Rozdział 13

155 20 0
                                    

Wyprostowałam się spanikowana nie wiedząc co robić. Po co mi to wszystko? Po jaka cholerę? Od ostatnich paru dni miałam taki stres ze powoli miałam już tego dość. Miałam ochotę krzyknąć ze to on go tak pobił. Żeby go wzięli i zamknęli... ale nie mogłam mu tego zrobić... Spojrzałam na chłopka a potem na jego ojca który zmienił się o 360 stopni. Usiadł przy nim i zaczął go głaskać po plecach pytając jak się czuje.. zmarszczyłam brwi i pokręciłam na boki głowa nie mogąc w to uwierzyć. Albo ja byłam głupia albo on był takim psycholem.. Policjanci poprosili nas o wyjście bo chcieli porozmawiać na osobności z Frankiem. Wyszłam z pokoju i usiadłam na krześle chowając twarz w dłoniach. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje i gdzie jestem. Tego wszystkiego było po prostu za dużo. Z jednej strony chciałam wracać do domu i zamknąć się w nim a z drugiej nie chciałam chłopka zostawiać na minutę a napewno nie kiedy jego ojciec tu był.
-Szepnij chociaż słowo a skończysz gorzej niż on.
Uniosłam wzrok i znów zobaczyłam tego mężczyznę tylko nie z współczuciem na twarzy tylko z szałem w oczach. Zacisnęłam mocno dłoń na krześle i kiwnęłam  głowa na znak ze rozumiem. Bałam się go tak bardzo że już nawet nie udawało mi się odpyskować. Ale wiedziałam jedno nie pozwolę Frankowi wrócić do domu. Nigdy w życiu. Będzie u mnie dopóki nie osiągnie pełnoletności. Nie miałabym serca go tam puszczać. Wstałam z krzesła i skierowałam się w stronie szpitalnej stołówki żeby być jak najdalej od tego człowieka. Kupiłam sobie kawę i spojrzałam na zegarek. 21 godzina. Jezu jak ten dzień zleciał.. nawet nie zauważyłam ze już jest ciemno n dworzu. Wyszłam na zewnątrz i zapaliłam papierosa pijąc powoli gorącą kawę. Obserwując ludzi którzy wychodzili ze szpitala zauważyłam ze policjanci właśnie wychodząc. Sami. Czyli zapamiętał wszystko i nie powiedział ani słowa o swoim ojcu. Nie byłam zadowolona miałam jeszcze nadzieje ze jednak podejmie słuszna decyzje i powie im prawdę. Przecież on był potworem.. Po pięciu minutach zauważyłam go który z uśmiechem na twarzy także wyszedł ze szpitala. Wyrzuciłam końcówkę papierosa i kubek do śmietnika idąc szybko w stronę sali Franka. Otworzyłam drzwi a widząc go na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Był taki przystojny nawet cały w siniakach. Usiadłam delikatnie obok niego na łóżku i spojrzałam mu w oczy.
-Evie przepraszam Cię za niego..
-Cicho to nie twoja wina i nie masz mnie za co przepraszać.
-Głupio mi.. nie obroniłem Cię.. jak zwykle zreszta..
-Przestań.. leżysz w szpitalu nie musisz grać supermena. Nic mi się nie stało.
Uśmiechnęłam się do niego żeby potwierdzić ze to co mówię jest prawda. Spojrzałam na jego koszule szpitalna i lekko zaśmiałam się kręcąc głowa.
-Powiem Ci ze seksownie w tej koszuli wyglądasz.. uważaj bo jeszcze jakaś pielęgniarka się do Ciebie zacznie dobierać.
On zaczął się śmiać złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie tak ze stykaliśmy się nosami i ustami prawie tez. Wstrzymałam oddech patrząc cały czas w jego oczy.
-Skoro tak seksownie wyglądam czemu ty nie zaczniesz się do mnie dobierać co?
-Nie można bez czyjejś zgody to karalne. Nie wiesz tego?
-A kto powiedział ze ja się nie zgadzam? Jestem sto procent za.
Nagle zaschło mi w buzi czując jak delikatnie przejechał swoimi wargami po moich. Miałam ochotę rzucić się na niego i całować go przez cała noc w różnicy miejscach.. ale nie mogłam tak szybko mu się oddać. Najpierw musiałam mu znów zaufać plus do tego jesteśmy w szpitalu.. zaraz ktoś tu może wejść. Ale postanowiłam się lekko z nim podroczyć. Położyłam rękę na jego klatce piersiowej delikatnie jeżdżąc nią w górę i w dół. Uniosłam jedna brew i zagryzłam dolna wargę.
-Widzę ze czujesz się już lepiej jeśli takie rzeczy chodząc Ci po głowie..
Nachylilam się nad nim i lekko przygryzłam jego płatek ucha a słysząc jak cicho wzdycha uśmiechnęłam się pod nosem i jak gdyby nigdy nic wyprostowałam  się  i usiadłam na krześle obok jego łóżka. Widząc jego wzrok w duchu sie ucieszyłam ze udało mi sie go lekko rozpalić.
-Jesteśmy w szpitalu.. a nie zamierzam potem sie nikomu tłumaczyć..
wzruszyłam ramionami a widząc jego zła minę zaśmiałam sie pod nosem i odgarnelam włosy do tylu.
-Ta koszula na Ciebie tak działa chyba kochany..
-Ty tak na mnie działasz. Nikt inny.
Czując jak moje policzki stają się czerwone odwróciłam głowę w druga stronę lekko zagryzając wargę. Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam przed chwila. Nie powinnam była tego robić. Pomyśli sobie ze już mu wszystko wybaczyłam gdzie tak wcale nie jest. Ale kogo ja próbuje w zasadzie oszukać! Ciagnie mnie do niego cały czas.. nie wiem co się ze mną dzieje.. od kiedy zrobiłam się taka głupia? Westchnęłam i spojrzałam na swoje dłonie a następnie znów na niego.
-Co teraz?
-To znaczy?
-Z tym wszystkim? Z Policja? Jak odkryją ze to było kłamstwo?
-Nie odkryją. Nie maja żadnych powodów myśleć ze było inaczej.
Kiwnęłam głowa przejechałam lekko dłonią po twarzy. Oczy już mi się lekko przymykały ze zmęczenia ale nie chciałam tego po sobie pokazać. Dlatego jak najszybciej spytałam.
-Powiedzieli Ci kiedy będziesz mógł wyjść?
-Najszybciej po jutrze jeżeli będzie wszystko okej. Evi idź do domu. Prześpij się.. siedzisz tu ze mną od rana.
-No i co? Miałam sobie po prostu iść? Nie mogłam tak zrobić.
-Rozumiem. Ale teraz możesz. Proszę idź do domu odpocznij.
Nie miałam siły na kłótnie dlatego lekko kiwnelam główa na tak i wstałam z krzesła poprawiając lekko koszulkę. Uśmiechnęłam się do chłopaka a potem palcami delikatnie przejechałam po jego dłoni.
-dobranoc. Jutro z rana przyniosę Ci rzeczy. Wyśpij się i zdrowiej..
-Ty tez się wyśpij i do zobaczenia jutro Evi. I jeszcze raz dziekuje.
Uśmiechnęłam się i skierowałam się do drzwi. Kiedy już miałam je otworzyć i wyjść stanęłam jak wryta trzymając cały czas dłoń na klamce. Po tym co Frank powiedział zakręciło mi się lekko w głowie i zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Kocham Cie.

NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz