VALENTINA
Oddech szalał w moich płucach, błagając o uwolnienie, a serce wybijało swój własny, nierównomierny rytm, którego nie byłam w stanie opanować. Przycisnęłam dłoń do piersi, zamknęłam oczy i zaczęłam odliczać do dziesięciu, licząc, że to absurdalne podniecenie po prostu minie... Na to się jednak nie zapowiadało.
Tylko Anthony potrafił sprawić, że wszystkie włoski na moim ciele stawały na baczność, że traciłam zdolność mówienia, że moje oczy wywracały się z przyjemności jedynie za pomocą kilku słów wypowiedzianych w odpowiednim tonie.
Winda z Anthonym w środku zjechała na parter już kilka minut temu i choć przywołałam ją z powrotem, to wciąż stałam przed otwartymi drzwiami, bojąc się dołączyć do tej dwójki. Dewberry bywał cholernie zaborczy, coraz bardziej utwierdzając mnie w przekonaniu, że jestem dla niego kimś ważnym. To nie było jedynie pożądanie, on chciał mnie mieć. Całą. Moje ciało, myśli, każdy uśmiech... Chciał to wszystko dla siebie.
Nie zdarzało mi się bawić w takie gierki. Prowokować kogoś, wodzić za nos, a tym razem nie mogłam się od tego powstrzymać. Wszystkie te słowne potyczki z Dewberrym przynosiły mi dziwną satysfakcję i sprawiały, że znów czułam się, jakbym miała osiemnaście lat. Jak tamta dziewczyna, o której zapomniałam już dawno temu.
Przełknęłam z trudem ślinę i wykorzystując resztki odwagi, wkroczyłam do windy. Drzwi zamknęły się za mną, a z każdym kolejnym piętrem, które przybliżało mnie do kolacji w towarzystwie tej dwójki, narastał we mnie stres. Zapragnęłam wykręcić się z tego spotkania jakąś banalną wymówką, ale to byłoby niewłaściwe. Powinniśmy utrzymywać dobre relacje z naszymi klientami, a czułam, że zostawienie Anthony'ego sam na sam z Bradburrym, nie byłoby mądrym posunięciem. Musiałam ratować ten wieczór przed katastrofą, którą mogłaby na nas sprowadzić zazdrość Dewberry'ego.
Wyszłam do holu recepcyjnego, czując, jak moje nogi drżą. Miejsce przy kontuarze było puste, a z restauracji sączyło się światło. Postawiłam kilka kroków w przód i wówczas dotarły do mnie odgłosy rozmowy. Na dźwięk głosu Anthony'ego, przystanęłam w miejscu, a moje serce ponownie wybiło swój własny, szalony rytm. Mocno zacisnęłam dłonie, zebrana na nich warstwa potu paliła mnie w skórę. Nigdy, przenigdy, nie reagowałam w podobny sposób na facetów. Owszem, miałam swoje przygody, trafiali mi się naprawdę czarujący mężczyźni, ale on... Dewberry był innym wymiarem przyjemności, a nawet mnie jeszcze nie dotknął. Nie w sposób, który pragnęłam.
Niepewnie weszłam do restauracji. Anthony stał naprzeciwko Bradburry'ego z zawadiackim uśmieszkiem na twarzy. W kąciku jego ust zebrało się odrobinę czerwonej pomadki. Dokładnie tej samej, którą miałam na sobie. Spojrzenie Raymonda przeskoczyło z tamtego miejsca na mnie, a gdy poskładał fakty, jego brew wygięła się do góry.
– Valentino – zaczął gładkim głosem. Wystawił rękę w kierunku wolnego krzesła przy trzyosobowym stoliku. – Jak podoba się apartament?
Matko, pytał mnie o apartament, gdy w głowie miałam tylko bruneta stojącego nieopodal mnie. Czułam siłę jego spojrzenia na sobie. Byłam pewna, że gdyby tylko mógł, oczami spaliłby moje ubrania. Nie potrafiłam nawet złościć się za to, że pocałował mnie tylko po to, by udowodnić coś Bradburry'emu. Może nawet mi trochę ulżyło. Droczyłam się z Anthonym, nie byłam zainteresowana Raymondem w najmniejszym stopniu.
– Jest... piękny – wydusiłam z siebie. Niezręczność paliła moje gardło i odbierała oddech. Ominęłam Dewberry'ego i zasiadłam na wolnym miejscu. Złączyłam dłonie na powierzchni stołu, czekając na rozwój wydarzeń.
– Właśnie opowiadałem Anthony'emu o potrawach, które mamy zamiar serwować na jutrzejszym przyjęciu, ale stwierdził, że będziesz lepszą osobą do ich ocenienia – oznajmił, siadając obok mnie. Zapach jego perfum uderzył w moje nozdrza i choć w innych okolicznościach tę woń uznałabym za przyjemną, to gdy mieszała się z tak bardzo charakterystyczną dla Dewberry'ego lawendą, nie potrafiłam skupić się na niczym innym.
CZYTASZ
HEARTLESS
RomanceROMANS BIUROWY🤍 „Anthony Dewberry mógł być moim zbawieniem, ale równie dobrze mógł być moim... końcem" O Valentinie Valley można powiedzieć wiele. Z pewnością uchodzi ona za niezależną, pewną siebie kobietę, która prowadzi własną firmę rozsądnie i...