. Nie wiem czy to jest dobry pomysł byśmy zamieszkali razem. Zaczęliśmy się ostatnio kłócić. Poszło o to, że któreś z nas zostawiło otwarte drzwi i uciekł Henryk. Na szczęście znalazła go jakąś starsza pani z pierwszego piętra.

Jadąc dopiero do domu uświadomiłem sobie co ja właściwie odpierdalam. Olimpia traktuje tego kota jak własne dziecko. Wiem że ten kot nie umie sobie poradzić w świecie naturalnym a ja uważam że to nie jest ważne. Na telefonie ciągle wyświetlał mi się numer Opi. Olewałem go. Byłem tak zły na siebie że nie zauważyłem że wjebałem się w stłuczkę i nie zdążyłem zahamować.

Zbiegło się wokoło mnie kilka lekarzy i pytali czy wszystko dobrze. Marudziłem na ból głowy więc wsadzili mnie do karetki i zawieźli do szpitala.

POV. Olimpii

Siedziałam na tej kanapie i próbowałam się dodzwonić do Nico by z nim porozmawiać na spokojnie. Byłam strasznie dzisiaj nerwowa bo spóźniał mi się okres. Paulina stwierdziła bym poszła do apteki po test. W końcu zabezpieczenia nie dają stuprocentowej pewności. Miałam go zrobić przy Nico ale pokłóciliśmy się.

I to tak poważnie.

Chlopak uwazal ze ucieczka Henryka jest nie ważna. Mimo, że ta łysa małpka ledwo co odnajduje się w nowym mieszkaniu. A co dopiero pomyśleć ze da rade przetrwać jak ucieknie gdzieś. I jeszcze wrócić. Na szczęście przyszła pani z pierwsze piętra z naszą zgubą.

Było to moje dziesiąte połączenie gdy zobaczyłam samochód Nico w najnowszym wydaniu wiadomości. Był wypadek. On i jeszcze jeden kierowca nie zdążyli zachamować i powiekszyli wypadek. Wjebali się w stłuczke, przez co była to juz spora kolizja. Ogłosili ze nie ma śmiertelnie rannych.

Popłakałam się. W tym czasie do mieszkania weszła Jess. Słyszała w wiadomościach o wypadku ale myślała że jesteśmy razem. Widząc moje zachowanie zaczęła sama płakać.

Pojechałyśmy do szpitala o którym mówili w wiadomościach. Nico był nieprzytomny podobno z powodu omdlenia. Był teraz na prześwietleniuigłowy a ja i jego siostra czekałyśmy przed sala aż wyjdzie z niej lekarz. Zawołał nas do pokoiku i powiedział że poza stłuczeniami nic mu nie jest. Jechał na tyle powoli że skończyło się na potłuczeniach i zadrapaniach.

Całe szczęście. Jutro miał wyjść. Dziś w nocy miała być obserwacja czy wszystko okej.

Pozwolił nam wejść do sali na chwilę, ponieważ bylo dosc pożno a czas odwiedziń się skończył. Najpierw weszła Jessica i chwilę z nim porozmawiała.

-Wiem że ty chyba bardziej potrzebujesz z nim rozmowy - pokiwałam głową i weszłam tam. Usiadłam na krzesełku i nim wypowiedziałam jakiekolwiek słowo poleciały mi łzy.

-Przepraszam, nie powinnam wtedy na ciebie tak naskakiwać z tym kotem. Byłam od rana w złym humorze a ta kłótnia spowodowała, że wyżyłam się na tobie. Przepraszam - spojrzałam na niego - Nawet nie wiesz jak sie martwiłam jak byłeś na tych badanich. Przepraszam to moja wina

-Skarbie już spokojnie, żyje więc jest dobrze - zaśmiał się choć mi do śmiechu nie było - też źle zareagowałem. Nie przepraszaj mnie za coś czego nie zrobiłaś. To ja spierdoliłem bo nie uważałem. Nie płacz już proszę

Wystawił ręce bym go objęła. Zrobiłam to a jakąś pielęgniarka nam przrwała oznajmiając żeodwiedzin się skończył. Nie chciałam stamtąd iść. Wolałam siedzieć obok I mieć pewność że nic mu się nie stanie mimo że miał kilka zadrapań.

Wyszłam i stałam pod salą. Później siedziałam i w ten sposób zasnęłam. Wiem, że jego samochód jest trochę stłuczony więc będzie trzeba go dać do naprawy.

A ja chyba powinnam zrobić ten test. Tą myśl mnie obudziła. Miałam go w torebce więc poszłam do szpitalnej łazienki. Te piętnaście minut było najdłuższymi piętnastoma minutami w moim życiu. Spojrzałam na kawałek plastiku.

Jedna kreska.

Negatywny. Na szczęście. Nie wyobrażam sobie że mogłabym mieć dziecko teraz. Może kiedyś. Narazie chce się w pełni skupić na Nico oraz sporcie.

○○○○○○

868 słów


freccia d'amore• Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz