Nie wiem czy to był sen, czy naprawdę słyszałam szept mamy? Poczułam ogromną ulgę. Przynajmniej ona była po naszej stronie. Kontynuowałam naszą spokojną drzemkę. Nie potrwało to jednak długo, gdyż usłyszałam głośne trzaskanie w drzwiach. Ramiona obejmujące mnie zaczęły się poruszać. Robin się obudziła.
-Naancee, co to za hałasy?- wyjąkała cała zaspana. Przeurocza.
-Ktoś się tłucze. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi do pokoju. Za nimi zobaczyłam, jak się można było spodziewać, Mike'a ciągnącego wielki karton. Wszystko mu wypadło i teraz oczywiście musi wszystko WRZUCAĆ z powrotem. - Mike daj spokój!
-Sama daj spokój!! Będziemy z Willem i El oglądać filmy. - wydarł się zbierając kasety z najróżniejszymi filmami. Poddałam się i wróciłam do pokoju. Tam Robin stała już na nogach i oglądała moją już lekko zardzewiałą pozytywkę.
-To mała baletnica! Ona się KRĘCI! - Podniecała się zabawką jak 6-letnia dziewczynka.
-Tak, mała baletnica. - Zaśmiałam się. Zeszłyśmy obie na dół, a tam zastałyśmy bardzo nietypowy widok, czyli mojego tatę pomagającego w przygotowaniach do wigilii. Z tego co widać, dzieciaki nie dostali pozwolenia na swój maraton filmowy, bo wieszali ponuro bombki na choince. Państwo Byersowie nakrywali do stołu, a mama ozdabiała ciasto. Czasem ciężko uwierzyć że tata może chodzi c od tego wiecznego siedzenia w fotelu. Wigilia w tym roku nie będzie taka sama. Robin już potwierdziła swoją nieobecność w domu rodziców. Powiedziała że nie chce ich widzieć póki co. Całkowicie to rozumiem, gdybym mogła to też bym spędziła wigilię poza domem. Nagle wielki huk wypełnił cały dom. Mike jeszcze przed chwilą wspinający się na ramiona Willa aby zawiesić czubek choinki spadł i uderzył głową o podłogę w między czasie wyginając kręgosłup przyjaciela. Wyglądali żałośnie leżąc tak jeden na drugim. Ja i Buckley wybuchłyśmy śmiechem, tak samo jak pani Byers i El. Hopper zaczął rozprawkę o tym, jak chłopcy są nieostrożni i nieodpowiedzialni.
-Szykuje mi się niezły guz. - Powiedział mój brat ocierając się po głowie.
-Chłopie, o mało nie złamałeś mi kręgosłupa.- Odparł Will ledwo się prostując. Wtedy El kucnęła między nimi.
-Jesteście idiotami.- Powiedziała to z taką dumą w głosie. To rozśmieszyło nas jeszcze bardziej, zwłaszcza że taka obelga wyszła z ust takiego aniołka jak Eleven. Mike przytulił ją i pocałował w nos. W tym momencie uśmiech Willa lekko zbladł. Szczerze, lekko mnie to zaniepokoiło.
-Muszę iść do toalety. - Powiedział bliski płaczu. Chyba wiem co tu się święci. A Mike odgrywa w tym wielką rolę.
**
Chłopak przesiedział resztę przygotowań w piwnicy, rzekomo "pakując prezenty".-Mike, może idź pomóż Willowi spakować prezenty, co? - Zaproponowałam. Sądzę, że mój brat to jedyne co by teraz zadziałało. Dziwnie mi to mówić, ale to najlepsza opcja. - Rob, chodź ze mną na sekundę. - zabrałam ją do pokoju obok nie dopuszczając jej do słowa.
-O co chodzi? - Spytała.
-Chodzi o Willa i mojego brata. -
-----
WRÓCIŁAM, ŻYJĘ. Do napisania kolejnego rozdziału zmotywowała mnie pewna osoba komentująca każdy rozdział w środku nocy i jestem wdzięczna. Sama nie wiem czy powinnam brnąć dalej z tym ff. Chcecie dalej to czytać??
CZYTASZ
Jej Troskliwy Głos >> *. Ronance.*
Fanfiction[ZAWIESZONE] Nancy zmaga się z dziwnym uczuciem. Odkąd poznała Robin- przyjaciółkę jej byłego chłopaka - nie umie wydostać jej twarzy i głosu z myśli. Tak się składa, że już niedługo ma ponownie się z nią spotkać, a może nawet zaprzyjaźnić.