Wracając do domu szłyśmy w okropnie męczącej ciszy. Przecież nie mogłyśmy udawać, że nic się między nami nie stało. Chciałam poruszyć szybko ten temat, ale Robin mnie wyprzedziła.
-Przepraszam jeszcze raz! Nie wiem czemu cię o to poprosiłam, byłam kompletnie pijana i- Zaczęła zmartwiona dziewczyna. Musiałam jej przerwać
-Hej! Nic się nie stało! Byłyśmy upite, nie wiedziałam za bardzo co się dzieje. Jutro możemy nawet tego nie pamiętać. Poza tym, przeżyłam coś nowego. I nie mam nic przeciwko temu. - To co zaszło na polance zakręciło moim sercem. Nie wiem co teraz będzie. Jak to się dalej potoczy, czy w końcu zbiorę się na odwagę i jej wszystko wyznam?
-Czyli.. Nasze relacje się nie zmieniły? Cały czas się przyjaźnimy, tak? - To zdanie mnie dobiło. Jasne, że się nie zmieniło i to właśnie jest problem. "Kocham cię Robin Buckley" musiałam się mocno powstrzymywać aby nie palnąć takiej głupoty.
-Oczywiście, że nie... - Powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Muszę prędko się w niej odkochać... Dziewczyna przytuliła mnie mocno bez słowa. Uściski z nią to była moja ulubiona rzecz. Niestety całą radość, krążącą między naszymi złączonymi ciałami musiał zatrzymać kolejny deszcz. Zaczęło lać coraz mocniej. My tylko zaczęłyśmy się śmiać. Chlapałam Robin uderzając w kałużę, a ta robiła to samo. W jednym momencie wpadłyśmy tylko na siebie. Na ziemii nasze twarze oddzielały milimetry. Leżąc tak w kałuży moje serce zaczęło bić mocniej i mocniej. Bo jej twarzy spływały krople deszczu. Jej nos był tak blisko moich oczu, że mogłam policzyć z łatwością rozsypane po nim piegi.
-Masz piękne oczy...- Wyrzuciłam z siebie te słowa nie kontrolując tego co mówię. Przez moje ciało przeszły ciarki, ale zamiast zejść ze mnie, Robin tylko się przybliżyła z lekkim uśmiechem.
-Dziękuję.. - Wyszeptała mi do ucha. Przesunęła wtedy swoje ręce z ziemi na moje dłonie i splotła nasze palce. Czułam resztkę ciepła z jej przemoczonego ciała. Już zamknęłam oczy w oczekiwaniu na kolejny pocałunek.
-Nancy??! - Piskliwy głos wydobył się ze środka ulicy. Był to nikt inny niż mój ukochany braciszek. - Dlaczego liżesz się z mokrym menelem?- Szybko oderwałyśmy się całe zawstydzone.
-Mike! Zajmuj się swoimi sprawami! -
Wpadka. Robin wyglądała na wystraszoną.- A tylko powiedz coś rodzicom to ci pokój wysadzę!!-Robin?!!!- Krzyknął zdziwiony.
-MIKE WRACAJ DO DOMU! - Krzyknęłam już wkurzona. Z tą swoją typową miną, wredny nastolatek siadł na rowerze i pojechał dalej. - Przepraszam cię za niego. To.. - Robin nie dała mi dokończyć.
-Nie szkodzi.. może ja już pójdę. - Nie, nie, nie, nie, NIE. To nie może tak się skończyć.
-Robin proszę on na pewno nic nikomu nie powie znam go! - Starałam się zatrzymać dziewczynę.
-Nancy tu nie chodzi o niego, ani o ciebie. Tu chodzi o mnie. Mam zły wpływ, byłam zbyt śmiała i nie kontrolowałam swoich pożądań. Ja tak bardzo cię przepraszam ..- Powiedziała i z płaczem pobiegła w stronę swojego domu.
-Robin!!- Dziewczyna zniknęła za rogiem w prędkości światła. To nie była jej wina, tak bardzo chciałam ją jeszcze raz pocałować. Byłam już wtedy świadoma. Moje serce napełniało się w tamtym momencie z każdym jej oddechem, teraz gdy go nie czuję, wróciła ta ciemna pustka. Oczy ciekły mi z żalu do tego jak nasza chwila samotności się zakończyła. Jedyne co mogłam teraz zrobić to wrócić do domu i płakać nad moim beznadziejnym życiem miłosnym. Jeszcze nigdy się tak nie załamałam. Stanęłam przed miejscem zamieszkania mojej rodziny i przekroczyłam próg drzwi. Zignorowałam troskliwe pytania mamy i cała mokra upadłam na łóżko w swoim ciepłym pokoju. Nie wiedziałam co teraz począć. Po prostu się rozpłakałam.
**
Po czasie użalania się i połykania słonych łez ogarnęłam sobie suche ubrania i wzięłam szybki prysznic. Jednak i to, co zawsze przywracało mój dobry humor nie zadziałało. Właściwie to nie czułam już nic. Ani smutku, ani złości. Tak jakby wszystkie emocje znudziły się moim mózgiem i wyjechały na urlop. Wróciłam do łóżka i po chwili zasnęłam. Jednak i świat we śnie nie sprzyjał mojemu nastrojowi. Obudziłam się o jakoś 5.00 nad ranem. Nie miałam co ze sobą począć więc po prostu przegryzłam suchą bułkę z wczoraj, to mi wystarczyło. Nie miałam ochoty na więcej. Sytuacja z wczoraj nie dawała mi spokoju, ciągle chciało mi się płakać. Myślałam, czy nie zadzwonić do Rob, ale to nie był dobry pomysł. Telepatycznie, telefon wydał z siebie standardowy dźwięk sygnału. Zamarłam, kto o zdrowym rozsądku dzwoniłby o 5.00 nad ranem? Nie pozostało mi nic niż tylko go odebrać.
/*-*\
Chciałam już aby Nancy wyznała te swoje uczucia, ale czy to nie za szybko? Ale spokojnie, ich relacje się nie posypią. Rozdział odrobinę naciągany bo nie mam kompletnie motywacji. Mam już na szczęście plany co do przyszłości naszych dwóch gołąbeczków.
Tak w ogóle to nie zauważyłam, że te moje wzorki wyglądają jak twarze xD.
![](https://img.wattpad.com/cover/319417789-288-k562452.jpg)
CZYTASZ
Jej Troskliwy Głos >> *. Ronance.*
Fanfiction[ZAWIESZONE] Nancy zmaga się z dziwnym uczuciem. Odkąd poznała Robin- przyjaciółkę jej byłego chłopaka - nie umie wydostać jej twarzy i głosu z myśli. Tak się składa, że już niedługo ma ponownie się z nią spotkać, a może nawet zaprzyjaźnić.