5

256 23 10
                                    

Całą noc rozmyślałam nad sympatią Robin i o niej samej. Jedynym plusem całej sytuacji było to, że dziewczyna faktycznie woli damską część społeczeństwa. Siedząc tak nad pustą kartką papieru rozmyślałam, jak zerwać z Jonathanem. Niekoniecznie dlatego, że moje serce zostało przejęte przez pewien piękny głos. Miałam wiele powodów. Niestety nie mogłam się na nich skupić. Jedyne co leżało w mojej głowie, to kim jest ta jesienno-włosa dziewczyna? I czemu to nie ja? Czemu? W tym momencie rozpłakałam się bez granic. Łzy spływały strumieniami, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Nie dość, że zakochałam się w dziewczynie, co od dziecka wmawiane mi było jako złe, to jeszcze ta dziewczyna woli kogoś innego. Nigdy nie postawiono mnie w czymś takim. Nigdy nie czułam takiej pustki. No może po śmierci Barb. Po prostu czułam jak moje serca rozpada się kawałek po kawałku z każdą łzą lądującą na papierze.

Obudziły mnie szmery w szafie.
-Mike! Znowu mi kradniesz z szafy! - Pierwsze na co wpadłam, to że mój brat poraz kolejny próbuje znaleźć drobniaki w mojej prawie pustej już skarbonce. Jednak to, co zobaczyłam po podniesieniu głowy z biurka całkowicie mną wstrząsnęło. Była to Robin z krwi i kości wkładająca coś do mojej szafy. Wyglądała na zmieszaną gdy ją zauważyłam.

-C-co tu robisz?? - zapytałam zdezorientowana.

-Przepraszam Nance! Chciałam tylko podrzucić liścik. Twoja mama mnie wpuściła. Ale skoro już nie śpisz to.. Mogę ci go dać teraz. - Podała mi małą karteczkę.

-Wybacz za to jak wyglądam. Miałam ciężką noc. - Chciałam odczytać zawartość papierku po odejściu przyjaciółki.

-Nie szkodzi. Ale chciałam cię tylko zapytać, co się stało? Dlaczego odeszłaś wczoraj taka nie w sosie? Zrobiłam coś? Cokolwiek zrobiłam przepraszam cię na pewno nie chciałam cię skrzywdzić PRZYsięgam. - Mówiła, mówiła, a ja nie mogłam się nasłuchać.

-Robin- Uspokoiłam ją. - Nic się nie stało. To nie twoja wina. To przez... To co ci mówiłam.

-Ale wciąż się martwię. Nie chcę aby moja najlepsza przyjaciółka cierpiała.- Te słowa ogromnie mi pomogły, ale zarazem tylko pogorszyłam sytuację.- Chciałam, żebyś wiedziała kim jest ta dziewczyna, o której mówiłam na polance.- To nie polepszyło sytuacji. Wymalowałam fałszywy uśmiech na twarzy.

-Słucham.-

-Vickie. Z orkiestry.- Powiedziała pod nosem. Kojarzyłam ją. Była bardzo miłą osobą, ale nigdy nie widziałam aby rozmawiały.

-Oh, rozumiem. - Oczywiście, że skłamałam. Nie rozumiałam dlaczego ona, a nie ja.

-Problem tkwi w tym, że nigdy nie rozmawiałyśmy. Tylko raz na mnie spojrzała, ale tylko aby poprawić mi czapkę. - Widocznie straciła ten swój uśmiech mówiąc o Vickie.

-Wiesz, myślę że powinnaś z nią pogłębić kontakty. Może uda się ją w sobie rozkochać. - Z trudem powstrzymywałam płacz.

-Ale skąd mam wiedzieć, że nie woli chłopaków? Co ja gadam, napewno ich woli. Nienawidzę tego uczucia. To byłoby zbyt piękne. - Chciałam ją mocno przytulić i pocałować. Zrobiłam to pierwsze, ale musiałam powstrzymać się przed złączeniem naszych warg. Jej usta wyglądały tak gładko i idealnie. Wyglądały jak zagubione puzzle potrzebne do wypełnienia układanki w moim rozsypanym sercu. Robin szybko oddała uścisk. Było tak ciepło, tak przyjemnie. Chciałam zostać w jej ramionach do końca życia. Nie ważne co bym straciła, a co zyskała.

-Robin.. Pomóż mi. - Odezwałam się po cichu. - Muszę to zakończyć. Muszę zerwać. Muszę przestać mieć nadzieję co do naszej wspólnej przyszłości.

-Spokojnie, Nance. Załatwimy to razem. - Wtedy poczułam ciepłe, aksamitne usta na głowie. To było tak piękne, a tak bolesne.

**

Zasiadłyśmy wspólnie do biurka i zaczęłyśmy pisać wszystko, co miałam do wyznania.

Jonathanie.

Mam tego dość. Nie odpisujesz na listy, nie dajesz znać co u ciebie. Czuję, że już się dla ciebie nie liczę. Wątpię, że w ogóle odczytujesz te listy. Nie będę się rozpisywać i przejdę do sedna. To koniec. Nawet tuż przed wyjazdem się ledwo ze mną pożegnałeś. Znudziłam ci się? Nie będę za tobą płakać. Kochałam cię, bardzo cię kochałam. A ty mnie ignorujesz. Bardzo będę ciekawa twojej reakcji, która wątpię, że się pojawi. Pewnie nie przeczytasz i tego.

Nancy.

-To zły pomysł. A jeśli wcale mnie nie ignorował? Może po prostu listy nie dochodzą? - Zaczęłam się martwić.

-Nancy! Sprawdzałaś adres 5 razy w każdym liście. Wszystkie poprzednie, na które odpisywał normalnie miały identyczny adres. Nie możliwe, aby nie dochodziły. - Miała rację. Muszę to w końcu zrobić. Nie chcę mieć więcej zmartwień.

Poszłyśmy do skrzynki pocztowej i po nadaniu listu wróciłyśmy do pokoju. Zdążyłam zapomnieć o całej sytuacji z tą Vickie. Robin musiała już wracać. Znowu zostałam sama ze sobą. Mike znowu gdzieś polazł. Mama z Holly uciekają od chrapania taty. Mam beznadziejne życie. Straciłam chłopaka, dziewczyna, dla mnie anielica, którą szczerze kocham wybrała inną, a ja nie wiem kim jestem. Super. Przepis na idealne życie Nancy Wheeler poszedł się jebać.
-KURWA! - Krzyknęłam na cały głos. Sprawiło mi to ogromną przyjemność. Nigdy nie sądziłam, że przeklinanie zaspokoi moje nerwy. Rozerwałam plakaty zespołów, których nawet nie lubiłam. Słuchałam je tylko po to aby wpasować się do rówieśników. Wyciągnęłam pistolet, który chowałam w szufladzie i poszłam do lasu. Rozstrzelałam wszystkie puszki, jakie znalazłam w piwnicy. Potem krzyknęłam na cały głos. Zawsze chciałam się tak wyżyć. Nareszcie poczułam wolność. Już wiedziałam kim jestem. Jestem Nancy. Kocham Robin. Kochałam Jonathana. Jestem sobą.

~°*°~

Nancy się rozerwała. Jestem z niej dumna. Bardzo się cieszę, że ktoś czyta moją książkę. Nadal siedzę w autokarze, więc napiszę jeszcze ze dwa rozdziały. Miłego wieczoru/dnia <3

Jej Troskliwy Głos &gt;&gt; *. Ronance.*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz