Rozdział 13

202 20 19
                                    

Minęło około 5 dni odkąd Robin spała w naszym domu. Można by powiedzieć, że już tu mieszka. Nikomu z domowników to nie przeszkadza, no może prócz Mike'a, który wiedział o całej relacji między mną a dziewczyną. Chciałam aby poczuła się tu jak w domu. Właściwie to lepiej niż tak, ze względu na niezdrową sytuację w jej rodzinie. Pomimo sporej ilości pracy znalazłyśmy czas dla siebie. Czas ten spędzałyśmy przeważnie poza domem jedząc łakocie, pijąc kawę i ciesząc się sobą nawzajem. 21 grudnia, wieczorem zjawili się Byersowie wraz z Hopperem. Mike podbiegł w pośpiechu do Eleven i Willa. Widziałam jego spojrzenie, ciężko mi było stwierdzić, jakie są jego uczucia wobec El. Często skarży mi się na jego komplikacje w związku. Natomiast cieszy mnie poprawa relacji między nim a Willem. Moje zamyślenia dotyczące brata przegonił nikt inny jak Jonathan. Spojrzał na mnie zmieszany, uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do chłopaka. Robin obserwowała sytuację zmartwiona.

-Hej, jak podróż? - Niezręcznie zapytałam.

-Stęskniłem się. - Po tych słowach zbliżył się do mnie w celu złączenia naszych ust. Przez chwilę byłam zdezorientowana, jednak zdążyłam zareagować.

-Jonathan... Co ty robisz? - Zapytałam po cichu.

-Co masz na myśli? Chciałem cię pocałować, nie widzieliśmy się cały rok. - Nie dowierzałam w to co właśnie powiedział. Czyli on naprawdę ignorował moje listy. Spojrzałam kontem oka na Robin. Szykowała się aby do nas podbiec. Mrugnęłam tylko do niej i uspokoiłam.

-Możemy porozmawiać chwilę? Gdzieś z daleka od innych? - Nie czekając na odpowiedź zaciągnęłam Byersa na górę. - Co to ma znaczyć. Nie czytałeś mojego listu? Jonathan ignorowałeś mnie pół roku a teraz zachowujesz się jakby nigdy nic?! - Byłam naprawdę na niego wkurzona.

-Ja... Nancy. Ja czytałem wszystkie listy, ja po prostu.. - Zakłopotanie w jego głosie dawało wyraźny znak.

-Ty po prostu..? Ćpałeś z tym swoim nowym kolegą?- Była to oczywiście ironia. Jego odpowiedź nie była niestety zadowolająca.

-Eh... Tak. - To co powiedział o mało nie zerwało mnie z nóg. - Praktycznie cały czas byłem na narkotykach i nie pamiętam większości listów. - Było mi już brak słów.

-Streszczę ci mój ostatni list. Z nami koniec. - Odeszłam zszokowana. Robin czekała na mnie w progu. Po przywitaniu się ze wszystkimi pobiegłyśmy do mojej nory (pokoju). Wszystko wyjaśniłam przygnębionym tonem.

-Nie mogę w to uwierzyć. List w którym wyznałam to co naprawdę czułam. W którym zakończyłam z bólem to co tyle trwało czytał pod wpływem narkotyków?! - Nie mogłam powstrzymać płaczu. To było po prostu niemożliwe.

-Hej, hej. Nance, spokojnie. Nie przejmuj się nim. To co ci zrobił nie było w żadnym stopniu dobre, ale nie możesz się przez to smutać. Powinnaś być teraz rozwścieczona i... I powinnaś... Emm.. Powinnać iść mu wpierdolić! - Słowa mojej dziewczyny od razu podniosły mnie na duchu. Miała rację. Nie powinnam płakać z powodu tego ćpuna. Podniosłam głowę i podarowałam piegowatej dziewczynie kwiecisty pocałunek. Szybko mi uległa i siedziałyśmy tak złączone jakiś czas.

-Ehekhem. Nancy? - Przewróciłam oczami i ujrzałam w progu Mike'a. - Mama każe ci pościelić łóżko w piwnicy. - Robin się zaśmiała.

-Ehh już idę. - Wzięłam z szafy jakieś prześcieradła i kołdry, po czym ruszyłam w stronę piwnicy. Tam Buckley pomogła mi ułożyć legowisko dla Nastki.

                                **

Wszyscy zasiedli do kolacji przy stole. Jedliśmy tosty z serem i szynką. Widziałam jak Robin dyskretnie próbuje wyciągnąć mięso z jej sandwicha. Uroczo to wyglądało.

-Rob, chcesz zwykłego tosta z serem?- wyszeptałam podając jej owego.

-Dzięki piękna. - Odpowiedziała z zadziornym uśmieszkiem. Zarumieniłam się kopiąc lekko w nogę dziewczyny.

-Córciu, zachowuj się przy stole.- Wymruczała mama.

-Wybacz mamo. - Usiadłam prosto, dyskretnie kładąc swoją dłoń, na dłoń swojej sympatii. Mike patrzył się na nas podirytowany. Tylko on wiedział co iskrzy między nami. W tej kwestii mu ufałam. Zawsze uczyłam go tolerancji każdego człowieka, aby nie odebrał między innymi homofobii od naszego taty. Po kolacji goście poszli się umyć i odpoczywać po długiej podróży. Ja leżałam ze swoją ukochaną na jeszcze nie pościelonym łóżku. Nasze twarze były tak blisko, że byłam w stanie policzyć piegi swojej ukochanej.

-Mogłabym tak leżeć przez wieki. - Powiedziała sennym głosem. Tylko się zaśmiałam. Usadowiłam swoje palce na jej aksamitnych policzkach i pogładziłam je delikatnie. Następnie przymknęłam oczy i wtuliłam się w jej ciepłe ciało całując wiśniowe usta należące do osoby, która skradła mi serce.

-Nancy?! -

                            *=*=*

Ups, teraz kto je przyłapał? Jak myślicie? Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne i stylistyczne. Ehmmm teraz czas wymyślać kolejny rozdział. Chciałabym mieć taką relację jak mają Robin i Nancy w moim fanfiku. Przepraszam też, że zrobiłam z Jonathana podłego ćpuna. Tak naprawdę go uwielbiam. To wszystko z mojej strony, miłego dnia/wieczoru!!

Jej Troskliwy Głos >> *. Ronance.*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz