Rodział 18

16 1 13
                                    

Nastąpił kolejny dzień. Dzień balu. Oczywiście nadal nie chce na niego iść, ale przypomniałem sobie moje ostatnie postanowienie. Nie będę zachowywał się jak dziecko. To jest moja praca i będę wykonywał ją jak najlepiej jak potrafię. A, że do mojej pracy zaliczają się jakieś bankiety to chuj mi na pizde.

Usłyszałem pukanie do drzwi.

- Przypominam, że dziś jest otwarcie – Usłyszałem zza nich.

Jakbym kurwa nie wiedział.

Przez cały ranek i po południe załatwiałem sprawy dotyczące balu. 

Jak tylko wszystko było gotowe udałem się do Elenour, aby ta pomogła mi się przygotować.

Gdy pojawiłem się u El, ona nałożyła mi maseczkę na twarz. Zrobiła mi męski manicure i nałożyła żel na włosy. I tak po ponad 2 godzinach byłem gotowy do wyjścia. Dochodziła 21, więc teoretycznie już byłem spóźniony. Ale chuja mnie to obchodziło. 10 minut spóźnienia nic nie zrobi. Harry zapewnie i tak będzie zajęty zabawianiem gości i nawet nie zauważy czy tam jestem czy nie.
Pożegnałem się z El i Sofi i udałem się na dół, gdy tylko wyszedłem na dwór ujrzałem czarną limuzyne i szofera. Przeszłem tuż obok niego. Nagle usłyszałem głos za sobą.

- Proszę wsiadać Panie Tomlinson.

- Co, przepraszam ale to musi być pomyłka, nie zamawiałem limuzyny na dziś.

- Zgadza się, Sir. Pan Styles ją zamówił dla Pana.

- Co .jak .przecież...emmmmm

Skąd on wiedział gdzie jestem, ten sukin...

- Niech Pan wsiada, już jesteśmy spóźnienii. Pan Styles nie lubi jak ktoś się spóźnia.

- Za przeproszeniem, ale mam w dupie co lubi PAN STYLES.

Szofer otwarł drzwi limuzyny bez słowa.

Oh kurwa, niech mu będzie.

Wsiadłem do limuzyny i rozmyślałem skąd on wiedział gdzie jestem, przecież nic mu nie mówiłem. Nawet nie odzywaliśmy się do siebie od dłuższego czasu. Ten dupek śledził mnie na 100%. Nie ma innej możliwości. 

Wysiadłem z limizuny i zobaczyłem pałac, w którym odybwa się bal. Ten hotel był w stylu książęcym na wyższym poziomie, tak jak wszystko czego Harry dotknie.

Jednakże w dobieraniu dekoracjii  pomogłem ja, ale nikogo oczywiście to nie obchodziło.

Przed budynkiem widniał taras z oświetlaną fontanną na środku. w okoł niej były kwiaty. Na tarasie występowało wiele drzew oraz labirynt, który prowadził do wierzby płaczącej i obok niej ławki.
Wchodząc do głwnego holu można zobaczyć ogromną sale. Dookloła sali są porostawiane stoły a na jej środku jest parkiet, na którym nikogo nie ma oprócz kelnerów roznoszących szampana. Po obu stronach tego pomieszczenia, który będzie recepcją znajdują się schody wiodące na górę, na górze są pokoje gościnne tak jak na drugim, trzecim i czwartym piętrze. 
Pomysł na bal maskowy był na pierwszy rzut oka śmieszny, ale patrząc na wygląd z zewntątrz i wewnątrz hotelu, bal maskowy jest jak najbardziej odpowiedni. Dostojność i bogactwo wystroju może przerosnąć ludzkie zmysły. 

Gdy wchodziłem w głąb holu, próbowałem odnaleźć właściciela hotelu. Nie było to zbyt trudne, ponieważ Harry Styles zawsze się wyróżnia. Nie widziałem jego stroju wcześniej i mogę przyznać, że jest on olśniewający. Zaczynając od dołu – botki koloru złotego, lekko kiczowate byłby gdyby znajdowały się na innych stopach. Spodnie były czarne i miały jeden złoty pas po obu stronach, koszula biała i oczywiście odpięta praktycznie połowę, a marynarka miała wiele złotych elementów. Włosy były ułożone w artystyczny nie ład. Nie będe nawet zgadywał ile to mogło kosztować.

