9. Trudne pytania...

847 54 115
                                    

Właśnie zachodziło słońce, gdy Rooster i Rory siedzieli w ogródku McDonalda i kończyli dopijać swoje szejki. 

- Tak po prawdzie, to ja nawet nie przepadam za burgerami - skwitował. 

- Hej, a kto zarządził, że ja stawiam KONKRETNIE burgery i szejka? Ty! Więc proszę bez żadnych reklamacji - odparła z uśmiechem, po czym głośno siorbnęła słomką. - No dobra, to co byś na przykład wolał zamiast tego? Bo tak po prawdzie, to ja z Maka lubię tylko kawę i to ciepłe ciastko, ale teraz, to już mleko się rozlało. 

Rooster zaśmiał się, przecierając nieco spocone czoło dłonią.  

- Niedaleko mojego mieszkania jest taka włoska pizzeria, prowadzi ją gość o imieniu Rocco, pochodzi z Neapolu i robi najlepsze placki, jakie jadłem w życiu!

- Placki? - spytała, unosząc brwi. 

- On tak mówi na pizzę - wytłumaczył. - Innym razem się tam wybierzemy. 

- To będzie kolejny raz? - spytała wprost, a on poczuł się speszony. Zdawał sobie sprawę, jak to zabrzmiało. 

Wzruszył ramionami, nie odzywając się słowem, a ona przyglądała mu się w milczeniu, po czym zadała pytanie, które było zdecydowanie w TOP 3 pytań, których nie chciałby od niej usłyszeć. 

- Rooster, jak w ogóle doszło do tego, że tu jesteśmy? Zachodzę w głowę, dlaczego teraz jest jest między nami w porządku, a na początku zachowywałeś się... 

- Jak dupek?

- Chciałam powiedzieć, że mało koleżeńsko, ale w sumie jedno i drugie pasuje - odparła, nie spuszczając z niego wzroku. 

Na moment zawiesił się, patrząc jak Rory dotykała opuszkami palców kubka z zimnym szejkiem, na którym skropliła się para wodna z gorącego powietrza. Chyba to zauważyła, bo na moment przestała i schowała ręce pod stół. 

- Nie wiem, czy mam jakąś satysfakcjonującą odpowiedź. Prawda jest taka, że byłem zły jak osa na Mavericka za to, że w ogóle mi kogoś przydzielił, bo chciałem się w tym roku skupić w stu procentach na swoim szkoleniu. Myślę, że ktokolwiek nie stanąłby przede mną tamtego dnia, nie miałby łatwo. 

- I to wszystko? Po prostu nie chciałeś z nikim pracować? Nic personalnego? - dopytywała, bo chyba nie czuła się przekonana. 

- Czuję się zażenowany, ale skoro już gadamy, to bez sensu ściemniać - przyznał. - Trochę mnie wkurzałaś. 

Otworzyła buzię ze zdziwienia, a na jej policzki wstąpiły ledwie widoczne rumieńce. Wyglądała, jakby żałowała, że w ogóle spytała. 

- Hej, ale nie powiedziałem jeszcze, co mnie w tobie wkurzało - kontynuował. - Wkurzało mnie, że od początku, wszystko co robiłaś, było takie... rozsądne i przemyślane. A ja zawsze chciałem taki być, ale jakoś niespecjalnie mi to wychodziło i nadal ci tego zazdroszczę - uśmiechnął się do niej. - I jeszcze to, że nigdy się nikomu nie żaliłaś, a wiem to, bo na pewno Maverick zmyłby mi głowę, gdyby tak było. I byłaś wobec mnie tak lojalna, że aż wydawało się to niemal abstrakcyjne. Cokolwiek bym nie zrobił, ty cały czas chciałaś ze mną pracować. Serio, małżeństwa nie są tak lojalne wobec siebie, a wierz mi, wiem co mówię. 

- CO?! - wymsknęło jej się, aż zakryła usta dłońmi. - C-c-c-o masz na myśli, że wiesz, co mówisz? - wydukała. 

- Wiem, bo sam byłem żonaty. Przez równy rok. I jak się domyślasz, nie skończyło się to dobrze. 

- Cóż, nie będę udawać, że to mnie nie zaskoczyło - przyznała, jakby kompletnie zapomniała o tym, że przecież przed chwilą rozmawiali o czymś, co wydawało się być dla niej znacznie ważniejsze. - Kiedy to było?

- Zaręczyliśmy się, jak miałem dwadzieścia trzy, gdy miałem dwadzieścia cztery, byliśmy już po rozwodzie. Różnica charakterów - dziś był już w stanie mówić o tym bez większych emocji. Nie czuł związku z samym sobą z tamtych lat - To było zanim przyjęli mnie wreszcie do Akademii. 

- Czy teraz jesteś zagorzałym przeciwnikiem miłości? - spytała, teraz już nie unikając jego wzroku. Przeciwnie, miał wrażenie, że śledziła każdy jego najdrobniejszy ruch.

- Na pewno jestem znacznie ostrożniejszy. Poza tym, na razie nie mam na to kompletnie czasu. Priorytetem jest latanie. Z tym nic nie może się równać - wyznał, po czym wyzerował swojego szejka. 

Rory milczała, bawiąc się słomką i rozglądając się na boki. Kosmyk włosów co chwila wymykał jej się zza ucha, opadając jej na oczy, a ona uparcie go poprawiała. Znowu złapał się na tym, że się zagapił. 

- Ale kończąc już temat mojego okropnego zachowania, Rory, prawda jest taka, że nie da się ciebie nie lubić i choćbym był nie wiem jak zatwardziały w swoich uprzedzeniach i swojej wewnętrznej frustracji, gdy coś nie idzie po mojej myśli, nie byłbym w stanie ciągnąć dalej swojego festiwalu bycia dupkiem. Dobrze mi się z tobą pracuje i jesteś dobrym kompanem do rozmów. I cieszę się, że tu trafiłaś. 

Uśmiechnęła się do niego lekko skrępowana, ale widział, że była zadowolona z tej puenty. Odpuściła słomkę, odpuściła opadające włosy i wyciągnęła do niego rękę. 

- Czyli ogłaszamy już nie zawieszenie broni, nie tymczasowy pokój, ale prawdziwy sojusz?- spytała.

Uścisnął jej dłoń i spojrzał jej w oczy przez dłuższą chwilę. 

- Na to wygląda - przyznał.





Captain Charming • Rooster Top Gun MaverickOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz