Rozdział 9

175 23 0
                                    

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
EVIE
Przez pierwszy tydzień po całym tym wydarzeniu nie wychodziłam z domu. Okłamałam mamę ze mam gorączkę i strasznie się złe czuje a przez to ze wyjechała na delegacje na dwa tygodnie nie mogła tego sprawdzić i odrazu napisała do mojej wychowawczyni informując ja ze tydzień mnie nie będzie. W środę Dory zaniepokojona tym ze nie pokazuje się w szkole i nie odpisuje jej na żadne wiadomości zapukała do moich drzwi. Czy uwierzyłam Frankowi? Tak. Ona taka była. Dawała sobą manipulować. Dwa lata temu mając chłopaka przez miesiąc czasu nie raczyła mi nawet odpisać. Pokazała się u mnie jak ja zostawił dla innej. A ja głupia wybaczyłam jej i pocieszałam. Ale nie tym razem. Kiedy otworzyłam drzwi weszła odrazu pytając co się ze mną dzieje. Nawet się do niej nie odwróciłam powiedziałam jej tylko ze ma wyjść z mojego domu.
-Ale dlaczego Evie? Co się dzieje?
-Zapytaj Louisa. I idź mu jeszcze pare rzeczy powiedz na mój temat. Wynoś się stad.
Wtedy zrozumiała o co mi chodzi. Tylko nie wiedziała skąd to wiem. Ale napewno jej tego nie zdradzę. Kiedy wyszła poczułam ulgę bo wiedziałam ze ona pierwsza nie napisze. Czułam się dobrze ale wiedziałam ze od poniedziałku będę musiała wrócić do szkoły. Mama już mi nie uwierzy ze jestem chora. Wiec byłam zmuszona iść. A teraz właśnie nastał ten moment. Wstałam w poniedziałek z rana o 6:30 i podeszłam do szafy. Postanowiłam nie pokazywać niczego po sobie wiec dzisiaj szczególnie postawiłam na swój wyglad. Nie chciałam żeby widzieli Dory i Frank ze mnie załamała ta cała sytuacja. Bardziej im udowodnię ze nie ruszyło mnie to wcale. Ubrałam moje ulubione mom jeansy z dziurami na kolanach lekko przy nogawkach je podwinęłam do tego białe buty a na górę bialy top i na ramiona zarzuciłam biała koszule. Włosy upięłam klamra pozostawiając dwa pasma z przodu i zrobiłam sobie lekki makijaż. Przejrzałam się w lustrze. Nieskromnie powiem ze wyglądałam dobrze ale czy się tak czułam? Nie. Wiedząc ze mam iść i spojrzeć w twarz Frankowi już bolało mnie serce na sama myśl. A co będzie jak go zobaczę? Kocham go. I brakuje mi rozmów z nim ale po tym co mi zrobił.. wzięłam torebkę i wyszłam z domu po drodze odpalając papierosa. W jednym uchu miałam słuchawkę gdzie leciała moja ukochana Rihanna. Będąc już pod drzwiami szkoły westchnęłam cicho pod nosem i weszłam do budynku. Odrazu zauważyłam ze jest jakieś zgromadzenie przy oknie. Zmarszczyłam brwi i podeszłam tam. Przepchnęłam się przez tłum i zauważyłam ze Frank opiera się o parapet a nad nim stoi Louis.Przyglądałam   się przez chwile Frankowi i zauważyłam ze ma podbite oko w okol szyi pełno siniaków i rozwalona wargę.  Poczułam tak ogromny smutek ze łzy stanęły mi w oczach. Miałam ochotę podejść i go przytulić.. z marzeń wyrwał mnie głos Louisa.
-Co słabo obciągałeś że taki wpierdol dostałeś od taty? To może masz po matce..
Wszyscy zaczęli się śmiać zmarszczyłam brwi przecież to nawet śmieszne nie było.. Frank już podchodził do niego z zaciśnięta szczeka widać było ze zaraz zrobi mu krzywdę. Nie mogłam na to pozwolić zrobiłby sobie jeszcze większe problemu. Krzyknęłam żeby mnie usłyszał mimo krzyków na korytarzu.
-ZOSTAW TEGO KRETYNA NIE JEST TEGO WARTY.
On słysząc mój głos odrazu na mnie spojrzał a jego oczy się zaświeciły. Podeszłam do nich i odrazu skierowałam wzrok na Louisa mówiąc.
-Ty masz też coś po matce. Pizde między nogami. I wiesz co? Właśnie z tego względu nie chciałam się z Tobą umówić. Słyszycie? Wasz Louis łamacz serc dostał kosza. I to od takiej cichej i w zasadzie nic nie wartej laski jak ja. Ale gdybyście widzieli przez ile do mnie pisał miałam już dość
-Zamknij mordę bo ja Ci ja zaraz zamknę...
Podszedł do mnie tak ze nasze twarze były bardzo blisko siebie. Nie trwało to długo bo frank odepchnął go. I już go chciał uderzyć ale złapałam go za rękę i odciągnęłam.
-zostaw powiedziałam. A ty Louis spierdalaj bo roześle po całej szkole twoje litanie i błagania co do mnie wysylales.
Parsknął śmiechem i odrazu biorąc swojego koleżkę poszedł w innym kierunku. W sekundzie wszyscy się rozeszli został tylko nieznajomy. Spojrzałam na jego opuchnięta twarz i lekko zagryzłam wargę.
-dziekuje
Powiedział cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
-Nie dziękuj. To było totalnie bez sensu i narobiłbyś sobie problemów. Ale uwierz mi następnym razem tego nie zrobię. A i żebyś sobie nie myślał. Dalej nie chce mieć z tobą nic wspólnego.
Odwróciłam się i podeszłam pod klasę. Jezu musiałam się zmusić żeby to powiedzieć a nie wycałować mu ta i tak piekna buzie mimo ze w siniakach.
Po lekcjach skierowałam się odrazu w swoje ulubione miejsce czuli ławkę za blokiem idąc w jej kierunku nie zauważyłam ze ktoś na niej siedzi. Będąc już blisko zorientowałam się ze to Frank. Nie zauważył mnie jeszcze wiec mogłam uciec ale tego nie chciałam. Masował swoją szyje patrząc na swoje nogi. Musiała go bolec.. serce mi się łamało. Miałam ochotę iść do jego ojca i zrobić mu to samo. Po cichu podeszłam i usiadłam koło niego patrząc przed siebie wymijać z paczki dwa papierosy podając mu jednego z nich. Bez słowa wziął go i odpalił a ja zrobiłam to samo. Przez około dwie minuty siedzieliśmy w ciszy aż chłopak się odezwał.
-Przez przypadek zbiłem butelkę z wódka.
Zacisnęłam zęby. Jak z takiego powodu można zmaltretowani swoje dziecko? Przecież to nie jest normalne... go trzeba zamknąć. Nie wiedząc nawet co mam powiedzieć spojrzałam na niego widząc jak lekko wyciera policzek. Nie mogłam dłużej wytrzymać przysunęłam się bliżej i wyrzucając papierosa objęłam go wtulając się lekko w jego ciało. Przymknęłam oczy czując ciepło w sercu. Czułam się jakby to było moje miejsce na ziemi jego ramiona a jeszcze jak on mnie mocniej w siebie wtulił.. nie chciałam się już nigdy od niego oderwać. Po dłuższej chwili jednak lekko się odsunęłam ale nadal opierając się o jego ciało powiedziałam.
-opowiesz mi dokładnie co się stało?
-robiłem sobie jedzenie.. i łokciem straciłem butelkę z blatu. Jest koniec miesiąca i pewnie nie ma kasy dlatego tak się zdenerwował. A na koniec wyrzucił mnie z domu na samej koszulce i dresach. Jak zasnął wróciłem spakowałem się i wyszedłem. Nie wrócę tam już nigdy.
-Gdzie spałeś?
- Mam nadzieje ze się nie obrazisz ale pod twoim drzewem nad jeziorem.
-Jezu Frank.. tak nie może być. Po pierwsze jesteś cały spuchnięty musi obejrzeć cię lekarz nie możesz tez spać pod drzewem jak w nocy jest może piec stopni.. jadłeś coś w ogóle?
Tylko pokręcił głowa. Westchnęłam wstałam z ławki i wyciągnęłam do niego rękę.
- Chodz idziemy do mnie. Zjemy coś i zrobimy coś z ta opuchlizna.
-Evie czemu mi pomagasz?
-Pamietasz co Ci napisałam? Ze ci pomogę i przytule. Przytuliłam wiec teraz Ci pomogę.

NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz