VALENTINA
Weszłam do przestronnej sali konferencyjnej, sprawiając, że jeszcze do niedawna rozbrzmiewające odgłosy rozmowy ucichły, a dwie pary oczu skierowały się na mnie. W centrum pomieszczenia stał długi, szklany stół, przy którym mieściło się dwadzieścia pięć krzeseł obrotowych. Przy czterech z nich ustawiono szklanki z wodą i małe notesy, a na ławie pod rzutnikiem spoczywały stosy dokumentów i teczek w przeróżnych kolorach.
Pani James najwyraźniej ćwiczyła swoje przedstawienie, a Alexander zapewne za wspaniały pomysł uznał pomoc koleżance z pracy. Zmierzyłam przyjaciela ostrożnym spojrzeniem, lecz ten był zbyt zajęty ciekawskim oglądaniem plątającego się za mną Dewberry'ego. Czułam za plecami jego obecność, a w chwili, w której wydał z siebie przeciągłe westchnienie, zapragnęłam przewrócić oczami. Anthony był niczym latająca po pokoju mucha, która irytuje swoim bzyczeniem i zajmuje myśli. Do tej pory nie zrobił niczego przydatnego, a ja coraz bardziej żałowałam, że w ogóle zaprosiłam go na dzień próbny.
Ellie James skierowała wzrok na Dewberry'ego, a jej karmelowe oczy rozbłysnęły ciepłem w ułamku sekundy. Pospiesznie wyszła zza biurka, by chwilę później minąć mnie i stanąć przed ciemnowłosym mężczyzną. Puściłam mimo uszu ich zbyt ostentacyjne słowa przywitania i podeszłam do Alexandra, który rozciągnął usta w zagadkowym uśmieszku.
– Nie masz do roboty niczego lepszego? – fuknęłam, ściągając na siebie jego uwagę. Przewrócił oczami i pochylił się nade mną, by wyszeptać:
– Czyżby Dewberry otaczał sobie wokół palca twoich pracowników?
Gniewnie zwęziłam oczy.
– Nie ma mowy. Wyleci jeszcze dziś.
Spojrzałam w kierunku Ellie, która uwodzicielsko obracała sobie kosmyk włosów wokół palca i z rozchylonymi ustami słuchała tego, co miał jej do powiedzenia Anthony.
– Co? – Głos Alexandra odwrócił moją uwagę od tej dwójki.
– Hm?
– Jak to: wyleci jeszcze dziś? – Wydawał się być oburzony tym pomysłem. Czy on naprawdę uwierzył w dobre intencje tego człowieka? Mnie kojarzył on się jedynie z jakimś niesfornym dzieciakiem, który wkroczył do piaskownicy pełnej młodszych od niego, by zepsuć im zabawę.
– Widzisz, jak jest ubrany? – mruknęłam, kiwając głową w jego kierunku. Dewberry jak na zawołanie odwrócił wzrok od Ellie, a jego oczy padły wprost na mnie. Uniósł jedną brew, jakby w geście wyzwania, po czym prychnął pod nosem.
– No, całkiem... elegancko – stwierdził z miną niewiniątka.
Cholerny Alexander. Najwidoczniej jego również Dewberry przekabacił na swoją stronę, a to z kolei było następnym z powodów, dla których zapragnęłam go wyrzucić i nigdy więcej nie mieć z nim do czynienia. Był zbyt pewny siebie, wiecznie drwił z każdego słowa, które opuszczało moje usta i za nic w świecie nie zamierzał przystosować się do panujących w mojej firmie zasad.
– Wracaj do siebie – poleciłam. Nie było nawet dziewiątej rano, a ja już byłam poirytowana, nie potrzebowałam więc kolejnych uwag ze strony przyjaciela.
Uniósł dłonie w obronnym geście, po czym ruszył w stronę wyjścia. Zamienił jeszcze słowo z Dewberry'm i na dobre zniknął z moich oczu.
– Pani James – zawołałam ostro. – Za moment przybędą nasi goście. Nie uważa pani, że należałoby się przygotować?
Kobieta z żalem odsunęła się od Anthony'ego i wróciła do pracy. Ja natomiast zajęłam miejsce na jednym z foteli, składając dłonie na powierzchni stołu. Mężczyzna pojawił się obok mnie w ułamku sekundy i ułożył dłoń na oparciu krzesła, tuż przy mojej szyi. Zanim jednak zdążyłabym zwrócić mu na to uwagę, on mruknął:
CZYTASZ
HEARTLESS
RomanceROMANS BIUROWY🤍 „Anthony Dewberry mógł być moim zbawieniem, ale równie dobrze mógł być moim... końcem" O Valentinie Valley można powiedzieć wiele. Z pewnością uchodzi ona za niezależną, pewną siebie kobietę, która prowadzi własną firmę rozsądnie i...