Musiałem długo na niego spoglądać, bo gdy spojrzałem w jego oczy, Harry patrzył się na mnie, lecz szybko zmienił swoją mimikę twarzy na obojętną i po prostu odszedł.

Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, nikogo tutaj nie znałem prócz oczywiscie Styles'a. Po długim rozmyśleniu stwierdziłem, że  alkohol to najlepsza opcja. Standard.
Usiadłem przy barze zamawiając shota na rozluźnienie, a następnie sex on the beach. Po 3 takim drinku trochę się już nudziłem. Nagle na krześle obok mnie zasiadł jakiś mężczyzna, nie znałem go

- Powiedz mi czemu taki piękny mężczyzna siedzi tutaj sam? - rozpoczął rozmowę nieznajomy

- Skąd masz pewność, że jestem tutaj sam?

- Ponieważ obserwuję cię odkąd się tutaj zjawiłeś.

- Niezły stalker z ciebie – prychnąłem 

- W takim razie pójdę sobie – powoli wstał i kierował się w stronę stolików

W tym momencie zobaczyłem wzrok Harry'ego skierowany na mnie i na nieznajomego

- Możesz zostać.

- W takim razie, Nick jestem – przedstawił się i podał mi rękę – A ty jak masz na imię piękny 

- Louis – podałem mu rękę, a on ucałował jej wierzch 

- Miło mi cię poznać Louis

Przez następne pół godziny gawędziłem z Nickiem. Głównie o pracy, ponieważ nie było innych wspólnych tematów. Starał się żartować. Niezbyt umiejętnie, ale i tak za każdym razem głośno się śmiałem. Nick również zamówił dla siebie i dla mnie drinka, przy którym on stał sie bardziej odważniejszy i sunął ręką po moim udzie.

- Zatańczymy? - zaproponował
popatrzyłem się w stronę parkietu i ujrzałem Harry'ego tańczącego z piękną długowłosą brunetką.

- Z miłą chęcią

Wziął moją dłoń i zaprowadził na parkiet, stałem na wprost Harry'ego. Nick powoli mnie obrócił i przyciągnął do siebie. Jego jedna ręka obejmowała moją natomiast druga była nisko na moich plecach. 
Przez cały czas utrzymywałem kontat wzrokowy z aroganckim brunetem, czułem jak jego spojrzenie wypala mi dziurę w mózgu. W pewnym sensie czułem satysfakcje z tego iż Harry'emu ta sytuacja nie była obojętna, lecz i tak chciałem, aby poczuł się jeszcze gorzej - tak jak ja po naszej kłótni.

Więc w momencie gdy ręka Nicka zsuneła się na mój pośladek i ujrzałem jak Styles zaciska swoją pięść poziom mojej satysfakcji doprowadził do 100 procent. Nie zepchnęłem jego ręki, wręcz przeciwnie przynunąłem się jeszcze bliżej mojego partnera. Nick musiał to uznać za znak, że jestem nim zainteresowany, ponieważ jego usta zaczeły wędrować niebezpiecznie blisko moich. Już zamknąłem oczy gotów na pocałunek, gdy nagle poczułem jak ktoś szarpie Nicka...

Był to nikt inny jak Harry pieprzony Styles.

Zdezorientowany Nick nie wiedział co się stało. Ja sam byłem zaskoczony, ale wkurw przyszedł dopiero kiedy Harry z całej siły uderzył Nicka z pięści w twarz. Nagle wszystkie oczy były skierwowane w naszą strone. Miarka się przebrała, rzuciłem brunetowi wściekłe spojrzenie i szybko wyszedłem z sali. Jedyne co usłyszałem wychodząc to głos gospodarza

– Na co się kurwa wszyscy gapicie!

Miałem go dość.

Wspomnienia nienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz