Rozdział Dwudziesty Trzeci

65 8 0
                                    

Ta noc nie zakończyła się na tylko jednym zbliżeniu. Zanim na dobre pogrążyłam się w marzeniach sennych, obudziły mnie stanowcze pieszczoty Sasuke. Natychmiast poddałam się, gdy był bardziej niż chętny, żeby dostarczyć nam kolejną dawkę rozkoszy. Nie było między nami skrępowania, jakie zazwyczaj panuje, gdy wchodzi się w nową, intymną relację. Wręcz przeciwnie, wydawaliśmy się być idealnie dopasowani pod tym względem. Każdą komórką ciała pochłaniałam jego gesty, słowa, zapach.

Lecz gdy rano się obudziłam, łóżko było puste. Usiadłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu.  Żadnego śladu czarnowłosego. Wychyliłam głowę w kierunku łazienki. Zostałam sama. Mogłam się tego spodziewać. Doprawdy, byłam naiwna sądząc, że to zmieni nasze relacje. Nie zmieniło. Nie otworzył się na mnie. Nie zamieniliśmy nawet żadnego sensownego zdania. 

Zaciągnęłam powietrze. Pościel pachniała nami. Ja pachniałam nim. Czułam ten subtelny zapach drewna na swojej skórze, unosił się niczym mgiełka. Wycisnął na mnie piętno. Zostawił trwały ślad na moim ciele i mojej duszy. A ja głupia...

Nie chcąc poddawać się melancholii i uczuciu bezradności, wstałam, przeciągnęłam się i pomaszerowałam pod prysznic. Muszę zmyć z siebie jego woń, inaczej zwariuję nosząc go cały dzień. Dzień? A może i noc. Nie zdawałam sobie sprawy jaką mamy porę, będąc budzoną i popadając w drzemki w ciągu ostatniej doby. 

Gdy chłodna woda opadła na moje ciało, orzeźwiła również stan mojego umysłu. Muszę wziąć się w garść. Nie będę mu się dzisiaj narzucać, ale również nie będę go unikać... Prawda?

Gdy poranna (wydawać by się mogło) toaleta dobiegła końca, w niemałym zamyśleniu zawędrowałam do kuchni by wrzucić coś na ząb. W podziemiach zapadła całkowita cisza, odkąd Suigetsu i Juugo wyruszyli do Konohy. Nie słychać było ich codziennego przekomarzania ani głupio-mądrych rozmów. Zdążyłam się do tego szybko przyzwyczaić. I tak samo szybko za tym zatęsknić. Nie chciałam siedzieć bezproduktywnie, dlatego ruszyłam na poszukiwania ciekawej lektury. Skierowałam kroki w znajomą stronę - do laboratorium. Zanim ruszyliśmy w podróż do Kraju Wody, zaczęłam eksplorować prywatną biblioteczkę Orochimaru. Znalazłam w niej nie tylko wolumeny traktujące o skomplikowanych i zakazanych praktykach medycznych, ale także jego osobiste zapiski. 

Weszłam do pomieszczenia, po czym pstryknęłam włącznik światła. Nic się nie zmieniło. Wszystko na swoim miejscu. Wyciągnęłam z wysokiego, drewnianego regału dziennik, z którym miałam okazję zaznajomić się ostatnio. 

Mimo braku pozytywnych uczuć do martwego Sannina, musiałam przyznać, że był on rzetelnym naukowcem. Chyba nawet lepszym naukowcem niż shinobi. Jego notatki były zaskakująco skrupulatne, dokładne i przejrzyste. Nie mogłam mu tego odmówić - wiedział, co robi. Gdy zdarzało mi się brać zmiany w szpitalu, tuż przed feralną misją w Kraju Trawy, próbowałyśmy w Tsunade opracować technikę wzrostu kości i tkanek. Niejednokrotnie miałyśmy styczność z pacjentami, których ciała zostały rozczłonkowane. Docierali oni do nas na tyle późno, że uszkodzenia kikuta, jak i amputowanej części, były na tyle poważne, że nie odzyskiwali już nigdy pełnej sprawności. Jednak badania Orochimaru mogły pomóc w dokonaniu przełomu, a szczególnie badania nad umiejętnościami Hozukich. 

Mimo, że Suigetsu wyraził aprobatę względem badań na jego osobie, nie chciałam przekraczać progu  przyzwoitości i postanowiłam ograniczyć się do zapisków w dziennikach. Praktycznie bez udziału świadomości, umościłam się przy pustym biurku, sprzątając wszelkie papiery i organizując własne centrum badawcze. Moje notatki zaczęły zaścielać drewniany blat w zastraszającym tempie, gdy ogarniał mnie głód wiedzy. Zapomniałam już jak dużo radości i samospełnienia można czerpać z nauki. Poczułam się przez ułamek sekundy dawną sobą. 

The darknes holding me tightly - SasuSaku/NaruSakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz