Rozdział 18

7.8K 271 30
                                    

ANTHONY

Trzymając Val za dłoń, umieściłem klucz w zamku od drzwi do jej domu. Wciąż wyglądała na osłabioną, ale przynajmniej chodziła o własnych siłach no i wciąż upierała się, że wszystko jest w porządku. A nie było i czułem się jak cholerny dupek, bo nie zauważyłem tego wcześniej. Zostałem zaślepiony niepohamowanym pożądaniem, nie zważając na to, czego pragnęła ona. A przecież sama mówiła, że nie chce, by doszło do czegoś więcej niż tamten pocałunek. Zignorowałem jej prośbę, biorąc upojenie alkoholem za odwzajemnioną żądzę.

Weszliśmy do pogrążonego w ciemnościach pomieszczenia. Niczym niezmącona cisza drażniła moje uszy. Słyszałem jedynie bicie swojego serca i słabe kroki stawiane przez Valentinę. Myśli szalały w mojej głowie niczym pieprzony huragan.

Gdy weszliśmy do salonu, Val włączyła małą lampkę i nikłe światło rzuciło swój cień na jasne ściany. Odłożyła torebkę i klucze na stół, a szpilki, które do tej pory trzymała w dłoniach, zrzuciła pod ścianę. Przymknęła na chwilę powieki, masując skronie, a ja stałem w odległości kilku metrów, przypatrując się jej poczynaniom.

– Potrzebujesz czegoś? – zapytałem niepewnie, opierając się bokiem o ścianę.

– Chyba wezmę kąpiel i położę się spać. – Przywołała nikły uśmiech na bladą twarz i spojrzała na mnie z wymalowaną w oczach wdzięcznością. – Dziękuję za pomoc.

– Drobiazg – zapewniłem z wciąż przeskakującym po moich myślach poczuciem winy. – Może przygotuję ci kąpiel, a ty w tym czasie odpoczniesz?

Wzrokiem przeskoczyła po mojej twarzy. Cień zdziwienia przewinął się przez jej piękne oczy.

– Nie trzeba... Poradzę sobie.

– Będę czuł się lepiej, jeśli ci pomogę, okej? – Postawiłem kilka kroków w przód. – Po prostu pozwól mi choć trochę oczyścić swoje sumienie.

– Nie powinieneś robić sobie wyrzutów – odparła niemal automatycznie, z pewnością w głosie.

– Nie kontroluję tego – oświadczyłem. – Mogę?

– Jeśli nalegasz... W porządku – uległa, wzdychając ciężko. – Zaprowadzę cię do łazienki. – Machnęła dłonią i ruszyła w kierunku schodów. Po drodze zapaliła kolejne światła, więc mogłem swobodnie obserwować resztę domu.

Jasne ściany ozdobione zostały złotymi sklepieniami, a żyrandole pojawiające się co kilka metrów wiały przepychem na kilometr. Ponad metrowe obrazy przedstawiały najpopularniejsze dzieła i nawet, jeśli były jedynie replikami to wiedziałem, że musiały kosztować fortunę. Lustra w złotej ramce powiększały optycznie pomieszczenia. Na dodatek, wszystko świeciło czystością. Nigdzie nie dopatrzyłem się kurzu, smug, czy innych zabrudzeń. Nie, żebym był zdziwiony. Gabinet Val był najlepszym przykładem na to, że ta kobieta ceni sobie czystą i niezagraconą niczym przestrzeń.

W końcu weszliśmy do jej sypialni. Przy ścianie stało łóżko z pnącym się aż do sufitu, pikowanym zagłówkiem. Ozdobne poduszki w różnych kolorach brązu i złota piętrzyły się na materacu, a na małej szafce przy miejscu do spania stał wazon z różowymi goździkami. Na ścianie znajdowały się kolejne dwa obrazy, a zaraz obok nich, wykonane z mlecznego szkła drzwi. To właśnie do nich skierowała nas Val. Wciąż szedłem za nią, obserwując z uwagą każdy jej ruch.

Wpuściła mnie do przestronnej łazienki, na środku której ustawiono długą wannę, przy której stał mikroskopijny, drewniany stołek, a na nim świeczka. Całą jedną ścianę pokrywały lustra, a na blacie nie leżał nawet jeden kosmetyk. Wszystko trzymała w szafkach, a kiedy otwarła jedną z nich, by podać mi sól do kąpieli, zauważyłem, że nawet tam trzyma bezwzględny porządek. Galanterię ułożyła kolorystycznie w równym rządku, a na niższej półeczce leżały złożone w kostkę ręczniki.

HEARTLESSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz