Rozdział 14

155 19 1
                                    

FRANK
Nie mogłem się opanować. Te słowa same wyleciały z moich ust. Ona tyle dla mnie zrobiła.. wiedziałem ze jest cudowna ale żeby pomagać kretynowi który jej przez całe dwa lata dokuczał i utrudniał życie? Tego się po nikim nie spodziewałem. Obarczyła mnie taka opieka jaka nigdy nikt w całym moim życiu a robiła to od wczoraj. I pomyślicie ze to przez to. Ze poczułem się docenionym ale to nie prawda. Odkąd zacząłem z nią pisać już to czułem. A nie wspomnę ile czasu przed koja pierwsza wiadomością mi się już podobała. Wiedziałem ze tak będzie dlatego bałem się tego wszystkiego. Cały czas odnoszę wrażenie ze mogę wszystko zepsuć. Jedno moje głupie zachowanie albo głupia odzywka i ona mnie zostawi zupełnie samego. Wiem ze mi nie ufa i nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek to się zmieni ale postanowiłem ze będę się o to starał. Nigdy już niw pozwolę jej skrzywdzić ani sam tego nie zrobię. Za dużo się przeze mnie nacierpiała a i tak potrafiła mi pomoc.
-Frank..
-Nie musisz odpowiadać. Ale sam musiałem Ci to powiedzieć bo bym nie zasnął. Dobranoc Evi. Spij dobrze.
Uśmiechnęła się i skinęła do mnie głowa a potem wyszła z sali zostawiajac po sobie niewyobrażalna pustkę i ciszę. Sięgnąłem po telefon który leżał na szafce lekko się krzywiąc bo mimo leków przeciw bólowych połamane zebra dalej mnie bolały. Oczywiście moje palce odrazu znalazły czat z Evi ale nie chciałem być nachalny. Przecież dopiero co wyszła. pewnie dopiero teraz wyszła z budynku. Westchnęłam i zacząłem przeglądać instagrama ale nie było nic ciekawego wiec odłożyłem komórkę i przymknąłem oczy mając nadzieje ze zasnę chociaż na chwile.

Obudziłem się z rana bo pielęgniarka akurat robiła obchód. Usiadłem lekko na łóżku i przejechałem dłonią po twarzy. Kiedy zauważyła ze już nie śpię uśmiechnęła  się do mnie i powiedziała miłym tonem
-W końcu. Myślałam ze będę musiała Cię budzić. O 11 masz wypis a jest 10 już.
Lekko się uśmiechnąłem i kiwnąłem głowa. Trochę się tego bałem nie wiedziałem czy mogę iść znów do domu Evi. Nie wiem jak będzie mnie teraz po tym wszystkim traktowała. Nie wiedziałem nic. Co mam robić i gdzie pójść. Podniosłem się z łóżka i wziąłem swoje rzeczy z szafki kierując się do łazienki. Szybko się umyłem i po tym odrazu poczułem się lepiej. Ubrałem na siebie koszulkę dresy oraz bluzę. Wytarłem w ręcznik włosy i lekko je ułożyłem wychodząc z łazienki usłyszałem znów głos pielęgniarki.
-To Twoja dziewczyna? Bo jak tak to masz szczęście. Siedzi tu od 6 i czeka aż wstaniesz. Nie chciała Cię budzić.
Podszedłem do drzwi i zerknąłem przez szparę widząc Evi siedząca z kawa w ręku szeroko się uśmiechnąłem. Nagle miałem ochotę przytulić pielęgniarkę ze szczęścia. Przyszła. Jednak tu jest.
-Dziękuje Pani.
Kiwnęła głowa i zaczęła przeglądać papiery. Lekko uchyliłem drzwi a widząc jak opiera głowę o ścianę z zamkniętymi oczami po cichu klęknąłem przed nią i przejechałem palcem po jej dłoni. Odrazu podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej
-Nudziło Ci się w domu?
-Pusto tam jakoś. I od dzisiaj robię za Twoja matkę. Nie ma się szlajania a mam pewność ze wróciłbyś odrazu do domu młody człowieku?
Widząc jaka ma poważna minę zacząłem się śmiać i podniosłem się podając jej dłoń. Kiedy ja złapała lekko ja pociągnąłem żeby stanęła na nogach.
-Chodźmy po wypis mamo.
-Idziemy. A potem ze byłeś dzielny pójdziemy na pyszne naleśniki.
Rozczuliła mnie. Znów. Jak ona to robiła? Spojrzałem na nią i kiedy szliśmy obok siebie lekko ja do siebie przeciągnąłem i pogłaskałem po plecach.

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie czekając na naleśniki. Ona z masłem orzechowym i czekolada ja z serem i białe czekolada. Popiłem swoją kawę i spojrzałem w jej kierunku opierając lekko twarz na dłoni.
-Co ze szkoła? Jak się wytłumaczysz?
-Zmieniłam hasło do dziennika i napisałam sobie usprawiedliwienie. „Moja corka ma straszne rozwolnienie i wymioty"
Mówiąc to udawała wyniosły i piskliwy ton.
-Tak mówi twoja mama?
-Jeżeli chodzi o rozwolnienie to tak.
Zacząłem się śmiać i podciagnalem rękawy od bluzy bo zrobiło się gorąco.
-Nie wiem czy mogę do Ciebie wrócić. To za dużo. Czuje się chujowo. Stawiasz mi śniadanie przyjmujesz mnie do domu.. tak nie może być.
-Może. I będzie. Nie pozwolę Ci spać na ulicy a do niego wrócisz? Żebym następnym razem szła na cmentarz a nie do szpitala.
Pokręciła głowa oburzona ze w ogóle mogłem coś takiego powiedzieć. Zagryzłem dolna wargę. Miałem straszna ochotę ja pocałować ale nie chciałem tego robić ze względu na nią wiem ze by się dobrze z tym nie czuła.
-Dobrze mamo. Zjemy i pójdziemy do Ciebie. Ale jutro już pójdziesz do szkoły. Nie chce żebyś z mojego powodu narobiła sobie problemów.
Kiwnęła głowa i już miała coś powiedzieć ale w tym samym czasie przynieśli nam nasze naleśniki. Dopiero w tym momencie poczułem ze jestem głodny jak wilk.

Będąc znowu u niej poszedłem odrazu do pokoju i z plecaka wyjąłem czyste ubrania. Zmieniłem stara koszulkę na nowa a brudne dresy na jeansy z przetarciami. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na swoje dłonie myśląc o tym wszystkim. Przecież ja tak nie mogę. Nie mam pieniędzy ani nic. Nie mogę jej tak wykorzystywać. Ona jest dla mnie za dobra. Podniosłem się i poszedłem do kuchni gdzie czekała na mnie z herbata. Uśmiechnąłem się dziękując i usiadłem ponownie na przeciwko niej. Kiedy się odezwała uniosłem lekko brwi dziwiąc się ze w ogóle wraca do tego tematu.
-Myślałam o tym co wczoraj powiedziałeś..
-Nie musiałaś. Mówiłem ze to bez znaczenia.
-Czemu uważasz ze twoje uczucia są bez znaczenia?
-Bo zawsze tak było i to się nie zmienia Evi.
-I tu się mylisz. Maja znaczenie.
-No dobra.. wiec co wymyśliłaś?
-Że.. och..
widząc jak ucieka wzrokiem i się peszy lekko zmarszczyłam brwi i podszedłem do niej łapiąc ja delikatnie za dłoń. Była taka delikatna..
-Powiedz. Nie obrazę się i zrozumiem.
Spojrzała mi w oczy po czym znów się odezwała
-Starałam sie trzymać Cię na dystans. Ale nie umiem. Nie wiem co mi się stało. Bo nigdy taka nie byłam. Też Cię kocham Frank. I cholera nie wiem co z tym zrobić..
Chciała coś jeszcze powiedzieć ale nie zdążyła bo złapałem jej policzki i delikatnie pocałowałem jej usta przymykając oczy. Od tak dawna chciałem to zrobić. A czując jak to odwzajemnia przeciągnąłem ja do siebie i uśmiechnąłem się podczas pocałunku.
-Daj mi szanse. Naprawie to.
-Dam.. napraw to ale nie przestawaj mnie całować.
Zaśmiałem się i spełniłem jej życzenie.

NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz